Aktualności
Walukiewicz i Glik – jedna liga, a dwie inne szkoły obrony. „Sebastian to przeciwieństwo Kamila”
Glik i Walukiewicz są przykładem na to, ile w piłce znaczy dekada. Między nimi jest dwanaście lat różnicy, i na tej podstawie można zaobserwować jak zmienił/zmienia się piłka. To głównie inne zachowania, sposób poruszania się po boisku. I w tych elementach widać największe różnice w grze 20-letniego Walukiewicza oraz 32-letniego Glika. Dziś obaj grają w tej samej lidze i potwierdzają słuszność stawiania na nich. Każdy daje co innego swojej drużynie, odpowiednio Cagliari Calcio oraz Benevento Calcio.
Mistrz kontra uczeń
– Tu nawet nie ma co silić się na porównanie doświadczenia, bo Kamil bije w tym względzie Walukiewicza na głowę. Na nim spoczywa też większa odpowiedzialność. W ostatnim czasie prezentuje się bardzo dobrze. Ale i Walukiewiczowi trzeba oddać, co należy. Świetnie wprowadził się do Serie A, otwiera sobie drzwi do wielkiej piłki. Dla Cagliari to inwestycja w przyszłość – mówi Piotr Czachowski, który w stacji Eleven Sports komentuje mecze ligi włoskiej.
Właśnie przyszłość to słowo klucz w kontekście analizy dwóch polskich obrońców. O ile to, co najlepsze Glik wydaje się mieć za sobą – bagaż doświadczeń dźwiga spory (171 gier w Torino FC, 167 występów w AS Monaco, 79 meczów z orzełkiem na piersi, wzbogacone to wszystko mistrzostwem Francji) – o tyle Walukiewicz wstępuje w taki świat.
– Sebastian szybko załapał o co chodzi we Włoszech z grą w obronie, postęp w jego grze jest zauważalny z każdym meczem, z każdą rywalizacją. Dużo lepiej się ustawia, lepiej wprowadza piłkę do gry, chociaż zawsze się wyróżniał w tym elemencie. Kamil jest raczej na krzywej spadającej, z drugiej strony myślę, liczę na to, że zdobyte doświadczenie pozwoli mu jeszcze jakiś czas utrzymać swój poziom. Na EURO bardzo to się przyda – podkreśla Czachowski.
Glik fachowiec, Walukiewicz baczny obserwator
Włosi chwalą sobie i postępy w grze Walukiewicza i spokój oraz opanowanie, jakie w szeregi Benevento wprowadza Glik. Zarówno 20-latek z Polski, jak i 32-letni, 79-krotny reprezentant Polski wystawiają dobre świadectwo polskim, środkowym obrońcom. Kibice calcio (zwłaszcza fani Torino, którzy uwielbiają Glika) oraz dziennikarze zajmujący się na co dzień ligą włoską mają dobre zdanie o polskich defensorach.
– Kamil to profesor. Trener Filippo Inzaghi, jeszcze nigdy nie zrezygnował z niego. Rozegrał maksymalną liczbę minut. Imponujące! On ma wiele zalet. W pierwszej kolejności wymieniłbym odpowiedni charakter, co sprawia, że w każdym zespole, w którym występował, prowadzi linię defensywną. Tak było w barwach Torino, gdy grał w ustawieniu z trzema obrońcami, potem w Monaco, obecnie w Benevento, w reprezentacji. Był liderem formacji w ustawieniu z trójką, jest liderem w ustawieniu z czwórką. To największa wartość Kamila – komentuje specjalnie dla Łączy Nas Piłka włoski dziennikarz, współpracujący z kilkoma redakcjami, autor książek o reprezentacji Polski Alberto Bertolotto.
Kamila Glika nie uważa za demona szybkości, za to ceni sobie zdecydowanie 32-latka. – Wie, jak umiejętnie się poruszać na boisku. Jest bardzo mocny w pojedynkach jeden na jeden. Z tego powodu wygląda jak obrońca rodem z lat 80-tych, kiedy nie było jeszcze modne krycie strefowe. Nie ma sobie równych przy stałych fragmentach gry. Podsumowując, gdybym był dyrektorem sportowym jakiegoś klubu, Glik byłby jednym z pierwszych piłkarzy, których bym wybrał do składu – przyznaje Bertolotto.
A Walukiewicz? – Niezwykle perspektywiczny piłkarz. Pasuje do dzisiejszego futbolu. Bardzo dobrze czuje się z piłką przy nodze, dzięki czemu może zaczynać akcje drużyny. Ponadto, co najważniejsze dla obrońcy, nie boi się starć jeden na jeden. W swoim debiucie w pierwszym składzie we włoskiej piłce zmierzył się z Cristiano Ronaldo. I wypadł dobrze. Można powiedzieć, że ma szczęście, iż trafił na Eusebio Di Francesco, który nie ma problemów, by stawiać na młodych zawodników – tłumaczy włoski dziennikarz.
Siła młodości, mądrość wieku
Także droga 3-krotnego oraz 79-krotnego reprezentanta Polski jest inna. Z drugiej strony obaj startowali z poziomu ekstraklasy. Walukiewicz ograł się w Pogoni Szczecin, w wieku 18 lat wyjechał na Półwysep Apeniński. Polskę opuszczał z renomą świetnie rokującego. Przeszedł wszystkie szczeble w piłce reprezentacyjnej. Na Sardynię wyjechał po kolejną naukę.
Glik natomiast w młodym wieku próbował swoich sił w klubach hiszpańskich. Terminował w Realu Madryt. W sezonach 2008/09 i 2009/10 przywdziewał koszulkę Piasta Gliwice. Stamtąd, mając 22 lata, przeniósł się do US Palermo, które potem wypożyczyło go do SSC Bari. Później było Torino FC i status w tym klubie piłkarza nie do ruszenia. Nosił opaskę kapitańską „Byków”, cieszył się szacunkiem, uznaniem, poważaniem. Zaczął znaczyć coraz więcej w drużynie narodowej. W kadrze Adama Nawałki był ważnym filarem, czołową postacią. Apogeum swojej formy w reprezentacji osiągnął w latach 2015-18.
– Dla rozwoju Sebastiana świetne jest, że ma u boku Diego Godina. Walukiewicz to ktoś, kto ma podnosić poziom gry defensywy Cagliari. Pracuje na to, aby zostać takim fachowcem jak Glik. Można zauważyć, że jest z innej szkoły obrońców. Dziś obrońca nie jest tylko osobą od bronienia, czy kimś, kto skupi się na odbiorze piłki. To ktoś, kto musi szybko myśleć, przewidywać, gdzie zagrać, jak szybkim podaniem uruchomić akcję. Sebastian wpisuje się w te ramy nowoczesnego obrońcy. Tutaj ma przewagę nad swoim starszym kolegą: jest młodszy, szybszy, zwinniejszy. Odbierając piłkę w środkowej strefie, stwarza przewagę. Glik szkolony był inaczej. Kiedyś zawodnicy na jego pozycji mieli inne zadania, obowiązki – zaznacza Czachowski.
Co by nie mówić na temat młodszego i starszego reprezentanta Polski, jakich by porównań nie użyć, to przecież Glik jest zawodnikiem z renomą, z wysokim statutem w kadrze, Walukiewicz zaś dobija się do pierwszej reprezentacji. Jeśli jednak 20-letni zawodnik Cagliari w takim tempie będzie się rozwijał, to stoper Benevento nie musi się martwić o swojego następcę. A przecież stały progres robi Jan Bednarek. Walukiewicz – Bednarek – przyszła para reprezentacyjnych obrońców?
– Kamil to szkielet reprezentacji, kręgosłup, na którym opiera się zespół Jerzego Brzęczka. Sebastianowi na razie pozostaje walka z Bednarkiem o miano drugiego stopera reprezentacji. Na pewno będzie potrzebował dużo gry, żeby być miłą niespodzianka w polskiej kadrze na EURO. Mam wrażenie, że on cały czas robi krok do przodu. Nie po to poszedł do Cagliari, żeby ostać się w nim na stałe. Przewiduję, że Cagliari zrobi z Walukiewiczem to, co Genoa zrobiła z Piątkiem, czyli sprzeda za duże pieniądze. Glik był inaczej wychowany, inaczej Walukiewicz. Sebastian ma świeższe spojrzenie na futbol, co przekłada się na jego grę w Serie A. Rozwija się, idzie w tym kierunku, by kiedyś być lepszym od Kamila – puentuje ekspert Eleven Sports.
Na razie to Glik jest w tym duecie profesorem, a Walukiewicz ma dobry wzorzec kogo naśladować. Kopią Kamila nigdy nie będzie z wielu powodów, ale czas działa na korzyść młodego zawodnika. Kiedyś uczeń przerośnie nauczyciela.
Piotr Wiśniewski