Aktualności
Wraca Piszczek, wraca czyste konto. Sentymentalna podróż reprezentanta Polski
Gdy w 2007 roku Łukasz Piszczek wyjeżdżał z Zagłębia Lubin do Niemiec, był nieźle zapowiadającym się napastnikiem. W Berlinie stał się jednak obrońcą i dziś należy do najlepszych zawodników na swojej pozycji w Europie. W piątkowy wieczór reprezentant Polski wraca do stolicy Niemiec, by zagrać mecz z Herthą.
Na powrót Piszczka do gry czekali bardzo niecierpliwie wszyscy kibice zarówno reprezentacji Polski, jak i Borussii Dortmund. 32-latek wypadł z gry w wyniku kontuzji odniesionej w meczu z Czarnogórą 8 października ubiegłego roku. Borussia była wówczas na szczycie tabeli, mając na koncie siedem ligowych zwycięstw i tylko jeden remis. Po przerwie reprezentacyjnej wszystko jednak się zmieniło. Dość powiedzieć, że ekipa z Signal Iduna Park nie potrafiła wywalczyć kompletu punktów w… ośmiu kolejnych ligowych bojach, notując przy tym pięć porażek, co – biorąc pod uwagę potencjał kadrowy BVB – było istną katastrofą. W końcu wyczerpała się cierpliwość klubowych władz i po porażce na własnym terenie ze słabiutkim Werderem Brema pracę stracił trener Peter Bosz.
💪 Bereit machen für heute Abend! #BSCBVB pic.twitter.com/uqyIyhihWI
— Borussia Dortmund (@BVB) 19 stycznia 2018
Jego miejsce zajął Peter Stoeger, pełniący wcześniej funkcję trenera 1. FC Koeln. Może nie było to dotknięcie czarodziejskiej różdżki, ale zespół zaczął punktować. Najpierw ograł 1. FSV Mainz, a następnie TSG 1899 Hoffenheim. Co ciekawe, spotkanie z drużyną z Mainz było pierwszym ligowym od… 20 września, w którym Borussia nie straciła bramki. Tej sztuki nie udało się powtórzyć w starciu z Hoffenheim, lecz trzy punkty znalazły się i tak na koncie ekipy z Dortmundu.
Gra w defensywie jest właśnie największą bolączką Borussii. Po wypadnięciu Łukasza Piszczka zespół został bez nominalnego prawego obrońcy. Szkoleniowcy próbowali różnych rozwiązań, między innymi ustawiając w tym miejscu Marca Bartrę czy Jeremy’ego Toljana, ale nie przynosiło to pożądanych skutków. Z Polakiem w składzie Borussia straciła dwie bramki w siedmiu meczach, bez niego – 22 w dziesięciu. Aby uzmysłowić sobie skalę problemu, wystarczy spojrzeć w tabelę. Okazuje się, że znajdujący się w strefie spadkowej i powszechnie krytykowany Hamburger SV stracił tylko dwa gole więcej, a okupujący miejsce barażowe Werder… o trzy mniej.
Powrót Piszczka był więc bardzo wyczekiwany. Reprezentant Polski wrócił na boisko w minioną niedzielę, a gra obronna Borussii zaczęła wyglądać solidniej. W Wolfsburgu BVB nie straciło gola, remisując bezbramkowo z tamtejszym VfL. W piątek o 20:30 zespół Petera Stoegera zagra natomiast na wyjeździe z Herthą BSC. Będzie to dla Piszczka kolejna okazja by udowodnić, że wrócił już na dobre. W miejscu, gdzie wszystko się właściwie zaczęło…
🤔 So könnten sie spielen… (aka Handlungsempfehlung an @HerthaBSC 😉) #bscbvb pic.twitter.com/ilIyMhyrJV
— Borussia Dortmund (@BVB) 18 stycznia 2018