Aktualności

[REPORTAŻ] Krystian Bielik w Derby, czyli inwestycja razy trzy

Reprezentacja31.08.2019 

Świetny występ na Wembley zwieńczony awansem swojej drużyny, dwa gole w młodzieżowych mistrzostwach Europy, rekordowy transfer oraz pierwsze powołanie do seniorskiej reprezentacji – żaden z polskich piłkarzy nie może pochwalić się tak emocjonującym latem. Jednak po wizycie w Derby można odnieść wrażenie, że to tam o Krystianie Bieliku więcej się mówi i od niego oczekuje, niż w Polsce.

Po pierwsze, to było wyjście ze strefy komfortu. Po czterech latach Londyn stał się jego domem – dosłownie, z mieszkaniem kupionym na własność. Tam stworzył swoje otoczenie z poznanych polskich i angielskich przyjaciół, miał ulubione miejsca, czy wreszcie wciąż ma dziewczynę. A i oferta piłkarska w tej metropolii jest bodaj największa w Europie, nie tylko skupiając się na Premier League.

Po drugie, to było wejście w nieznane. – Z początku tak naprawdę nikogo nie znałem – mówi Krystian Bielik o pierwszych dniach w Derby County. Ale nie chodzi wyłącznie o nazwiska, bo cała sytuacja jest dla niego nowa. Jego transfer kosztował nowego pracodawcę rekordową w 136-letniej historii klubu sumę dziesięciu milionów funtów. Wcześniej ani w Legii, ani tym bardziej w Arsenalu nie obiecywano sobie po nim tak wiele i to od razu. To przywilej, ale i obciążenie.

Bielikowi pomogły młodzieżowe mistrzostwa Europy. W Derby słyszymy, że to dzięki turniejowi nowi fani mogli zobaczyć w pełni, jakim jest piłkarzem. W zespole Czesława Michniewicza strzelał gole Belgii oraz Włochom, wystąpił na pozycjach środkowego obrońcy i defensywnego pomocnika, pokazał siłę, jakość oraz inteligencję.

– Dla nas to okazja – zapewniał więc nowy trener Polaka, Phillip Cocu. Okazja, ale i inwestycja. W Derby nikt nie stara się ukryć, że dzięki pracy nad potencjałem Bielika wydana suma może się już po kilku latach klubowi zwrócić. Holender twierdzi, że kwota następnego transferu będzie nawet trzykrotnie pomnożona.

Zresztą w klubie latem też zaszły spore zmiany. Po nieudanej walce o awans do Premier League – Derby przegrało tam, gdzie Bielik wygrał z Charltonem, czyli w finale play-off na Wembley – z klubu odeszło trzech kluczowych, ale wypożyczonych z większych klubów piłkarzy. Do tego nie ma już na ławce rezerwowych Franka Lamparda, który z tą drużyną zaliczył swój debiutancki sezon w roli trenera. Jednak o aspiracjach świadczy zatrudnienie w roli menedżera Phillipa Cocu, który nie tylko był świetnym pomocnikiem, lecz już jest szkoleniowcem z osiągnięciami. Prowadząc PSV Eindhoven zwyciężał trzykrotnie w Eredivisie, dodał do tego Puchar Holandii oraz dwa Superpuchary.

A jednak Cocu ma mniejszy margines błędu, niż jego poprzednik. Lamparda szybko w Derby pokochano, bo wczuł się w potrzeby lokalnej społeczności kibiców, na konferencjach mówiąc to, co chciano usłyszeć, a na boisku odpowiadając na ich oczekiwania stylem gry zespołu. Holendra od Anglika różni to, że od swojej drużyny domaga się większej kontroli, niż pressingu. Podstawą jest atak pozycyjny, a nie szybkie ciosy po odbiorze piłki. I na razie wszyscy do tego się dopasowują, choć taka porażka jak 0:3 z Forest, największym rywalem z pobliskiego Nottingham, jest pierwszym sprawdzianem cierpliwości.

Bielik był pierwszym transferem Cocu, choć to wcale nie pomysł Holendra, by sprowadzić Polaka. Jeszcze gdy w klubie był Lampard mocno obserwowano poczynania 21-latka w Charlton Athletic. Z pozycji klubu była to naturalna decyzja. Dostrzeżono, jak szybko wzrosły notowania młodzieży, którą wypożyczono z Chelsea (Masona Mounta i Fikayo Tomoriego) i Liverpoolu (Harry’ego Wilsona) oraz to, że w zasadzie poza samą ich grą Derby na niczym nie zyskało. A w przypadku Bielika nie tylko jego potencjał, lecz również wiek predysponują go do potencjalnie większego zysku, niż w przypadku poprzedniego rekordowego transferu. Czeski napastnik Matej Vydra kosztował Derby osiem milionów funtów, a latem 2018 roku odszedł do Burnley za nieco ponad jedenaście – przebitka nie była imponująca również ze względu na to, że już jako 26-latek nie zrobił takiego wrażenia.

Teraz w kwestii Krystiana pierwszym punktem spornym wśród kibiców i mediów w Derby jest jego pozycja na boisku. W czwartek przed meczem z Brentford nie po raz pierwszy pytano, jaka będzie rola Polaka w Derby. – Oczywiście uważam, że może grać na obydwu pozycjach. Na razie jednak to ta w środku obrony wydaje się dla niego bardziej komfortowa, choćby dlatego, że miał tak mało czasu, by fizycznie popracować nad przygotowaniem przed wejściem w granie meczów dla naszej drużyny – tłumaczył Holender. Fani widzą potencjał Bielika i, jak słyszymy w klubie, nie jest to kwestia tego, że w którejś z ról radzi sobie słabiej. Wybór raczej dotyczy tego, gdzie może dać najwięcej swojej drużynie.

„The Brian Clough Way” łączy Derby z Nottingham, bo ten słynny szkoleniowiec prowadził obydwa zwaśnione kluby i to do największych sukcesów w ich historii. Z County zdobywał ich pierwsze mistrzostwo kraju (1971), z Forest – oprócz tego tytułu (1978) także dwukrotnie wygrał Puchar Europy (1979 i 1980).

Ale to bardzo odległe wspomnienie. Derby, choć z roku na rok coraz mocniej uczestniczy w rywalizacji o awans do wyższej ligi, ostatni raz w Premier League grało w sezonie 2006/07. I o tamtych rozgrywkach wszyscy najchętniej by zapomnieli: jedenaście zdobytych punktów to wciąż najgorszy dorobek na najwyższym poziomie w Anglii. Z kolei Forest od dwóch dekad mogą tylko marzyć o powrocie do elity, w tym czasie doświadczyli nawet spadku do League One, czyli trzeciej ligi. Ich rywalizacja niegdyś należała do najpoważniejszych i najmocniej rozpalających na Wyspach, dziś raczej cieszy się wyłącznie lokalnym zainteresowaniem. Ostatnich derbów w Pucharze Ligi główna stacja pokazująca rozgrywki nawet nie chciała transmitować.

Bielik derbów jeszcze nie zasmakował, Forest uległ skład rezerwowy, a on został w domu. W domu, który wynajmuje, ale chciałby kupić, skoro już zostaje w Derby na dłużej. I już planuje, by w tej oddalonej od centrum miasta lokalizacji nie spędzać czasu samemu pomiędzy wizytami jego dziewczyny, ale dodać sobie towarzysza – psa rasy golden retriever.

To nie fanaberie, lecz normalność, której każdy piłkarz w jego wieku pragnie. To nie jest też standard. Wystarczy spojrzeć na dotychczasowe przygody jego kolegów z kadry U-21 – Kamil Grabara jako młody chłopak odszedł z Ruchu Chorzów do Liverpoolu i teraz jest na swoim drugim wypożyczeniu. Dawid Kownacki tego lata po czasowym pobycie w Duesseldorfie dopiął permanentnego transferu i gra już w drugim zagranicznym klubie w swojej trzeciej europejskiej lidze.

Stabilizację trzeba cenić. Lokalni dziennikarze tłumaczą nam, że wpływ Bielika na grę zespołu ma przynieść efekty w dłuższym okresie, nie tylko po indywidualnie udanych pierwszych występach. Phillip Cocu już dwa tygodnie temu uspokajał, że rozwijając Polaka w grze na dwóch pozycjach chce wydobyć z niego to, co najlepsze, bo widzi w nim potencjał na kompletnego zawodnika w defensywie. Pięcioletnia umowa daje gwarancję czasu i cierpliwości wobec Krystiana, czyli rzadko spotykanych aspektów we współczesnym futbolu.

Takie oceny wynikają nie tylko z tego, jak szybko Bielik pokazał się na boisku, ale również z otwartości wobec mediów. Na pierwszym spotkaniu z przedstawicielami prasy czekały na niego głównie pytania o to, jak przebiegała jego dotychczasowa kariera oraz jakie ma ambicje. Dla dziennikarzy rekordowa suma wydana na zawodnika, który w angielskich ligach rozegrał 41 spotkań była zaskoczeniem. Ale w Derby mówią wprost, że optymizmem i sposobem wypowiadania się – efekt prawie pięciu lat wsiąkania w angielski klimat – szybko zdobył ich sympatię. W kolejnych tygodniach jeszcze kilkukrotnie miał kontakt z lokalnymi i klubowymi mediami, co – wobec mniejszego zainteresowania, niż gdy zespół prowadził Lampard – jest następnym dowodem na zmianę jego sytuacji. Zwłaszcza, że początek letnich przygotowań spędził w Londynie trenując z Laurentem Koscielnym, który chciał odejść z Arsenalu. Był tam zbędnym elementem, na uboczu, bez zainteresowania.

Jest piątkowy poranek, zbiórka w klubie o 9:30. Powrotu nie będzie, prosto z klubu Krystian jedzie z drużyną do Londynu, w sobotę mecz z Brentford, a w niedzielę lot do Polski na zgrupowanie. – Jeśli wygramy, to możemy zacząć całą serię. W ostatnich spotkaniach nie szło nam tak dobrze, jak tego chcieliśmy, więc tym bardziej musimy zdobyć trzy punkty z mocnym rywalem – mówi Bielik w kanale klubowej telewizji. Zapytany o aklimatyzację przez pięć minut odpowiada dziennikarzowi Derby, jak każdy dzień sobie planuje, gdzie był i co się działo. Dlatego w klubie śmieją się, że gaduła, co oczywiście nikomu nie przeszkadza.

Na meczu z Austrią w Warszawie będzie nie tylko rodzina, ale też grupa najlepszych przyjaciół. – Fantastycznie, że dostał powołanie – mówi Cocu. – To dla mnie zawsze dobra informacja, gdy piłkarz trafia do reprezentacji. Jego spotkało to po raz pierwszy w seniorach, więc tym bardziej się cieszę. Musi jedynie zadbać o to, by wrócić w pełni sił – zaznacza Holender. A Bielik obiecuje mu, że do treningów w Derby wróci jak najszybciej. W pierwszy weekend po kadrze czeka jeden z najtrudniejszych wyjazdów w sezonie: do Leeds i drużyny Marcelo Bielsy.

Rozważań ma mnóstwo: o to, czego może spodziewać się na zgrupowaniu pierwszej reprezentacji, z kim będzie w pokoju, kogo już poznał, z kim po raz pierwszy porozmawia. Mowa o zawodniku, który nie pękł przed 76 tys. fanów na Wembley, który widział szaleństwo kibiców już jako nastolatek jeżdżąc do Azji z Arsenalem, który debiutując w wieku 16 lat w polskiej Ekstraklasie wyglądał jak senior. Na dodatek w Warszawie spotka kolegów z młodzieżówki, ale inni – Robert Gumny, Sebastian Szymański, Dawid Kownacki – już przy pierwszej kadrze byli, nawet jeśli (poza ostatnim z nich) nie zadebiutowali. Ale wciąż pyta, choćby o to, co trzeba ze sobą zabrać.

W sklepiku klubowym przy stadionie Pride Park rzadki widok: nie kupi się koszulek z numerem i nazwiskiem najdroższego transferu Derby, ale za to można dostać strój piłkarza, który zawita dopiero zimą. Wayne Rooney ma dołączyć w roli zawodnika i trenera, wracając do Anglii ze swojej przygody w Stanach Zjednoczonych. Jego osoba przyćmi Polaka i innych kolegów, ale sam Bielik w kwestii popularności ma jeszcze trochę do nadrobienia. W tym samym sklepie jeszcze go nie rozpoznają, choć, jak sam mówi, w Arsenalu nawet grając w drugiej drużynie nie zdarzało mu się być w takich miejscach anonimowym.

Oczywiście wszystko może szybko się zmienić. On sam jest zdeterminowany, by nadrobić to, co zabrały mu kontuzje. Zdaje sobie sprawę z potrzeby przejścia całego procesu, rozwijania się krok po kroku, ale nie oznacza to, że niektórych odcinków nie da rady przejść szybciej, niż się tego po nim oczekuje. W Derby chce być liderem, choć widzi, że to jeszcze rola starszych, by w odpowiednich momentach to oni – Tom Huddlestone, Richard Keogh – w szatni się odezwali.

Podobnie jest w przypadku kadry. Wie z kim rywalizuje i jaka jest hierarchia, co jednak nie znaczy, że do Derby chce wrócić bez debiutu w życiorysie. Ale jak na 21-latka już jest to historia bogata, zwłaszcza patrząc po nazwiskach spotkanych trenerów: od Henninga Berga, przez Arsene’a Wengera, Gianfranco Zoli, Lee Bowyera do Phillipa Cocu. Od każdego coś zbierał lub wciąż zbiera. Te doświadczenia się mnożą, procentują i sprawiają, że jego kariera tylko nabiera tempa.

Michał Zachodny, Derby

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności