Aktualności
Wielka chwila małego wojownika. Jacek Góralski specjalnie dla ŁNP
Pochodzący z Bydgoszczy zawodnik nie ukrywa, że do tego momentu ta chwila była jednym z jego piłkarskich marzeń. – Ciężko opisać to, co czułem zaraz po strzeleniu tego gola. Po tym jak spełniło się moje marzenie o grze w reprezentacji Polski, kolejnym było zdobycie bramki. Na pewno towarzyszyło mi w tym czasie duże szczęście, co jest normalne w takich chwilach. Było ono tym większe, gdyż dało nam komplet punktów – przekonuje Jacek Góralski, który otrzymał świetne podanie głową od Kamila Grosickiego.
– Kamil to mój bardzo dobry kolega. Cieszę się, że to właśnie po jego asyście strzeliłem bez wątpienia mojego najważniejszego gola w dotychczasowej karierze. Specjalnych podziękowań nie było, ale on wie, że jestem mu bardzo wdzięczny, że mnie wówczas dostrzegł. Mam nadzieję, że to nie była ostatnia taka akcja w naszym wykonaniu (śmiech) – mówi Łączy Nas Piłka reprezentacyjna „szóstka”.
Miejsce na boisku, w którym znalazł się wówczas „Góral”, nie jest typowe dla graczy występujących na jego pozycji. Nasz reprezentant zachował czujność i wykazał się doskonałą orientacją sytuacji na placu gry. – Zwróciłem uwagę na to, że po przejęciu piłki byłem ustawiony wyżej od Grześka Krychowiaka i zdecydowałem się podłączyć do akcji. W innej sytuacji, to pewni on znalazłby się w tym miejscu. Kapitalną robotę w tej sytuacji zrobił też Robert Lewandowski. To, w jaki sposób utrzymał się przy piłce, a następnie przerzucił ją na drugą stronę, to klasa światowa. Później już załatwiliśmy temat z „Grosikiem” – wyjaśnia Jacek Góralski przy okazji komplementując kolegów z drużyny.
Obecność w polu karnym kapitana naszej reprezentacji wywołała alarm w szeregach obronnych Słoweńców, którzy nie tylko podwoili, ale nawet potroili krycie Roberta Lewandowskiego, czym dali więcej luzu pozostałym naszym reprezentantom. Mimo to kapitan biało-czerwonych zdołał dokładnie zaadresować piłkę do Kamila Grosickiego, a później wszystko działo się już bardzo szybko.
– Szczerze mówiąc to nawet się nad tym nie zastanawiałem. Zaatakowałem zagraną piłkę i tyle. Mogę powiedzieć, że od początku taki właśnie miałem zamysł, że uderzę ją w ziemię, piłka pójdzie w kozioł, a że odległość była niewielka, to w ten sposób utrudnię zadanie Oblakowi. Skłamałbym jednak. W takich sytuacjach nie ma czasu na zastanowienie. Po prostu musisz oddać celny strzał – tłumaczy Góralski, który przez wielu kojarzony jest głównie z wysokiej częstotliwości wykonywania wślizgów.
– Trenerzy bardzo rzadko zwracają na to uwagę. Zdążyli mnie już poznać i doskonale wiedzą, jakie są moje atuty. Gra wślizgiem, to jedno z moich firmowych zagrań. Jeśli mam odebrać piłkę i robię to skutecznie właśnie dzięki wślizgowi, to nie widzę w tym żadnego problemu. Sam też zupełnie nie zwracam na to uwagi. Ludzie mogą mówić, co chcą, ale dopóki jestem w tej drużynie, będę za nią walczył i udowadniał, że nie ma w mojej obecności w kadrze żadnego przypadku. Moim celem przed każdym meczem jest jak najlepsza gra i pokazanie trenerowi, że miał absolutną rację wybierając mnie do gry – przyznaje były gracz m.in. Jagiellonii Białystok i Wisły Płock.
Jedno jest pewne – takimi występami, jak ten przeciwko Słowenii w wykonaniu Jacka Góralskiego, można tylko umocnić swoją pozycję w drużynie narodowej, choć sam przyznaje, że to nie zwalnia go z dalszej selekcji i niczego nie zapewnia. – Mówimy o reprezentacji. Najważniejszej drużynie w każdym kraju. Tutaj nikt nie gra za darmo. Z grą w kadrze wiąże się ciągła walka o miejsce. Każde zgrupowanie to czas udowadniania selekcjonerowi, że jest się gotowym zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym do gry z orłem na piersi. Każdy pracuje na to, żeby pokazać trenerowi, że miejsce, w którym się jest, mu się po prostu należy – mówi nam gracz ośmiokrotnego mistrza Bułgarii, Łudogorca Razgrad, z którym wiąże go jeszcze pół roku kontraktu.
– Gra w tak silnej drużynie również bardzo pozwoliła mi się rozwinąć. Dotychczasowe dwa i pół roku w Bułgarii było bardzo istotne dla mojej piłkarskiej kariery. Nie wiem, co by było, gdybym tam nie trafił. Czy teraz byłbym w tym samym miejscu? Nie chce wróżyć. Fakty są takie, że nasza umowa obowiązuje do końca sezonu. Co będzie dalej? Zobaczmy, póki co cały czas rozmawiamy w klubie o przyszłości – zdradza defensywny pomocnik.
„Góral” niejednokrotnie już w przeszłości pokazywał, że dla dobra drużyny potrafi przekroczyć granicę bólu. Przed laty, będąc jeszcze zawodnikiem Jagiellonii Białystok, długo zmagał się z kontuzją ręki. Nie chciał jednak słyszeć o żadnym zabiegu, który mógłby się skończyć przerwą w grze. W meczu ze Słowenią duch wojownika ponownie dał o sobie znać. 27-latek dokończył spotkanie mimo urazu stawu skokowego. – Życie mnie zahartowało. Udowodniło mi, że bez ciężkiej pracy i bólu nie ma szans na osiągnięcie sukcesu. W takich chwilach, gdy lecisz na adrenalinie, nie myślisz o tym. Czułem, że coś jest nie tak, ale ani przez chwilę przez głowę nie przeszła mi myśl, żebym się poddał. Chciałem zagrać dobry mecz i zakończyć ten rok zwycięstwem w reprezentacji. To dla mnie ogromne szczęście móc reprezentować swój kraj. Mamy silny zespół i z wiarą oraz dużymi nadziejami czekamy na przyszłoroczne mistrzostwa. Wierzę, że możemy z tym zespołem osiągnąć coś wielkiego – przyznaje.
Minione eliminacje w wykonaniu Jacka Góralskiego idealnie pokazują z jaką postacią mają do czynienia inni kadrowicze oraz sztab szkoleniowy. Zawzięcie, zaangażowanie, przedkładanie dobra drużyny ponad wszystko i cierpliwość. Zaczął na ławce rezerwowych, a skończył w pierwszym składzie i z golem. – Decyzje personalne należą do trenera, który wykonuje ciężką pracę, dobierając zadania i zawodników pod konkretnego rywala. Ja cały czas pozostaje w gotowości. Nie wyłączam się i w każdej chwili mogę pomóc zespołowi. Gdy tylko trener daje mi szansę, robię wszystko by mu się odwdzięczyć dobrą postawą na boisku. W moim przypadku każdy kolejny mecz, któremu przyglądałem się z perspektywy ławki rezerwowych, jeszcze bardziej mobilizował mnie do pracy. Tutaj nie ma dróg na skróty. Wiem, że wszystko zależy od mojej postawy na boisku – przekonuje w rozmowie z Łączy Nas Piłka „Góral”.
Kamil Świrydowicz