Aktualności
[WYWIAD] Arkadiusz Reca i jego włoskie lekcje z taktyki
Zapewne oglądałeś „Niekochanych”, trzyodcinkową produkcję Łączy Nas Piłka? Drugi odcinek był w sporej części poświęcony twojej osobie.
Rzeczywiście, sporo było o mnie, mogliście usłyszeć wiele moich wypowiedzi. Całościowo wyszedł bardzo fajny materiał, który pokazał kibicom jak funkcjonuje reprezentacja od środka.
Nie masz wrażenia, że tytuł „Niekochani” trafnie określa twoje notowania wśród kibiców, mediów. Trzeba to uczciwie przyznać: nie byłeś ich ulubieńcem.
Nie wiem, czy ten materiał zmienił ocenę opinii publicznej na mój temat. Nie taki był główny zamysł „Niekochanych”. Nie myślę o tym, kto jak mnie odbiera, czy odbierał. Wiem, że w naszym zawodzie krytyka jest stałym punktem programu. Nawet jeśli zagram dobry mecz, to zawsze znajdą się tacy, którzy uznają, że byłem słaby. Tak to się kręci. Musimy umieć radzić sobie z takimi sytuacjami, być przygotowanym i odpornym na krytykę. Bo jak mówię: krytycy pojawią się niezależnie od okoliczności.
Zacytuję ciebie: „Czasami trener Brzęczek bardziej wierzył we mnie niż ja sam w siebie”. Selekcjoner wpłynął na wzrost twojego poczucia własnej wartości?
To nie tak, że w siebie nie wierzę. Chodzi o to, że trener Jerzy Brzęczek cały czas na mnie stawiał, niejednokrotnie dawał mi szanse, powoływał mnie na kolejne zgrupowania. Jestem mu wdzięczny za to wsparcie. Dlatego przyjeżdżając na kadrę, chciałem pokazać się z jak najlepszej strony. Chciałem pomóc tej reprezentacji, dobrze grać, także ze względu na osobę selekcjonera. W ten sposób mogłem się mu odwdzięczyć. Naprawdę dużo zawdzięczam trenerowi Brzęczkowi. Z tego miejsca chciałbym podziękować za to, co dla mnie zrobił.
To trener Brzęczek „odkrył” ciebie na lewej obronie w Wiśle Płock.
Tak, obecny selekcjoner, kiedy prowadził Wisłę, zrobił ze mnie lewego obrońcę. Cały czas trenował ze mną pod kątem zmiany pozycji na treningach. Czasami były to treningi indywidualne. Edukował mnie także za pomocą filmików, w których pokazywał jakie i gdzie robię błędy. Był konsekwentny, jeśli chodzi o moją grę. Regularna gra w Wiśle po przesunięciu mnie na lewą obronę, pomogła mi się rozwijać w tej nowej boiskowej roli. Mogłem stawać się coraz lepszy i lepszy, myślę, że za jego kadencji w Płocku zagrałem kilka dobrych spotkań z lewej strony obrony.
W materiale są pokazane odprawy sztabu reprezentacji, trenerzy szczegółowo analizują twoją grę. Jerzy Brzęczek zwraca uwagę na twoje zachowania: „Reci zaczyna tak się ustawiać jak w Atalancie. On pamięta, co robił ostatnio w klubie”. Sugeruje, że Atalanta, choć mało tam grałeś, mocno ukierunkowała cię taktycznie. To prawda?
Przez rok, który spędziłem w Atalancie, bardzo dużo się nauczyłem, zwłaszcza taktycznie. Może minut na boisku nie miałem za wiele, ale grałem w sparingach, na treningach rywalizowałem z zawodnikami o wysokich umiejętnościach, co stanowiło dla mnie dużą wartość piłkarską. Bez dwóch zdań, wiele dzięki temu zyskałem. Będąc tam przez sezon, ułatwiło mi to aklimatyzację w reprezentacji, w której mogłem pokazywać swoje dobre strony.
Atalanta, czyli trener Gian Piero Gasperini. Jak byś scharakteryzowałbyś tego szkoleniowca?
Bardzo dobry warsztat. Ma swój pomysł, jest charakterny. Nie można wdawać się z nim w żadne dyskusje, bo z nim nigdy nie wygrasz. Przekazując nam określone wskazówki, zawsze wychodzi z założenia, że się nie myli. Po prostu widział co chce i jak to osiągnąć. Jak widać, taki styl prowadzenia drużyny przynosi efekty. Atalanta to dziś absolutna czołówka Włoch.
Italia to ojczyzna defensywy. Bardzo rozwinąłeś się na Półwyspie Apenińskim?
Przez ten cały czas, odkąd jestem we Włoszech, nauczyłem się wielu kwestii taktycznych. W Atalancie graliśmy w ustawieniu z wahadłowymi, którego funkcję ja pełniłem. Po przejściu do SPAL nadal edukuję się taktycznie. Każda jednostka treningowa była i jest dla mnie cenną nauką. Poznane elementy mogę potem wykorzystać na boisku, na przykład jak się dobrze ustawiać. Niedawno zmienił nam się trener – u Luigiego Di Biagio gram – a raczej grałem, bo jest przerwa jako lewy obrońca w czteroosobowym bloku defensywnym. W pierwszych tygodniach pod wodzą nowego szkoleniowca sporo ćwiczyliśmy elementów pod kątem zmiany ustawienia. Dominowała taktyka. Takie wałkowanie taktyki może tylko pomóc zawodnikowi odpowiednio funkcjonować na danej pozycji.
We Włoszech pracowałeś z Gasperinim, Leonardo Semplicim, teraz z Di Biagio.
Osobowościowo są różni. Ale trener Semplici stosował podobną taktykę do tej preferowanej przez Atalantę. Nawet zadania na boisku podobne jak w zespole Gasperiniego. Nie da się jednak wiernie odwzorować Atalanty, bo to drużyna z własnym stylem. Ucząc się od każdego z tych trenerów, dostałem duży materiał, z którego mogę czerpać jako piłkarz.
W SPAL z tygodnia na tydzień prezentowałeś się coraz lepiej. Czułeś, że piłkarsko zyskujesz?
Zawsze wychodząc na boisko, staram się dawać z siebie maksa. Czasami miałem słabsze dni, w takich sytuacjach trzeba grać mądrze z wykorzystaniem właśnie wiedzy taktycznej. Skoro ci nie idzie, to chociaż unikaj błędów taktycznych. Grałem co kolejkę, łapałem pewność siebie. Nie bałem się wdawać w dryblingi. Przez to rosłem.
Tworzycie w SPAL razem z Thiago Cionkiem i Bartoszem Salamonem polską kolonię. Trzymacie się razem poza boiskiem?
Zdarza nam się wyskoczyć po treningu na obiad. Thiago Cionek pomógł mi w aklimatyzacji. Pokazał mi co nieco Ferrarę. Dobrze, że na początku pobytu w nowym klubie miałem wsparcie rodaka. To ułatwiło wiele spraw. Przez to, że w zespole jest trzech Polaków w naszej szatni często można usłyszeć język polski. Ćwiczą z nami zawodnicy z Primavery. Tam też są polscy piłkarze. Na treningach potrafi zrobić się bardzo polsko.
Z językiem włoskim jesteś już oswojony?
Si, si (śmiech). Po włosku potrafię się porozumieć. Rozumiem co trener chce mi przekazać. Jest ok.
Jakie Włosi planują kolejne kroki związane z dograniem sezonu do końca?
Na tę chwilę plan jest taki, że 4 maja wracamy do treningów, tyle że nie drużynowych, a indywidualnych. 18 maja mamy rozpocząć zajęcia w grupie. Rozgrywki Serie A mają być wznowione w połowie czerwca. Tak naprawdę to cały czas czekamy na wiążące informacje w tej sprawie. Mam nadzieję, że te daty są już sztywne, bo ostatnio co chwilę coś się zmieniało. A bardzo chcemy już wrócić!
Do jakiego stopnia rozwinęła się w Ferrarze pandemia koronawirusa?
Wiem, że potwierdzono w mieście kilka przypadków zachorowań. Ale w mieście żyje się tak jak w innych regionach Włoch. Nie możemy wychodzić z domu, wyjątkiem były zakupy. Chodzimy w maseczkach i rękawiczkach. Całe szczęście, że nie jestem sam, są ze mną żona i córeczka. Nie wyobrażam sobie, że mógłbym sam siedzieć przez tyle tygodni w domu...
Rozmawiał Piotr Wiśniewski