Aktualności
West Brom przegrywa, ale forma Grzegorza Krychowiaka rośnie
Ostatni raz trzy pełne mecze w dziesięć dni Grzegorz Krychowiak rozegrał w październiku ubiegłego roku, gdy był podstawowym reprezentantem Polski i jeszcze dostawał szansę od Unaia Emery’ego w Paris Saint-Germain. Jednak w West Bromwich Albion nie musiał na okazję do gry długo czekać, Tony Pulis od razu zrobił z niego kluczową postać drugiej linii, ustalił go wykonawcą stałych fragmentów. Patrząc na jego grę w spotkaniu Pucharu Ligi z Manchesterem City, trudno się tej pozycji Polaka w nowym klubie dziwić.
Zaczęło się jednak od trzęsienia ziemi. Drużyna Pepa Guardioli od pierwszego gwizdka przez kolejne 150 sekund utrzymywała, rozgrywała piłkę. Spokojnie, jeszcze nie forsując tempa, ale sprawdzając, jak ustawieni są gospodarze i szukając ich wad. Fakt, że znaleźli ją tak szybko zawdzięczają jakości piłkarzy – w trzeciej minucie Raheem Sterling dośrodkował, Ilkay Gundogan strzelił, a piłkę do siatki wbił Leroy Sane. Na to trio Guardiola mógł rok temu wydać ponad sto milionów funtów, gdy największy transfer w historii West Bromu to nawet nie piąta część tej kwoty.
Różnica w potencjale finansowym obydwu drużyn to jednak nic, gdy porówna się style gry Pepa Guardioli i Tony’ego Pulisa. Pierwszy stawia na futbol ofensywny, skupiony wokół wysokiego pressingu, posiadania piłki i szybkich kombinacji podań. Drugi preferuje do bólu pragmatyczne podejście, środkiem do celu jest dyscyplina w defensywie, stałe fragmenty i siła mięśni.
Jednak zanim West Brom mógł w ogóle sprawdzić, jak ich plan wypada przeciwko Manchesterowi City, to wznawiali grę od środka przegrywając 0:1. Grający w ustawieniu z trójką środkowych obrońców gospodarze źle zorganizowali się przy pierwszej akcji rywali, Krychowiak nie nadążył za Gundoganem, podobnie jak jego koledzy za swoimi przeciwnikami. Ten wstrząs WBA pomógł, drużyna Pulisa była już bardziej zdyscyplinowana i lepiej odbierała piłkę, ale… – Problem polegał na tym, że po chwili ją traciliśmy. Niektórzy zawodnicy po prostu słabo rozgrywali, a tego nie wolno robić przeciwko tak dobrym rywalom. Dlatego w przerwie powiedziałem im: możecie raz po raz odzyskiwać piłkę, lecz cała ta praca pójdzie na nic, jeśli zaraz się jej pozbywacie – tłumaczył po spotkaniu Pulis.
Te uwagi nie były jednak skierowane do Krychowiaka. Polak od początku wyróżniał się spokojem, siłą i dobrymi interwencjami. Grając w innym niż zwykle systemie był często pomocnikiem ustawionym najbliżej… napastników. Zaskakujący był również fakt, że już w trzecim swoim meczu w WBA był stałym wykonawcą rzutów rożnych i wolnych, w trzech sytuacjach dośrodkowaniami stwarzając pewne zamieszanie w polu karnym gości. Jednak Polak tak jak zespół: więcej pokazał w drugiej połowie.
Choćby dlatego, że wtedy przejął na siebie rozegranie piłki. Już nie trzymał się konkretnej strefy, ale często podchodził do skrzydeł, wracał też pod stoperów i rozrzucał piłkę na boki. A West Brom rósł z każdą minutą: najpierw okazję miał James Morrison, następnie Hal Robson-Kanu. Manchester City niemal wyłącznie kontrował, po jednej z takich akcji tracąc Gundogana, który musiał zejść z boiska po wślizgu Claudio Yacoba. Wreszcie w 72. minucie drużyna Pulisa wyrównała w najbardziej typowy dla siebie sposób: Kieran Gibbs dośrodkował z rzutu rożnego, a Yacob z bliska strzelił gola. Jednak po pięciu minutach przeważyła jakość indywidualna gości: od połowy z piłką biegł Sane, w polu karnym przełożył na lewą nogę i uderzył poza zasięgiem bramkarza Bena Fostera. Jeszcze w samej końcówce Robson-Kanu powinien wyrównać i doprowadzić do dogrywki, lecz trafił w słupek i porażka WBA stała się faktem.
Porażka, która Tony’ego Pulisa jednak nie zaboli. Przede wszystkim dlatego, że jego drużynie udało się długo zatrzymywać rozpędzone City – piętnaście goli strzelonych w poprzednich trzech meczach – sprawić wiele problemów i podnieść po niełatwym starcie. Również sprawdzić konkretny system w trudnych warunkach przed ligowym wyjazdem do Londynu na mecz z Arsenalem (poniedziałek, godz. 21:00). – A przecież stworzyliśmy sobie sporo sytuacji przeciwko jednej z najlepszych drużyn w Europie, nie tylko w Anglii – dodawał walijski szkoleniowiec.
Także w kontekście gry Krychowiaka jego menedżer powinien być zadowolony. W drugiej połowie to właśnie Polak był wyraźnym liderem w drużynie, dodatkowo wytrzymał trudy spotkania, choć ostatni raz porównywalny wysiłek znosił jedenaście miesięcy temu. Pulis przyznawał w weekend, że Krychowiakowi jeszcze brakuje do najwyższej formy pod względem wytrzymałości i szybkości, lecz inteligencją, opanowaniem oraz umiejętnościami i tak wyróżniał się z zespołu. To wrażenie również jego nowych kolegów. – Jest taki spokojny, kontrolujący sytuację – przyznawał Ben Foster. – To świetny zawodnik, jakiego w ostatnich latach często nam brakowało.
Przed zbliżającymi się ostatnimi grupowymi meczami eliminacji mistrzostw świata już widać, że Krychowiak trafił do środowiska, które na ten moment kariery pasuje mu idealnie. Nie tylko dzięki regularnej grze, lepiej dopasowanej taktyce do jego atutów, ale też dla przypominania w starciach z takimi drużynami, jak Manchester City, jakie atuty sprawiły, że stawiano go w czołówce defensywnych pomocników Europy. To wcale nie było tak dawno temu i nie zmieniło się tak wiele, by Krychowiak nie mógł w dalszej perspektywie wrócić do tego miejsca.
Michał Zachodny