Aktualności
Robert Lewandowski: Jestem w pełni do dyspozycji trenera
Przed zgrupowaniem wiele mówiło się o zdrowiu najlepszego strzelca w historii reprezentacji Polski i zabiegu, który ma przejść. – Mój ogólny stan zdrowia jest zadowalający. Nie odczuwam żadnego bólu, dyskomfortu, jestem dyspozycyjny w takim samym zakresie, jak przed każdym innym meczem. Nie przeszkadza mi to w żadnych ćwiczeniach, ani siłowych, ani biegowych. Jeśli chodzi o sam zabieg, zapewne przejdę go pod koniec roku, w grudniu, nie znam jednak jeszcze dokładnego terminu. Możemy śmiało poczekać, radzę sobie z tym od dłuższego czasu i wszystko jest w porządku. Mogę trenować i grać na maksimum możliwości. Przygotowujemy się najlepiej, jak potrafimy, bo chcemy te mecze wygrać – uspokoił sam zainteresowany.
Występujący na co dzień w Bayernie Monachium napastnik odniósł się do minionych meczów kwalifikacji mistrzostw Europy. – W dwóch poprzednich spotkaniach widać było krok do przodu, jaki wykonaliśmy. Nie chodzi tylko o wyniki, ale także postępy taktyczno-techniczne. Wiem, że z każdym kolejnym meczem będzie wyglądało to jeszcze lepiej. Przed nami jeszcze dwa mecze kwalifikacji mistrzostw Europy, to nie będą spotkania towarzyskie. Nie chodzi już tylko o pierwszy koszyk, w którym się znajdziemy w przypadku zwycięstw, po prostu chcemy grać coraz lepiej i popełniać coraz mniej błędów. Teraz mamy nieco dłuższe zgrupowanie, więcej treningów może nam dać lepsze zrozumienie taktyczne. Zachowanie z piłką i bez niej, właściwe ustawianie się na boisku – to elementy, nad którymi zawsze trzeba pracować. Przygotowujemy się najlepiej, jak potrafimy, bo chcemy te mecze wygrać – zaznaczył. – Poza tym zgrupowaniem przed mistrzostwami Europy czeka nas tylko jeszcze jedno, marcowe spotkanie. Nie mamy czasu na eksperymenty, musimy skupić się na szlifowaniu i dopracowywaniu rzeczy, które można poprawić. W piłce nożnej w tak krótkim okresie nie da się zmienić gry o 180 stopni. Musimy stawiać małe kroki w odpowiednim kierunku, który obraliśmy i w którym podążamy – dodał.
Mecz ze Słowenią będzie ostatnim starciem w barwach narodowych dla Łukasza Piszczka. Z Lewandowskim znają się doskonale, przywdziewali bowiem razem koszulkę klubową, jak i reprezentacyjną. – Łukasz Piszczek to mój dobry kolega, z którym spędziłem wiele lat w klubie i reprezentacji Polski. Pokazał, jak można diametralnie zmienić pozycję boiskową grając już na poziomie Bundesligi i stać się jednym z najlepszych na świecie. Mając taką osobę w zespole gra się łatwiej, jednak coś się kończy, a coś zaczyna. Łukasz kończy reprezentacyjną karierę, przed nim piękny moment pożegnania, ale też smutny, jak w przypadku każdego rozstania. Wiemy, co Łukasz zrobił dla tej drużyny, teraz nadejdzie czas jego następców. Trzeba go godnie zastąpić, dobrze, że na tym zgrupowaniu jeszcze będzie mógł przekazać młodszym kolegom kolejne wskazówki. Łukasz jest osobą dość skrytą, cichą, ale lubiącą się uśmiechać. To niezwykle pogodny facet, który rzadko pokazuje emocje, ale pewnych rzeczy nie potrafi ukryć. Ma optymistyczne podejście, którym zaraża, umie rozładować napięcie. Wprowadzał do reprezentacji sporo fajnej atmosfery. „Piszczu” na pewno zostanie zapamiętany przez kibiców naszej drużyny. Należy mu się ogromny szacunek – podkreślił Lewandowski.
Robert Lewandowski odniósł się także do swojej doskonałej dyspozycji w bieżącym sezonie. – Zmieniłem kilka rzeczy w swoim treningu. Jest to poparte mnóstwem analiz i dotyczy zarówno jakości ćwiczeń, jak i intensywności. Po rozpoczęciu sezonu troszkę zmieniło się też w sposobie zachowania na treningu, a także regeneracji. Wszystko to ma wpływ na to, jak czuję się fizycznie. Dzięki temu łatwiej mi się poruszać po boisku. W czasie meczu skupienie musi być pełne, na podjęcie decyzji mamy tylko milisekundy, więc ciało musi czuć się dobrze. Widzę u siebie efekty tych zmian, mam najlepsze wyniki badań wydolnościowych w całej swojej karierze. Wiek to tylko liczba, a ja chcę cały czas się rozwijać. Organizm człowieka jest czymś nieodgadnionym, trudno znaleźć wszystkie ograniczenia, ale trzeba być przy tym bardzo ostrożnym – zakończył „Lewy”.