Aktualności
Tak awansowali Polacy: osiem kroków do UEFA EURO 2020
Unikalnym, ponieważ rozgrywanym w dwunastu miastach dwunastu krajów. Będą to Mistrzostwa Europy całego kontynentu: od Dublina do Baku, od Petersburga do Rzymu. Będzie to dla wszystkich uczestników wielkie logistyczne wyzwanie, ale też możliwość poznania różnych kultur piłkarskich i się atmosfery turnieju poza granicami jednego kraju.
Droga do UEFA EURO 2020 dla Polaków zaczęła się od jednego z najtrudniejszych wyzwań: w Wiedniu z Austrią. Tam będący w znakomitej formie w sezonie 2018/19, Krzysztof Piątek zagwarantował drużynie Jerzego Brzęczka zwycięstwo. – To bardzo ważne zwycięstwo. W pierwszej połowie nie graliśmy tak, jak sobie zakładaliśmy. Zwłaszcza na skrzydłach zostawialiśmy rywalom zbyt dużo miejsca. W przerwie dokonaliśmy jednej zmiany, by ten element poprawić i po przerwie wyglądaliśmy dużo lepiej – analizował po spotkaniu selekcjoner.
Jednak już po kilku dniach kibice w Polsce mogli na własne oczy przekonać się, jak niewygodna jest to grupa – ze słabszą Łotwą biało-czerwoni musieli czekać na pierwszego gola w Warszawie aż do 76. minuty i pierwszego w eliminacjach trafienia Roberta Lewandowskiego. Drugą bramkę i zwycięstwo zagwarantował Kamil Glik. – Brakowało nam skuteczności, ale jesteśmy zadowoleni, że po dwóch meczach mamy sześć punktów, trzy bramki strzelone i zero straconych. Wspólnych treningów nie mamy zbyt dużo, ale każde następne zgrupowanie i powtarzanie pewnych schematów polepszy współpracę na boisku – tłumaczył Jerzy Brzęczek.
Każda przerwa na mecze eliminacji dla polskiego zespołu zaczynała się od wyjazdu, a w czerwcu był jeden z tych najtrudniejszych – do Skopje na mecz z Macedonią Północną. I również tam Krzysztof Piątek okazał się bohaterem, znów po rzucie rożnym wbijając piłkę do bramki. Po kilku dniach już z większą swobodą i rozmachem biało-czerwoni rozbili Izrael (4:0) i, co okazało się równie istotne, byli na tym etapie jedynym zespołem, który jeszcze nie stracił gola. W Warszawie trzeci raz do siatki w eliminacjach trafił Krzysztof Piątek, a swoje bramki dołożyli Lewandowski, Kamil Grosicki i, po raz pierwszy w reprezentacyjnej karierze, Damian Kądzior. – Spełniłem swoje marzenie. Niedawno grałem w pierwszej lidze, teraz strzeliłem gola na Narodowym – mówił uradowany skrzydłowy reprezentacji Polski.
We wrześniu przyszedł kryzys i w Ljubljanie Polacy pierwszy raz przegrali: najpierw strzelił Aljaż Struna po rzucie rożnym, a zwycięstwo Słowenii zapewnił Andraż Sporar indywidualną akcją z kontry. – Przed spotkaniem wszyscy pisali i mówili, że już awansowaliśmy na Euro, a my powtarzaliśmy, że droga do turnieju wciąż jest długa i walka potrwa do samego końca. To chyba był odpowiedni moment, by na nasze rozpalone głowy wylać zimną wodę z lodem – przyznawał Jerzy Brzęczek.
Reakcja musiała nadejść przeciwko Austrii w Warszawie, gdzie biało-czerwoni zwrócili się w stronę atutów defensywnych. Chociaż świetną okazję przed przerwą miał Robert Lewandowski, to równie istotne były interwencje w defensywie oraz kolejne czyste konto. – Ten punkt trzeba szanować, bo w perspektywie mamy dwa mecze z rywalami trochę słabszymi. Jeśli je wygramy, to może nawet matematycznie będziemy już na mistrzostwach Europy – komentował Kamil Glik. Polacy utrzymali pierwsze miejsce w grupie i trzypunktową przewagę nad najgroźniejszymi rywalami.
W październiku słowa obrońcy potwierdziły się: dwa zwycięstwa oznaczały awans na UEFA EURO 2020. Pierwsza misja w trakcie tej przerwy była łatwiejsza od drugiej – w Rydze wystarczył kwadrans do zapewnienia sobie komfortu w meczu z Łotwę dzięki dwóm składnym akcjom i golom Roberta Lewandowskiego. Kapitan reprezentacji Polski dzięki temu spotkaniu wyszedł na prowadzenie w wewnątrz drużynowej klasyfikacji strzelców, bo jeszcze na kwadrans przed końcem skompletował swojego szóstego hat-tricka w reprezentacji.
– Wykonaliśmy zadanie. To było pewne, spokojne zwycięstwo – skomentował w TVP ten mecz Lewandowski. – Zawsze można strzelić więcej bramek. Na początku mieliśmy sytuacje i strzeliliśmy bramki. W drugiej połowie trochę zabrakło zimnej krwi. Ten mecz może być spotkaniem, które da spokój i pozytywnego kopniaka. Teraz wszystko jest w naszych rękach. W niedzielę chcemy postawić „kropkę nad i” – dodał.
Właśnie w Warszawie na stadionie PGE Narodowym trzeba było jeszcze potwierdzić jakość przeciwko Macedonii Północnej, która cztery dni wcześniej pokonała Słowenię. Wreszcie finisz gwarantujący awans pokazał wszystkie atuty: Polacy zwyciężając 2:0 utrzymali siódme czyste konto w ósmym spotkaniu, a do tego gole cierpliwie grającej drużynie zagwarantowali Przemysław Frankowski oraz Arkadiusz Milik, po asystach Roberta Lewandowskiego. Może i na bramki kibice musieli czekać do ostatniego kwadransa, lecz to był najbardziej przekonujący mecz zespołu Jerzego Brzęczka: w pressingu, w składności i dominacji na boisku.
To oczywiście nie koniec eliminacji, przed Polakami jeszcze dwa spotkania: z Izraelem w Jerozolimie i przeciwko Słowenii w Warszawie. Listopadowe mecze mają równie istotne znaczenie dla ekipy Jerzego Brzęczka, ponieważ od tych wyników zależne jest rozstawienie w losowaniu UEFA EURO 2020. Zwycięzcy grup eliminacji będą mieli zagwarantowany pierwszy koszyk. Impreza na której biało-czerwoni poznają swoich rywali w przyszłorocznej imprezie odbędzie się już 30. listopada w Bukareszcie.