Aktualności
[RAPORT KADROWICZA] Southampton z Bednarkiem znów sprawia wielką sensację!
Odkąd Ralph Hasenhuttl postawił na parę Jack Stephens – Jan Bednarek w środku obrony, Southampton zdobyło 17 punktów w dziewięciu kolejkach, straciło dziewięć bramek i wydźwignęło się ze strefy spadkowej w pobliże środka tabeli Premier League. To imponujący wynik, gdy weźmie się pod uwagę pierwszą część sezonu w trakcie której austriacki szkoleniowiec mocno rotował defensywą: zarówno personaliami, jak i ustawieniem. Southampton grało czwórką w obronie, a czasem trójką stoperów. O ile Bednarek był tym najczęściej wykorzystywanym zawodnikiem, o tyle Stephens zaliczył jedenaście tygodni bez występu. Zagrał na otwarcie z Burnley (0:3), by wrócić dopiero na drugą połowę najwyższej porażki drużyny z Leicester City (0:9). A odkąd 25-latek gra wyłącznie z 23-latkiem w parze, poprawa wyników jest znacząca.
– Wciąż jeszcze daleka droga, ale najważniejsze jest dla nas to, że razem walczymy, mamy lepsze automatyzmy i jest w naszej grze więcej przekonania co do tego, co robimy. Tak zdobywamy punkty – mówił Hasenhuttl po jednej z ostatnich wygranych. Wejście Stephensa poprawiło to, ponieważ przejął on rolę lidera defensywy. Sam uważa się za tego bardziej emocjonalnie grającego zawodnika, pokrzykującego i ustawiającego kolegów, choć grającego w sposób prosty. Co najważniejsze dla Southampton, jest równie skuteczny w obronie, co Bednarek.
Widać jednak w ich grze różnice. Stephens i Bednarek mają podobne średnie liczby bloków (odpowiednio 1,1 i 0,7 na mecz) oraz odbiorów (2 i 2,2), ale to Polak zalicza dwukrotnie więcej przechwytów (1 i 2) i częściej wybija piłkę (4,8 i 5,7). Pod tym ostatnim względem Bednarek jest zresztą liderem całej Premier League, choć wynika to z defensywnego stylu gry Southampton.
Poprawa w skuteczności gry defensywnej była również zauważalna w noworocznym meczu z Tottenhamem. Dość powiedzieć, że goście goniąc wynik oddali w drugiej połowie tylko jeden celny strzał, a Harry Kane został ograniczony do 27 kontaktów z piłką. Angielski napastnik trafił do siatki tuż przed zejściem z boiska (zmiana wymuszona kontuzją… w momencie uderzenia), ale gola nie uznano przez jego pozycję spaloną. Szczęście miał w tej sytuacji Stephens, który za wcześnie wybiegł z linii obrony przy rzucie wolnym Tottenhamu. Oczywiście stoperowi się to zapomni, bo to jego podanie w pierwszej połowie wykorzystał Danny Ings i strzelił jedynego gola dla Southampton.
Z kolei Bednarek grał bardzo agresywnie – zatrzymując w jednej sytuacji Kane’a obejrzał żółtą kartkę, popełnił trzy faule w całym meczu – ale skutecznie. Miał najwięcej w drużynie przechwytów (3) oraz, po raz kolejny, wybić piłki (8). Czyniąc parze obrońców jakieś uwagi można wspomnieć o dokładności zagrań – każdy z nich miał około 60% podań celnych – choć to znów wynikało ze stylu gry Southampton.
Dla drużyny Polaka najważniejsze były trzy punkty, które pozwoliły zbliżyć się do środka tabeli i zrównać się z jedenastym Newcastle United, a także mieć sześć „oczek” przewagi nad będącym w strefie spadkowej West Hamem. To również czwarty mecz Southampton bez porażki, a więc dla Bednarka i jego kolegów pracowity okres świąteczno-noworoczny w Premier League był niezwykle udany.
***
W innym meczu w noworocznej kolejce rozgrywek lig angielskich zagrał również Kamil Grosicki w barwach Hull City. Zespół Polaka osiągnął bardzo ważne zwycięstwo, które pozwoliło im zbliżyć się do czołowej szóstki i znów myśleć o osiągnięciu miejsc barażowych w walce o Premier League. Starcie wyjazdowe z Sheffield Wednesday (siódme miejsce w tabeli) Grosicki zaczął od pierwszej minuty, z czterech jego strzałów dwie próby zostały zablokowane, a jedną obronił bramkarz rywali. Tuż przed zejściem z boiska w końcówce meczu został ukarany żółtą kartką. Decydującego o zwycięstwie gola strzelił po asyście George’a Honeymana niezawodny w tym sezonie Jarrod Bowen.
***
Całe spotkanie w noworocznym hicie Championship rozegrał Mateusz Klich, a jego Leeds United utrzymało pierwsze miejsce w lidze dzięki remisowi na wyjeździe z West Bromwich Albion (1:1). Pierwsza połowa była w wykonaniu drużyny Marcelo Bielsy słaba, dominowali gospodarze, którzy już od drugiej minuty prowadzili po golu Semiego Ajayi. Jednak Argentyńczyk w przerwie dokonał dwóch zmian i mecz zmienił swoje oblicze: w drugiej połowie to Leeds miało więcej sytuacji, częściej utrzymywało się przy piłce i wyrównało dzięki… samobójczemu trafieniu Ajayi. Klich w tym spotkaniu był jednym z bardziej aktywnych zawodników, oddał jeden strzał i zaliczył jedno kluczowe podanie. W samej końcówce meczu mógł zdobyć bramkę, ale w kontrze nie zagrał mu w tempo Patrick Bamford. Leeds i West Bromwich utrzymują przewagę ośmiu punktów nad trzecim w tabeli Brentford.
***
Świetny debiut przed własną publicznością zanotował nowy szkoleniowiec drużyny Łukasza Fabiańskiego, David Moyes. Szkocki menedżer dokonał kilku korekt po przejęciu zespołu trzy dni temu, ale w bramce postawił na Polaka i się nie zawiódł. Fabiański nie miał jednak zbyt wiele pracy, bowiem Bournemouth, mocno przetrzebione kontuzjami, oddało w całym meczu tylko dwa strzały. Raz Polakowi sprzyjało szczęście po strzale Dominica Solanke, gdy piłka odbiła się od słupka i wpadła w ramiona bramkarza. Z kolei West Ham pozytywnie zaskoczył swoich kibiców i już do przerwy prowadził trzema bramkami. Gole strzelali Sebastian Haller i Mark Noble (dwie), a w drugiej połowie swoje trafienie dorzucił Felipe Anderson. Zwycięstwo sprawiło, że West Ham wyszedł ze strefy spadkowej, a zepchnął do niej właśnie Bournemouth. Była to również dopiero trzecia wygrana na własnym stadionie i to po ponad trzech miesiącach przerwy.