Aktualności
Potwierdźcie to jeszcze raz!
Selekcjoner reprezentacji Polski wyliczać problemów reprezentacji nie lubi, nawet samego słowa „problem” nie da się od niego usłyszeć, Adam Nawałka woli mówić o „wyzwaniach”. Także te eliminacje jakby potwierdzały jego nastawienie: ilekroć wszystkim wydaje się, że szkoleniowiec ma kłopot, on już wciela w życie przygotowane i przemyślane rozwiązania.
Spójrzmy na to również z perspektywy reprezentantów Polski. Dla nich wyzwaniem po Euro 2016 było – cytując selekcjonera z pierwszej konferencji przed rozpoczęciem eliminacji MŚ – „potwierdzenie pozycji pośród najlepszych drużyn na świecie”. I im wyższą pozycję biało-czerwoni zajmowali w rankingu FIFA, tym presja i potrzeba potwierdzenia jakości rosła. Z każdym kolejnym spotkaniem coraz mocniej podkreślał to Robert Lewandowski, kapitan reprezentacji Polski.
Selekcjoner i piłkarze wyzwań mieli sporo: zaczynając od kwestii wewnątrz-meczowych, jak i spraw, które działy się poza boiskiem, poza zgrupowaniami. W pierwszym przypadku za przykłady mogą służyć odrobienie strat przez Kazachstan w pierwszej kolejce (2:2), później walka o utrzymanie zwycięstwa z Danią (3:2), wyrównujący gol Czarnogóry w Podgoricy (2:1), aż nawet po niekorzystny początek spotkania z Danią. Druga kategoria to głównie kontuzje i rotacje: długa przerwa Arkadiusza Milika, problemy Grzegorza Krychowiaka w Paryżu, absencje Michała Pazdana, Kamila Glika… Także wliczyć w to można reakcję po pierwszym meczu z Armenią, gdy wokół reprezentacji zrobiło się głośno, ale w niełatwym dla Adama Nawałki kontekście.
Mimo to selekcjoner zakończenie tego pierwszego meczu z Armenią pamięta doskonale. Potrafi dokładnie przypomnieć, co się działo, wskazać, kto do kogo podawał i nawet jak przebiegała akcja rywali chwilę wcześniej. Bo mogło się skończyć porażką, gdyby przeciwnicy byli skuteczniejsi. Jednak szkoleniowiec woli wskazywać na to, jak jego piłkarze zareagowali, gdy mieli kilkadziesiąt sekund do końca: Fabiański do Błaszczykowskiego, ten do Krychowiaka, który podbiegł pod pole karne Ormian, ale zagrał do lewej do Kapustki. Skrzydłowy został sfaulowany, gdy już upływał doliczony czas gry.
To, co stało się później jest dla Adama Nawałki potwierdzeniem determinacji i charakteru zwycięzców. Pokazuje, że przekonanie zespołu do własnych umiejętności jest zawsze – nawet, gdy sprawy nie układają się po myśli zespołu. I selekcjoner potrafi podać tego kolejny przykład: mecz z Kazachstanem kilka dni po katastrofie w Kopenhadze. Podniesienie drużyny i niemal odwrócenie wyniku – z 0:4 na 3:0 – nawet przy różnicy w klasie rywali było sporym osiągnięciem. Drużyna była osłabiona i w szoku po porażce z Danią, lecz na tym etapie ciągłej jej budowy, rozwoju potrzebowała wstrząsu oraz dostrzeżenia, jak wiele uwagi i skupienia wymaga praca wszystkich, nie tylko zawodników.
- Czujemy się mocniejsi o to spotkanie – mówi teraz Adam Nawałka. – Rozgraniczamy wiarę od tego, co robimy. Mamy plan, który uwzględnia zagrożenia związane z konkretnym meczem, naszą drużyną i przeciwnikiem. I to z planu wynika spokój, olbrzymia wiara. Drużyna, którą prowadzę ma bardzo duże możliwości, to zgrany kolektyw, zawodnicy doskonale rozumieją się na i poza boiskiem.
Dwa ostatnie mecze eliminacji są idealnym momentem, by potwierdzić raz jeszcze, że reprezentacja po ostatnim wstrząsie się nie zmieniła: choć znów nie ma Milika, choć znów z formą i grą w klubach jest u niektórych piłkarzy różnie. Ale wcześniej biało-czerwoni imponowali solidnością, podejściem do każdego spotkania. Dlatego reprezentacja prowadzona przez Nawałkę przegrywa tylko raz na rok. Dlatego zawodnicy mogą zawodzić w swoich ligach, lecz po dwóch treningach i kilku rozmowach z selekcjonerem prezentują się świetnie. Dlatego niemal od trzech lat – trzecia rocznica zwycięstwa 2:0 z mistrzami świata przypadnie kilka dni po eliminacjach – kibice traktują zespół i jego mecze jako coś wyjątkowego. Podobnie podchodzą do tego piłkarze: wystarczy spytać najstarszych kadrowiczów, najmłodszych i tych pośrodku.
Łatwo powiedzieć: zagrajcie to jeszcze raz. Poza wyjątkami w tych eliminacjach to nie jest zespół, który wygrywał łatwo, wysoko. Ale w poprzednich też tak nie bywało zawsze. Ostatnim razem, gdy reprezentacja miała tak mało czasu na trening, mecze były czwartek-niedziela, a zespół był pod taką presją, to Polska wywalczyła remis w Szkocji (2:2) i zwycięstwem z Irlandią (2:1) potwierdziła awans do mistrzostw Europy. Wtedy były wielkie nerwy, gol Lewandowskiego w ostatniej akcji w Glasgow, gra pod napięciem do ostatnich chwil eliminacji. I to doświadczenie jest też przewagą biało-czerwonych nad resztą, aspektem już teraz pozwalającym sądzić, że nawet gdy zrobi się gorąco, to nadal będzie to reprezentacja chłodnych głów.
Michał Zachodny