Aktualności

Regularny jak Bereszyński. 85 procent rozegranych meczów z możliwych

Reprezentacja22.01.2021 
Nawet w pierwszym sezonie po transferze z Legii Warszawa, Bartosz Bereszyński rozegrał większość meczów w Serie A, w których mógł pojawić się na boisku. Potem tylko gromadził kolejne występy w Sampdorii Genua, znacznie powiększając liczbę spotkań w lidze włoskiej. I tak jest zawsze, gdy jest zdrowy, nie pauzuje za kartki, częściej gra niż nie gra – i to zazwyczaj w podstawowym składzie.

Spójrzmy na trwający sezon Serie A. Piłkarze rozegrali już 18 kolejek. Bereszyński zaliczył tuzin występów od początku, raz wchodził na zmianę. To jedyne wejście z ławki miało miejsce wtedy, kiedy wracał do gry po wcześniejszej kontuzji, która wyeliminowała go z gry na cztery grudniowe pojedynki. Trener Claudio Ranieri uznał, że Polak znajdzie się w kadrze na pierwsze w tym roku spotkanie z AS Romą. Z Interem polski obrońca wszedł na 22 minuty, ze Spezią i Udinese znów odpowiadał w wyjściowym ustawieniu za prawą stronę defensywy.

71 do 29

Ranieri odgrywa w tym miejscu ważną rolę. Doświadczony, 69-letni szkoleniowiec przejął Sampdorię w październiku 2019 roku. Od tego czasu poprowadził „Sampę” w 48 meczach Serie A. Jedną z pierwszych jego decyzji było przejście drużyny na czwórkę obrońców – Bereszyńskiego przestawił ze środka defensywy na jego optymalną pozycję. Z tych 48 spotkań z Ranierim na ławce, Bereszyński 31 rozegrał jako zawodnik podstawowego składu. W pozostałych przypadkach cztery razy był rezerwowym, dwukrotnie nie znalazł się w kadrze na spotkanie, w dwóch spotkaniach pauzował za żółte kartki. Reszta opuszczonych pojedynków to efekt dwóch kontuzji – w tym i poprzednim sezonie. Zatem skuteczność rozegranych spotkań w roli piłkarza pierwszej jedenastki do pozostałych starć wychodzi bardzo na korzyść Polaka. Procentowo wygląda to następująco: 64 do 36. Jeszcze lepiej prezentuje się ta statystyka, gdy weźmiemy pod uwagę mecze rozegrane i nierozegrane w ogóle (71 procent do 29).



Także w ujęciu globalnym, czyli zestawieniu całej kariery 28-krotnego reprezentanta Polski w Serie A, statystyka regularności jest na plus dla Bereszyńskiego. Do Sampdorii trafił w styczniu 2017 roku. Na pierwszą rundę, kiedy grał dla „Sampy”, złożyło się 20 kolejek. 19 razy znalazł się w kadrze, 11 razy wystąpił od pierwszych minut, dwa razy dawał zmianę. Ani minuty nie zagrał w sześciu starciach, jeden pojedynek stracił przez kontuzję.

Przykład regularności

W sezonie 2017/18 (liczymy tylko mecze ligowe) zagrał w 31 z 38 możliwych spotkań – 28 w podstawie, 3 razy z ławki. 35 razy był w kadrze, w czterech starciach w ogóle nie wystąpił, raz był zawieszony, dwa opuszczone pojedynki wiązały się z urazem.

Sezon 2019/20 wygląda nieco gorzej, ale i tutaj zdarzyła się Bereszyńskiemu kontuzja. Uraz łękotki wyeliminował polskiego obrońcę z pięciu spotkań, z kolei problem mięśniowy uniemożliwił mu grę z Juventusem Turyn. Czyli kłopoty ze zdrowiem sprawiły, że opuścił sześć meczów. W 30 z 32 pozostałych kolejkach był w kadrze meczowej – w wyjściowym ustawieniu szansę dostał w 27 pojedynkach, raz zmieniał kolegę na boisku. W dwóch meczach nie powąchał murawy, dwa razy był zawieszony.

Spotkań, w których mógł grać, bo nie pauzował, nie było żadnego urazu mniejszego lub większego, wychodzi 131. Bereszyński zagrał w 112. Daje to udział w 85 procentach możliwych gier! W podstawowej jedenastce wystąpił w tym czasie 102 razy (77 procent skuteczności).

Nie da się lepiej zobrazować pozycji, jaką w Sampdorii przez te cztery lata gry w niej, wyrobił sobie 28-letni reprezentant Polski, niż na podstawie częstotliwości gier polskiego obrońcy. W końcu to najlepszy obraz tak ważnej dla zawodnika regularności.



Pasujący taktycznie

Bereszyńskiemu w zbudowaniu zaufania u kolejnych trenerów „Bluecerchiatich” pomogła bez wątpienia wszechstronność – bo może grać także na lewej stronie obrony, być środkowym defensorem w taktyce z trzema obrońcami ustawionymi w linii. Kiedy trzeba, zagra na wahadle. Ale to na swojej pozycji gwarantuje solidny, dobry poziom, co ma znaczenie u zwracających taką uwagę na taktykę włoskich szkoleniowców. Co ciekawe, w przeszłości „Bereś”, jako dziecko, chciał być napastnikiem.

– Dzięki temu, że grał jak napastnik i pomocnik, jest bardzo uniwersalny – mówił Łączy Nas Piłka Jan Urban, który prowadził Bereszyńskiego w Legii Warszawa. Te umiejętności Polaka bardzo sobie cenił poprzedni trener Sampdorii Marco Giampaolo, u którego podporządkowanie taktyce i realizacja zadań była priorytetem. Bereszyński szybko się odnalazł w takiej strukturze.

Piotr Wiśniewski

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności