Aktualności

Wysoki pressing, czyli sztuka przewracania się do przodu

Reprezentacja27.03.2021 

– Doskok, zbieramy drugą piłkę i pierwsze podanie celnie do przodu – podkreślał Robert Lewandowski. – Wszystko jest w głowach. Ważne jest przekonanie – dodawał Wojciech Szczęsny. Gdyby się zastanowić, to wszystko, co mówili sobie reprezentanci Polski przed meczem w Budapeszcie można sprowadzić do wysokiego pressingu.

Dyskusja zaczęła się już w szóstej minucie meczu. Czy to Arkadiusz Reca źle wyrzucił piłkę z autu? Czy Jakub Moder mógł ją lepiej przyjąć? Czy to Jan Bednarek źle ustawił się wobec napastnika? Czy Wojciech Szczęsny przesadnie odsłonił przestrzeń przy bliższym słupku? Pewnie sami zainteresowani na każde dotyczące ich pytanie odpowiedzieliby twierdząco, ale to nadal nie sprawi, że analiza pierwszego straconego przez Polskę gola będzie pełna. Bo to nie działanie, a jego brak otworzyło Węgrom szansę na błyskawiczne rozegranie swojego ataku. Arkadiusz Milik na ułamek sekundy się zawahał.

To był dosłownie moment, bo ostatecznie i tak napastnik do Atilli Fiolego doskoczył, ale było już za późno. Środkowy obrońca dostrzegł możliwość prostopadłego podania, które Roland Sallai zamienił na gola. I to jest w grze wysokim pressingiem kwestia absolutnie podstawowa: w momencie straty piłki natychmiastowe przełączenie się na aktywną obronę, działanie z intencją odzyskania posiadania. Słowem: mentalność.


Podkreślał to po czwartkowym meczu Sousa. – Raz zdarzyło nam się nie być aktywnymi i straciliśmy gola. Ale to był ten jeden raz – mówił Portugalczyk. Faktycznie, pozostałe dwie bramki Węgrów to efekt błędów pod własnym polem karnym, nie tym przeciwnika. Dodatkowo, biało-czerwoni w Budapeszcie odzyskali na połowie gospodarzy aż 19 piłek. Według wyliczeń InStat w ostatnich stu meczach reprezentacji tylko raz zdarzył się lepszy wynik – przeciwko Gibraltarowi (7:0) na starcie eliminacji EURO 2016 siedem lat temu (20 razy).

– Były w tym meczu kluczowe sytuacje, których nie wykorzystaliśmy, ale nie zrobiliśmy tego nie dlatego, że byliśmy pod presją przeciwnika. Nie, to my wywieraliśmy na Węgrach pressing. Byliśmy zawsze tam, gdzie być powinniśmy – tłumaczył w sobotę i swoich piłkarzy za aktywność chwalił, pokazując im te dobre zachowania na odprawach. To ma większy sens, niż wskazywanie na jeden błąd, ponieważ buduje przekonanie, że można i trzeba, że są z tego korzyści.

Weźmy na przykład gole, które strzelali biało-czerwoni. Drugie trafienie to efekt pressingu narzuconego zaraz po wznowieniu gry przez Węgrów. Ruszają wszyscy napastnicy, zmuszają do dwóch podań wstecz, zamykają kolejne możliwości zagrania i kierują akcję gospodarzy do prawej strony. Tam Arkadiusz Reca blokuje wybicie wahadłowego (grafika poniżej) i pięć sekund później Kamil Jóźwiak strzela gola. Trzecie trafienie? Wszystko zaczyna się od pojedynku główkowego w środkowej strefie oraz zdecydowania z jakim Maciej Rybus rusza do bezpańskiej piłki. Jego reakcja w tej fazie przejścia z obrony do ataku jest szybsza od przeciwnika. Zmusza Węgrów do cofnięcia się, a po jego niecelnym dośrodkowaniu i wybiciu to znów jeden z Polaków jest szybszy do przejęcia posiadania. Grzegorz Krychowiak piłkę przyjmuje, rozgrywa do boku i pięć sekund później za sprawą Roberta Lewandowskiego znów jest remis.

Pressing jest różnie definiowany. Przykładowo, InStat określa to jako kolektywne działanie zespołu broniącego, gdy rywal z piłką jest zaatakowany w odległości przynajmniej 4-6 metrów i to na swojej połowie, a dwóch lub więcej zawodników uczestniczących w pressingu zamyka możliwości podania. Są również statystyki, które wskazują na zachowanie jednostki, a coraz powszechniej używany jest współczynnik PPDA – Passes Per Defensive Action, czyli liczba podań wymienianych przez przeciwnika na podjęte działanie defensywne zespołu.

W tym względzie Polacy również wyróżnili się w ostatnim spotkaniu. Według InStat biało-czerwonym udało się 11 z 14 prób wysokiego, zespołowego pressingu, co dało najwyższą skuteczność w porównaniu z dziesięcioma poprzednimi meczami. Porównywalnie pod względem efektywności wypada wyłącznie starcie wyjazdowe z Bośnią i Hercegowiną (2:1), choć tam naliczono w sumie tylko sześć takich działań. Do tego Polacy w Budapeszcie połowę wszystkich drugich piłek zebrali na połowie przeciwnika (34 z 68). Zmusili ich aż do 25 strat na własnej części boiska, mieli taką samą liczbę i skuteczność odbiorów (24, 75%), choć przecież niemal dwukrotnie dłużej utrzymywali się przy piłce. 26 z 44 przechwytów również było na połowie gospodarzy. Nie będzie też zaskoczenia faktem, że do najlepiej czujących się w wysokim pressingu zawodników należał Robert Lewandowski, który 6 z 8 drugich piłek zebrał za linią środkową, także tam zaliczając wszystkie trzy przechwyty. On te nawyki, intuicyjne działanie nabywał grając w Borussii Dortmund i Bayernie Monachium, drużynach, które wbiły się wysokim pressingiem w pamięć kibiców.

W pierwszej kolejce europejskiej części eliminacji MŚ tylko dwa zespoły częściej odzyskiwały piłkę na połowie przeciwnika: Rosja (27 razy przeciwko Słowenii) oraz Francja (27 razy przeciwko Ukrainie). W klasyfikacji udanych wysokich pressingów zespołowych InStata nikt nie ma lepszego wyniku od biało-czerwonych (11).

Owszem, Polacy z powodu złej reakcji w wysokim pressingu stracili gola już w szóstej minucie meczu z Węgrami, pierwszego za kadencji selekcjonera, który tak zdecydowanie postawił na aktywną obronę daleko od własnej bramki. Niewykluczone, że takie sytuacje jeszcze się zdarzą, ale przekaz Paulo Sousy jest ważny. – Zwłaszcza w momentach organizacji obrony i przejścia do bronienia nasza organizacja będzie kluczowa do tego, co osiągniemy w przyszłości – mówił jeszcze przed zgrupowaniem. – Akceptujemy błędy. Będą niedoskonałości. Będzie potrzeba więcej czasu – powtarzał w ostatnich dniach.

Należy więc przyzwyczaić się do tego, bo wysoki pressing z reprezentacją Polski zostanie, zwłaszcza w takim meczu, jak z Andorą. We współczesnym futbolu to żadna nowość, lecz na poziomie międzynarodowym wdrożyć go będzie ciężko, zwłaszcza przy braku możliwości regularnej pracy nad tym elementem gry. Margines błędu, zwłaszcza bez meczów towarzyskich, jest tym mniejszy, że w eliminacjach MŚ będzie liczył się każdy punkt. Może kadrze zdarzyć się upadek.

Dlaczego warto mimo takiej możliwości próbować? W listopadzie swój pierwszy wykład z obrony wysokiej poprowadził dla trenerów selekcjoner reprezentacji młodzieżowych, Marcin Dorna. Jego prezentacja zaczęła się od cytatu z Denzela Washingtona, który pochodzi z inspirującej przemowy słynnego aktora na Uniwersytecie w Pensylwanii. „Jeśli masz się przewrócić, zrób to do przodu. Jeśli przewracasz się do przodu, to przynajmniej wiesz, z czym się zderzasz. Każdy upadek do przodu przybliża cię o krok do sukcesu. Podejmuj to ryzyko. Jeśli nie zawiedziesz, to znaczy, że nigdy nie próbowałeś.”

Michał Zachodny

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności