Aktualności
Posiadanie, połączenia i pozycja ciała. Piłka po polskiej stronie?
Wysokie posiadanie piłki reprezentacji Polski oczywiście nie jest żadnym zaskoczeniem. Nieprzypadkowo o tym elemencie gry już w pierwszych swoich wystąpieniach w roli selekcjonera mówił Paulo Sousa. Nieprzypadkowo to od elementu budowania gry rozpoczął pierwszy trening z nową drużyną.
– Normalnie chcę, by moje drużyny kontrolowały przeciwnika poprzez posiadanie piłki, będąc jak najbliżej bramki rywala, kreując sobie szanse. Z takimi piłkarzami jest to wymagane. Musimy ich tak połączyć, by wyciągnąć maksimum. Oni muszą czuć dynamikę gry. Jako trener muszę spojrzeć na profile zawodników i wiedzieć, jaki jest mój pomysł na piłkę. Trzeba te dwie rzeczy połączyć – tłumaczył Portugalczyk.
Jeszcze będąc trenerem klubowym nie wypowiadał się o futbolu w inny sposób. W poprzednim sezonie Ligue 1, prowadząc Bordeaux, jego zespół był czwartym najdłużej utrzymującym się przy piłce. Po przejęciu Fiorentiny w 2015 roku w obydwu sezonach drużyna ustępowała w tym elemencie wyłącznie Napoli. W szwajcarskiej Bazylei już nie miał sobie równych. Prowadząc Maccabi Tel Awiw średnie posiadanie piłki sięgnęło 63%.
To właśnie pracując w Izraelu spotkał Johana Cruyffa, który odwiedził klub swojego syna, Jordiego, czyli dyrektora sportowego Maccabi. Na spotkaniu z dziennikarzami Sousa otrzymał pytanie, czy reprezentacja Polski może prezentować taki styl, którego ideę krzewił słynny Holender. Jednak Portugalczyk stwierdził, że inspiracja futbolem totalnym przyszła wcześniej: z wizyt w holenderskich klubach, gdy pracował dla UEFA, z książki Rinusa Michelsa o metodologii treningu. O prywatnych rozmowach z Cruyffem powiedział, że „on zmuszał dyskusjami do myślenia nad wieloma aspektami”.
Moment pauzy i pozycja ciała
Jednak odpowiedź Sousy poszła w kierunku innego piłkarza i to polskiego. – Gdy zadawał pan to pytanie, to od razu pomyślałem sobie o Piotrze Zielińskim. Jeśli w niektórych momentach swojej gry będzie potrafił podnieść poziom adrenaliny, doda element szaleństwa, to może pokazywać właśnie taki futbol. Ma w sobie jednak coś innego, wyjątkowego. Słuchałem ostatnio wywiadu Pepa Guardioli o Philu Fodenie, którzy może przeciwko nam zagrać. Mówił, że to niesamowity talent, ale do osiągnięcia absolutnego szczytu potrzebuje umiejętności rozpoznawania momentów pauzy. Momentów, w których będzie potrafił zarządzać i zmieniać rytm gry. A Zieliński potrafi to bardzo, bardzo dobrze. W futbolu najtrudniej jest wypracować ten element dynamiki gry ofensywnej. To jednak w tych momentach najlepiej szkoli się inteligencję oraz technikę zawodników. Z piłką liczy się percepcja przestrzeni, odległości między przeciwnikami i twoimi kolegami, timing działań… Liczę, że uda mi się wprowadzić ten element atrakcyjności, gry ofensywnej, ponieważ jeśli chodzi w tym sporcie o strzelanie goli, to dlaczego nie próbować różnych sposobów na stworzenie sobie ku temu okazji? Nie musimy porzucać kontrataków, czegoś, co jest kulturalnie i historycznie wdrożone w polski futbol. Jednak musimy mieć także coś innego, coś w to wierzę – mówił.
Wskazanie Zielińskiego jest również istotne, ponieważ jego umiejętności są bardzo potrzebne w tym konkretnym stylu gry. Wcale nie tylko dryblingu, kluczowego zagrania, ale tego, jak ustawia się w momencie przyjęcia piłki – nie tyłem do bramki przeciwnika, lecz w pozycji bocznej, widząc, co dzieje się przed nim. O tym, jak wiele ten element znaczy, mówił Sousa w przerwie meczu z Węgrami. – Gdy podchodzą do nas pressingiem, my przesuwamy się, by otworzyć przestrzeń i przekazać piłkę dwóm środkowym pomocnikom, od razu dobrze ustawionym, a nie stojącym tyłem. Bo stojąc tyłem, kontrolujemy tylko tyły – wskazywał swoim zawodnikom.
Po spotkaniu w Budapeszcie wskazywał zwłaszcza na Jakuba Modera. – Pomocnicy byli zbyt daleko od siebie, a on szczególnie grał za szeroko. Ustawiał się tyłem do bramki przeciwnika, co pozwalało rywalom przewidywać jego ruchy. A po otrzymaniu piłki musiał ją odgrywać wstecz, nie mogliśmy rozwijać naszych akcji do przodu. Ale to jest część procesu – mówił.
Wszystkie ważne połączenia
Procesu wdrażania nowego stylu gry reprezentacji, który ma być niezależny od ustawienia. Po tym, co mówi Sousa warto zauważyć jeszcze jedną rzecz: jak bardzo Portugalczyk skupia się na połączeniach między zawodnikami. Tłumaczy, że chodzi o dynamikę, rytm we współpracach, także dlatego nie rozumiał problemu jakim miało być to, że Robert Lewandowski cofał się po piłkę bliżej lewej strony pomocy. Jednak ani przeciwko Węgrom, ani przeciwko Andorze nie zaliczył swojej największej liczby podań w reprezentacji – nawet gdyby pozostał na boisku do końca niedzielnego spotkania, to i tak miałby ich mniej, niż np. z Armenią (50 w 2:1 z 2016 roku), czy Słowenią (42 w 3:2 w 2019).
Ważniejsze było właśnie to z kim budował grę. Najwięcej podań otrzymywał od Grzegorza Krychowiaka (7), Macieja Rybusa i Piotra Zielińskiego (po 6), a względem spotkania z Węgrami nieznacznie bliżej lewej strony zmieniła się średnia pozycja jego zagrań. Zresztą w niedzielny wieczór Sousa podkreślał, jak istotne są te połączenia w kontekście pozostałych napastników. O ile Krzysztof Piątek przez całe spotkanie był aktywny, zwłaszcza współpracując z prawą stroną (10 podań wymienionych z Bartoszem Bereszyńskim, 12 z Kamilem Jóźwiakiem), o tyle Arkadiusz Milik zaliczył tylko 17 zagrań, w tym sześć w kwadrans drugiej połowy, pięć wstecz. – Według mnie dotyczy to też jego roli na boisku, bo to dla niego nowa sytuacja. Wszyscy przyzwyczajeni są do tego, że widzimy go w centrum pola gry, również tak jest w jego klubie, wspiera pomocników i nie jest może przyzwyczajony, by odnajdywać się na innych pozycjach. Zawsze kiedy ma piłkę, to rozgrywa ją szeroko, a my chcemy szukać sytuacji w środku pola – oceniał jego postawę.
Teraz najbardziej widać, ile elementów składa się na swobodę rozegrania. Po Andorze Sousa wspominał również, że pomocnicy muszą ustawiać się wyżej względem obrony, między pierwszą i drugą linią przeciwnika. Tak, by nie schodzić zbyt nisko do podań do własnych defensorów, lecz prowokować przeciwnika do wybiegnięcia pressingiem i wtedy tworzyć linię podania, a po otrzymaniu piłki – przyspieszyć akcję. Idealnym tego przykładem było zachowanie Kacpra Kozłowskiego, debiutującego 17-latka, przy trzecim golu biało-czerwonych (grafika powyżej).
Jednak w całym meczu takich sytuacji było mniej nawet niż przeciwko Węgrom, co wynikało z nastawienia rywali. Według średnich pozycji zawodników Andory z tego spotkania aż siedmiu było ustawionych na przestrzeni od własnego pola karnego do koła środkowego. Również Zieliński oraz Krychowiak bardzo rzadko mieli możliwość takich podań. Pierwszy z tego duetu wykonał takie tuż przed przerwą, które niemal skończyło się sytuacją dla Krzysztofa Piątka (grafika poniżej).
Paradoksalnie więc może to oznaczać, że w środę na Wembley tego nastawienia będzie więcej. Anglicy są tą drużyną, która w dwóch spotkaniach z San Marino (5:0) i Albanią (2:0) miała odpowiednio 84% i 69% posiadania piłki. Odkąd selekcjonerem jest Gareth Southgate, to tylko w 13 z 51 meczów drużyna miała niższy udział w grze od przeciwnika, w 20 ostatnich już tylko trzykrotnie. Co nie znaczy, że nie warto z Anglią walczyć o większe posiadanie. Wręcz przeciwnie – ostatnio domowa porażka najbliższych rywali przypadła na mecz z Danią, w którym to rywale mieli nieznacznie dłużej piłkę (51%).
Oczywiście nie należy spodziewać się dominacji, bardziej będzie to sprawdzian z możliwości i chęci utrzymania się przy piłce, rozgrywania ataków pozycyjnych przez biało-czerwonych w najtrudniejszych warunkach. Anglicy z wysokiego pressingu i reakcji po stracie piłki strzelali gole Albanii. Zwłaszcza pod nieobecność Lewandowskiego ta odpowiedzialność za piłkę, umiejętność ustawienia się i ułatwienia zagrania koledze może być w każdej strefie boiska kluczowa. Nawet jeśli bardziej w tym, co Paulo Sousa uznaje za styl dla Polski charakterystyczny, w tych eliminacjach zapewne ograniczony wyłącznie do właśnie dwóch meczów z Anglią.
Michał Zachodny