Aktualności

Polska – Japonia, stawka większa niż honor

Reprezentacja27.06.2018 

Tłumy gorąco witające piłkarzy na Okęciu po EURO 2016 i wrzawa 50 tys. ludzi po meczu z Litwą przed wylotem na mundial – te emocje były dotychczas utożsamiane z reprezentacją Polski. Teraz, gdy biało-czerwoni kończą mistrzostwa świata już na fazie grupowej mogą myśleć o tym, jak zacząć odbudowywać to zaufanie.

Mówisz honor, myślisz – trzeci mecz Polaków na mundialu. Ale to, co już zostało nadszarpnięte meczami z Senegalem (1:2) i Kolumbią (0:3) nie uda się w pełni odbudować nawet spektakularnym występem przeciwko Japonii (czwartek, godz. 16 w Wołgogradzie). Reakcje i krytyka pokazują, że straty się dokonały, mundial w Rosji zawsze będzie rozpatrywany przez pryzmat porażki, nie (ewentualnego) ratującego twarze zwycięstwa.

Ten wspomniany honor – towarzysz czterech z sześciu polskich turniejów w XXI wieku – powinien być jednak dalej na liście priorytetów reprezentacji przed meczem z Japonią. Są sprawy ważniejsze, takie do rozstrzygnięcia, wyjaśnienia i… rozpoczęcia.

Czym jest forma?

– Nie mam pojęcia, dlaczego nie jestem w formie. Zadaję sobie to pytanie i nie znajduję odpowiedzi. Tyle że z formą jest tak: można powiedzieć: "chciałbym ją mieć", można nad nią pracować, ale bez gwarancji, że się trafi na najważniejszy czas – mówił podstawowy napastnik reprezentacji Polski po drugiej porażce na mundialu.

Nie był to jednak Robert Lewandowski, ale Maciej Żurawski – 12 lat wcześniej, między przegraną z Niemcami (0:1) i wygraną z Kostaryką (2:1). Wówczas był po bardzo dobrym sezonie w Celtiku Glasgow (20 goli w 30 meczach), w eliminacjach mundialu trafił siedmiokrotnie, miał być kluczową postacią drużyny i nadzieją na wyjście z grupy. Ale z formą nie trafił.

W Rosji wydawało się, że w formie będzie właśnie Lewandowski. Rozhulaniu go miały służyć sparingi z Chile (gol) i Litwą (dwa gole), on wcześniej w sezonie był bardziej oszczędnie wystawiany przez Juppa Heynckesa w Bayernie Monachium. – Nie weszliśmy dobrze w te mistrzostwa, popełniliśmy za dużo błędów, nie poczuliśmy pewności siebie, szczęście również nie dopisało. Czasami ta wiara w umiejętności jest dużo większa, niż same umiejętności. Po prostu na tyle nas było dzisiaj stać – mówił Lewandowski już po dwóch meczach w których nie trafił do siatki, w których miał jedną klarowną okazję.

Cierpiał nie tylko on, bo pod formą okazali się boczni obrońcy, środkowi pomocnicy i skrzydłowi. A z wypowiedzi obydwu napastników wynika, że składowych dyspozycji jest sporo – można czuć, że się ją ma, ale pod presją, po jendym błędzie, po niecelnym podaniu czy zmarnowanej szansie ona maleje, zanika. Już po porażce z Senegalem kwestionowany był każdy aspekt formy, klęska z Kolumbią wątpliwości spotęgowała. Lecz z Japonią wciąż jest szansa część znaków zapytania wyjaśnić: choćby potwierdzając statystyki biegowe, dystansu i sprintów, którymi nie odstawali od rywali, choć złe przygotowanie fizyczne było jednym z zarzutów.

Jaki jest pomysł?

Nie chodzi jednak wyłącznie o fizyczność, ale też myśl, której każdy zespół potrzebuje. Taktyczne wybory Adama Nawałki kwestionowano w każdych możliwych kombinacjach: krytykując zbyt ofensywne ustawienie na Senegal i zbyt defensywne na Kolumbię, a także na odwrót, widząc brak odwagi w pierwszym meczu i przesadne ryzyko w zmianach personalnych czy systemu na drugie spotkanie.

Prawdą jest, że jakakolwiek kontrola biało-czerwonych była w tych meczach złudna i trwająca do pierwszego błędu skutkującego bramką. Słowem: było inaczej, niż w meczach EURO 2016, gdy Polacy faktycznie dyktowali warunki, czy to zorganizowaną, niemal bezbłędną defensywą, czy odrzucając od własnej bramki rywali precyzyjnymi i szybkimi kontrami. – Widzimy na tym mundialu, jak ze strategicznego punktu widzenia ważny jest pierwszy gol – podkreśla Hubert Małowiejski, analityk reprezentacji Polski. Drużyna w EURO 2016 zwykle robiła to jako pierwsza, w MŚ 2018 zawsze sama popełniała błąd jako pierwsza.

Właśnie przez to, że tym razem to Polska wpasowywała się w plan rywali teraz kwestionowano plany selekcjonera. Mimo że w każdym meczów starał się reagować, zmian ustawienia (z 4-4-2 na 3-4-3 z Senegalem) czy nastawienia (od niskiego do wysokiego pressingu z Kolumbią) dokonywał już w przerwach spotkań. Jednak dalsze błędy decydowały o porażkach, a niedostatki w ataku pozycyjnym w obydwu systemach spotkały się z największą krytyką. Powolna, mało kreatywna gra była zupełnie poza tym, co zwykle reprezentacja oferowała swoim kibicom.

Jednak na treningach taktycznych w Arłamowie nie skupiono się wyłącznie na defensywie, przez co zespół cierpiał bez piłki. Wręcz przeciwnie, Adam Nawałka mówił o tym, że chce, by w fazie finalizacji akcji jak najwięcej piłkarzy znajdowało się w polu karnym. Mecz z Japonią – bez presji, która była kolejnym z czynników paraliżujących piłkarzy w trudnych momentach – powinien być więc dla nich okazją, by zaprezentować dokładnie to, co było wypracowywane w przygotowaniach. Także w udowodnieniu tego kibice mogliby dostrzec przyszłość drużyny.

Jaka jest przyszłość?

Bo właśnie jej przyszłość jest tym, o co najbardziej powalczą piłkarze z Japonią. Ten zespół przy swoich wszystkich osiągnięciach w eliminacjach i w EURO 2016 nie powinien skończyć jako pierwsza reprezentacja Polski, która w fazie grupowej mundialu nie wygrała, czy nie zdobyła nawet punktu. Po wzroście reputacji, ale też postępie indywidualnym wielu zawodników wyselekcjonowanych przez Adama Nawałkę byłby to po prostu kolejny cios.

Już pierwszemu po Kolumbii treningowi w pełnym składzie towarzyszyła niecharakterystyczna, choć oddająca efekt dwóch porażek cisza. W głowach piłkarzy również tkwi kwestia tego, co dalej z tą drużyną. Kolejne dni i tygodnie będą poświęcone tym dyskusjom, od tego tematu się nie ucieknie, bo już za dwa miesiące następne zgrupowanie i mecze w Lidze Narodów.

Odpowiedzi na to pytanie może należy szukać w przeszłości. W 2002 roku mundial był punktem końcowym dla większej części drużyny, w pierwszym starciu po mistrzostwach zagrało tylko sześciu zawodników, którzy polecieli do Korei Południowej. Wtedy nowe rozdanie nie sprawdziło się, eliminacje EURO 2004 były kompletnie nieudane, choć rywale nie byli potęgami. Udało się awansować dopiero na MŚ 2006, również zakończone na trzech występach. Jednak wtedy skład stopniowo uzupełniano o nowych zawodników, także dzięki temu Polska nie ominęła EURO 2008. Był to proces, nie rewolucja.

O jej potrzebie przeprowadzenia już wiele powiedziano, piłkarze odpowiadali na te pytania zaledwie kilkadziesiąt minut po meczu z Kolumbią. Z Japonią część niewiadomych może się wyjaśnić niezależnie od rezultatu. Reprezentanci muszą uzmysłowić sobie, że w czwartek nadal będą pod czujną obserwacją. Mogą ugrać więcej niż trzy punkty, więcej niż honor czy nieco lepsze wrażenie – nawet jeśli nie odczują tego zaraz po spotkaniu.

Michał Zachodny, Wołgograd

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności