Aktualności
Sezon polskich bramkarzy we Włoszech. Szczęsny, Skorupski i Drągowski w topowej formie
Juventus Turyn, FC Bologna, AC Fiorentina – w tych klubach najlepszej ligi we Włoszech trenerzy mogą spać spokojnie, bo wiedzą, że w bramce stoi fachowiec najwyższych lotów (akurat w Juventusie takich specjalistów jest więcej, ale nie o tym), który w momencie krytycznym stanie na wysokości zadania, pomoże drużynie. Andrea Pirlo, Sinisa Mihajlović, Cesare Prandelii, a wcześniej Giuseppe Iachini na swoich bramkarzach w trwającym sezonie z pewnością nie zawiedli się. Forma, jaką prezentuje polskie trio, pokazuje, że osławiona kiedyś „polska szkoła bramkarzy” ma się bardzo dobrze. Jej jedni z najlepszych przedstawicieli, czyli Wojciech, Łukasz i Bartłomiej budują markę klasowego golkipera znad Wisły.
Znów najlepszy
Przesada? Niekoniecznie. Wojciech, Łukasz i Bartłomiej spisują się w trwających rozgrywkach bez zarzutu. Jeśli chodzi o średnią not w SofaScore na swojej pozycji zajmują odpowiednio 6. miejsce (Skorupski – 6,99), 7. (Szczęsny – 6,96), 15. (Drągowski – 6,83). Może całościowo nie oddaje to w pełni tego, co robią na boisku, ale pojedyncze mecze już tak. Takich „pojedynczych” wyskoków każdy z nich miał co najmniej kilka. Choćby Skorupski, który 16 stycznia wrócił do bramki Bolonii po przerwie spowodowanej kontuzją, w trzech meczach, kiedy znów jest numerem jeden, bronił fantastycznie. W przegranych starciach z Juventusem Turyn (0:2) i AC Milanem (1:2) był pierwszoplanową postacią ekipy Sinisy Mihajlovicia. Wie coś o tym Zlatan Ibrahimović. Jego strzały z gry Skorupski zatrzymał w sobie tylko wiadomy sposób. Obronił także karnego Szweda. Wysokie noty posypały się lawinowo. Włoskie media pisały o „cudzie” w bramce, magnesie w rękawicach Polakach. Bardziej wymowne było jednak stwierdzenie „znowu najlepszy”. Tylko tymi trzema meczami zapracował na ogólną ocenę 8,00 w SofaScore, co dało mu piąte miejsce w klasyfikacji najlepszych zawodników stycznia.
4-krotny reprezentant Polski w dwóch meczach tego sezonu zdołał zagrać na zero z tyłu. Szczęsny, z którym się niedawno mierzył, trzykrotnie opuszczał boisko bez strat. Ten drugi raz (pierwszy w 1. kolejce z Sampdorią Genua, trzeci znów przeciwko Sampdorii) miał miejsce właśnie w rywalizacji z Bolonią Skorupskiego. W tym meczu zresztą błysnęli obaj polscy bramkarze. Skorupski popisał się przy strzałach Cristiano Ronaldo (i późniejszej dobitce Federico Bernardeschiego), Westona McKenniego. Szczęsny uchronił kolegę z zespołu, Juana Cuadrado przed golem samobójczym. Wykazał się dużą przytomnością umysłu i refleksem, zatrzymując uderzenie Kolumbijczyka. Włoscy dziennikarze nie mogli się nachwalić postawy Polaków.
Zdana próba charakteru
Portal fbref.com prowadzi szczegółowe statystyki piłkarskie. Z jego wyliczeń wynika, że Szczęsny z 50 strzałów obronił 36. To skuteczność na poziomie 70 procent. Skorupski zatrzymał 47 z 65 uderzeń (71 procent). Drągowski skutecznie interweniował w przypadku 50 uderzeń z 76 lecących w światło jego bramki (65 procent). Tak się składa, że golkiper Fiorentiny ma najwięcej „czystych kont” spośród Polaków – pięć (przy dwóch Skorupskiego i trzech Szczęsnego). Najmłodszy z polskiej grupy bramkarzy występujących w Serie A może pochwalić się także najlepszą statystyką obronionych rzutów karnych. „Drążek” obronił dwie „jedenastki” – Francka Kessiego z Milanu oraz Joao Pedro z Cagliari, i nie ma pod tym względem sobie równych w stawce. Co ciekawe, polscy zawodnicy są drugą najlepiej broniącą rzuty karne nacją w lidze. Bo przecież także Skorupski raz zatrzymał wykonawcę karnego. Włoscy bramkarze, których broni dużo więcej w Serie A, zdołali zatrzymać sześć „jedenastek”.
Ten sezon co chwilę stanowi potwierdzenie jakości bramkarzy z Polski, czego dowodem są kapitalne interwencje trójk. Będąc bardziej precyzyjnym, trzeba wspomnieć, iż oni wywierają mocny wpływ na grę swoich drużyn. – O ile Wojtek do swojej klasy zdążył nas przyzwyczaić, o tyle bardzo cieszy forma jego młodszych kolegów z reprezentacyjnej bramki. Kariera tej trójki w Italii, patrząc na przeszłość, jest zadziwiająca. Kiedy trafiali do Włoch w różnym momencie to myślę, że nikt nie postawiłby pięciu euro na to jak ich kariera się rozwinie. Za Szczęsnym ciągnęła się opinia wiecznie zdekoncentrowanego. Że niby wszystko potrafi, ale zawsze jakiś błąd mu się przydarzy. Wydawało się, że w Rzymie po jednym czy drugim błędzie zjedzą go na śniadanie – mówi Łączy Nas Piłka dziennikarz Canal+, piszący o włoskiej lidze w „Piłce Nożnej”, autor jednej z książek o Juventusie Tomasz Lipiński.
– Tak samo Łukasz. Były głosy: „Skorupski w Romie? Gdzie tam, swoje odsiedzi i wróci szybko do Polski”. Pamiętamy, że gdy był w Górniku najmocniejsze polskie kluby wcale się o niego nie biły. A opinie o Drągowskim? Młody, skazany na ławkę, zapewne szybko mu się to znudzi. I co? Wszyscy trzej pokazali umiejętności, zdali próbę charakteru. Bardziej mam tu na myśli Skorupskiego i Drągowskiego, którzy po pierwszych trudnych miesiącach, spędzonych na ławce i po wcześniejszej fali krytyki, postanowili zejść niżej do Empoli, by potem wystrzelić i bronić na wysokim poziomie. Dziś cała trójka cieszy się we Włoszech świetną opinią – dodaje.
Szczęsny w wersji 2.0
W Juventusie czołową rolę odgrywa Szczęsny. Pisaliśmy już, jak zmienia się gra Szczęsnego za kadencji Andrei Pirlo, rewolucja w sposobie gry 49-krotnego reprezentanta Polski została zauważona także przez Włochów. – W tym tygodniu na stronie ultimouomo.com pojawił się obszerny artykuł o Szczęsnym. Tytuł brzmi: „Wojtek Szczęsny è sottovalutato?”. Tłumacząc na polski: „Czy Wojtek Szczęsny jest niedoceniany?”. Są tutaj m.in. statystyki Wojtka. Dostaje on od kolegów średnio w meczu 20,3 podania, sam podaje 30 razy w trakcie 90 minut. To o osiem więcej prób niż w poprzednim sezonie. Dokładność wynosi 90,9 procenta. Autor zastanawia się, dlaczego Wojtek stawiany jest w jednym szeregu z najlepszymi bramkarzami świata Alissonem, Manuelem Neurem i to o nich więcej się mówi i pisze. U innych bramkarzy widać większą brawurę w interwencjach, dają spektakl. U Wojtka wszystko jest mocno stonowane. Mi z kolei podoba się ten jego spokój. We Włoszech piłka włożona jest w sztywne ramy taktyczne, nie ma tam miejsca na luz, którym odznacza się Wojtek, który jest uosobieniem Latynosa. Typowy obraz Wojtka? Z meczu meczu z Bolonią, kiedy wybija nad poprzeczkę strzał swojego kolegi z zespołu Cuadrado, po paradzie szeroko się uśmiecha – komentuje Lipiński.
Innymi cechami osobowościowymi i warsztatem odznaczają się Polacy z Fiorentiny oraz Bolonii. – Bartek wybrał sobie kapitalny wizerunek Wikinga. Zyskał tym dużą ciekawość kibiców. Ma wszystko, co najważniejsze dla bramkarza. Sposobem poruszania się, sylwetką, parametrami fizycznymi, niedaleko mu do młodego Buffona. To jest kwestia czasu aż zgłosi się po niego większy włoski klub. Skorupski znalazł sobie świetną odskocznię. Okrzepł w Empoli. Nabrał pewności siebie. Jego brak mocno odczuwała drużyna. Wrócił w wielkim stylu. Jakby ta chwila oderwania od codziennej rutyny spowodowała, że wrócił inny. Grę Łukasza ogląda się z wielką przyjemnością. W tej chwili to najlepszy piłkarz Bolonii – zaznacza nasz rozmówca.
Przykładów potwierdzających wysoką formę piłkarzy, którzy razem mają 54 gry w drużynie narodowej i blisko 400 spotkań w Serie A, można by mnożyć i mnożyć. – Szczęsny, Skorupski i Drągowski są polskim oknem wystawowym na świat – kończy Lipiński.
Piotr Wiśniewski