Aktualności

[POLACY W LM] Po sezon marzeń, ambicji i rekordów

Reprezentacja18.09.2018 

Ósemkę Polaków, która we wtorek i środę rozpocznie rywalizację w nowym sezonie Ligi Mistrzów może różnią cele, ale łączą aspiracje. Od Roberta Lewandowskiego przez biało-czerwonych w Napoli i do Grzegorza Krychowiaka w Lokomotiwie – każdy chce dać swoimi występami powód, by zostać z elitarnych rozgrywek zapamiętanym.

Wiosenne cierpienia Bayernu

Trzykrotnie Real Madryt, po razie Atletico Madryt i Barcelona – te firmy w ostatnich pięciu sezonach eliminowały drużyny Roberta Lewandowskiego z rywalizacji o zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Hiszpania stała się dla polskiego napastnika przekleństwem, które powraca w najgorszych momentach: gdy skład jest przetrzebiony kontuzjami, gdy Polak walczy z urazem i zmęczeniem długim sezonem.

Trzy mecze nowego sezonu i brak pozytywnych sygnałów, by tym razem w przypadku Bayernu w Lidze Mistrzów miałoby być inaczej. Początek sezonu i pracy z trenerem Niko Kovacem był obiecujący, bo monachijczycy wygrywali w Bundeslidze, Superpucharze i Pucharze Niemiec, ale zwycięstwa przyszły za cenę kontuzji Kingsleya Comana, Corentina Tolisso i Rafinhii. Kadra Bayernu i tak nie była na wielu pozycjach przesadnie szeroka, a szefostwo klubu potrzebną zmianę pokoleniową przenieśli na lato 2019 roku.

– Chcemy osiągnąć wielkie rzeczy w Lidze Mistrzów – zapowiada Karl-Heinz Rummenigge, ale Bayern znów będzie starał się równać swoim ambicjom z 35-letnim Franckiem Riberym i rok młodszym Arjenem Robbenem. To źle zwiastuje zwłaszcza przed wiosenną fazą pucharową, gdzie szum i emocje rosną nieporównywalnie do startu rozgrywek. A że Bayern wtedy cierpi wyraża się w statystykach najlepszego napastnika drużyny: Polak strzelił 13 goli w 24 meczach rund finałowych. To średnia słabsza od tej, którą ogółem ma w obecnym klubie.

Poprzedni sezon pod względem dorobku strzeleckiego w Lidze Mistrzów (pięć bramek) był najgorszy w wykonaniu Lewandowskiego od debiutanckiego w tych rozgrywkach jeszcze w Borussii Dortmund. Co więcej, Polak rozegrał więcej minut niż poprzednich czterech latach, ale bez wyraźnych efektów i Bayern odpadł w półfinale z późniejszym triumfatorem i prawdziwym hegemonem europejskiego pucharu, Realem Madryt.

Napoli chce zadbać o Ligę Mistrzów

W Belgradzie na boisko Crveny Zvezdy wychodzi się długim na kilkadziesiąt metrów tunelem, którego klimat – połączony z gorącą atmosferą na trybunach – może spłoszyć niejednego doświadczonego piłkarza. Ale Carlo Ancelotti ma pozytywne wspomnienia. – Grałem tu dwukrotnie, jako piłkarz i jako trener. W każdym przypadku w danym roku wygrywałem Ligę Mistrzów – przypominał przed pierwszym starciem Napoli w europejskim pucharze.

Nowy szkoleniowiec drużyny ma poprawić zdecydowanie pozycję tego klubu w Europie. O ile w ostatnich trzech latach Napoli kończyło Serie A na podium, o tyle w Lidze Mistrzów tylko raz przełożyło się to na wyjście z grupy i… szybkie odpadnięcie z Realem Madryt. W poprzednim roku jeszcze pod wodzą Maurizio Sarriego drużyna nie wygrała żadnego meczu na wyjeździe, często tak rotując siłami, by najlepsi byli przygotowani na rozgrywki krajowe, nie europejskie.

Ancelotti lepiej od Sarriego zna klimat europejskiej piłki i do mniejszego skupienia nie dopuści. Sygnał do swoich aspiracji Napoli ma dać już w Belgradzie, ale w fazie grupowej czekają trudniejsze wyzwania: Liverpool i Paris Saint-Germain, czyli niedawny finalista z potentatem finansowym aspirującym do bycia potentatem piłkarskim na podwórku większym, niż to francuskie. Tak więc przed Arkadiuszem Milikiem i Piotrem Zielińskim wielkie wyzwania już jesienią, która pokażą prawdziwe oblicze Napoli Ancelottiego i zmiany, które nowy szkoleniowiec starał się wdrożyć. – Ciągle powtarzam, że zespół ma zbudowane podstawy, które musi zachować i których nie chcę niszczyć. Chcę tylko dać piłkarzom więcej możliwości taktycznych, by zespół miał nie jedną, ale wiele tożsamości – zapewnia nowy szkoleniowiec.

Z tego korzystać ma i Zieliński, i Milik. Pierwszy w Lidze Mistrzów strzelił dwa gole w poprzednim sezonie, drugi trafił w swoim jedynym występie przed doznaniem następnego urazu kolana. Od ich formy będzie sporo zależało, a sam fakt możliwości zestawienia i rywalizacji z najlepszymi ofensywnymi piłkarzami w europejskim futbolu powinien zwiastować ekscytującą jesień. Ale od tego, czy będzie ona udana zależy, jak Napoli zaprezentuje się już na starcie w Belgradzie. Tunel na tamtejszym stadionie nagle nie wydaje się tak onieśmielający jak droga, którą włoski klub czeka do fazy pucharowej.

Walka o pozycję

Kamil Glik przeciwko Diego Coście? To rywalizacja z typu „słabsza kość pęka”, prawdopodobnie nie bez napięć, szarpań i wymienionych ciosów. Każdy obrońca, który mierzył się z napastnikiem Atletico Madryt wie, czego się spodziewać, ale nie znaczy to, że wyzwanie staje się łatwiejsze do pokonania. A na polskiego obrońcę ta przyjemność w fazie grupowej czeka dwukrotnie.

Dla Glika obecny sezon Ligi Mistrzów będzie trzecim w karierze w tych rozgrywkach i wciąż żywe są wspomnienia z tego pierwszego w barwach AS Monaco. Wtedy klub z Ligue 1 wbrew oczekiwaniom dotarł aż do półfinału i dopiero tam uległ Juventusowi. Kolejne rozgrywki z kolei skończył na ostatniej pozycji w swojej grupie, zdobywając tylko dwa punkty i odpadając z europejskich rozgrywek już jesienią.

Po dziesięciu transferach do Monaco i wymianie większości składu pewniakiem i jednym z liderów – co wyraża noszona przez niego opaska kapitana – pozostaje właśnie Glik. Czy jednak Leonardo Jadrim zdoła wszystko poukładać już na start sezonu w Lidze Mistrzów, zwłaszcza przeciwko tak trudnemu rywalowi? W grupie Monaco trafiło również na Borussię Dortmund i Club Brugge, a więc przynajmniej trzy zespoły aspirują do dwóch miejsc dających awans do fazy pucharowej. Pierwsze spotkanie drużyna Glika rozegra na własnym terenie, gdzie sezon temu nie wywalczyła nawet punktu – i od poprawy tej statystyki musi rozpocząć myślenie o nawiązaniu do świetnego występu sprzed dwóch lat.

Na co stać Loko?

Grupa wyrównana, bez zdecydowanego faworyta i z wynikami, które mogą ułożyć się sensacyjnie w każdej kolejce. Oczywiście i między Porto, Galatasaray, Schalke 04 i Lokomotiwem są różnice, ale nie takie, jakie zdarzają się w innych zestawieniach. Nadal to mistrz Rosji pozostaje zespołem, któremu przypisuje się najmniejsze szanse na awans, lecz… to może być broń moskiewskiej drużyny. Przecież tak samo traktowano piłkarzy Jurija Siomina w poprzednim sezonie krajowych rozgrywek, a po czternastu latach Lokomotiv ponownie wygrał mistrzostwo.

W tym wszystkim Grzegorz Krychowiak ma być centralną postacią zespołu, który na starcie sezonu przeżywa trudne chwile, w siedmiu kolejkach ligowych ugrał ledwie dziewięć punktów. Za klubem nie stoi wielkie doświadczenie w europejskich pucharach, wszak ostatnie występy w fazie grupowej Ligi Mistrzów przypadły na sezon 2003/04, gdy Loko wyszło z grupy z Interem Mediolan, Arsenalem i Dynamem Kijów. A wtedy również nie należało do grona faworytów.

Dla Krychowiaka to powrót do europejskiej elity po roku spędzonym na nieudanej walce o utrzymanie West Bromu w Premier League. To także okazja do udowodnienia, że 28-latek przynależy do tego poziomu, zwłaszcza wobec mieszanych wspomnień z Sevilli w tych rozgrywkach i zupełnie nieudanych z PSG. Z kolei Maciej Rybus ma doświadczenie w Lidze Mistrzów ma jeszcze mniejsze – ledwie cztery mecze w Olympique Lyon – i byłby pewnym ogniwem drużyny Siomina, lecz doznał kontuzji, która jeszcze przynajmniej przez miesiąc nie pozwoli mu pomóc drużynie. Może mieć nadzieję, że po powrocie Lokomotiv wciąż będzie się liczył w rywalizacji o dwa czołowe miejsca w grupie.

Po co Juventusowi Ronaldo?

Wygranie ligi? Dla Juventusu w ostatnich latach to może nie formalność, ale dominacja tego klubu jest zdecydowana. Z kolei w europejskich pucharach „Stara Dama” była bliska realizacji marzeń o ponownym zwyciężeniu po ponad dwudziestu latach w Lidze Mistrzów. „Bliska” to też kwestia umowna, ponieważ rok temu przygoda skończyła się na Realu Madryt w półfinale, dwa lata wcześniej na finale z tym samym rywalem i wcześniej na 1/8 finału z Bayernem Monachium.

W ostatnich dwóch latach to Cristiano Ronaldo zamykał Juventusowi drogę i ściągnięcie Portugalczyka do Turynu zostało odebrane jako jasny sygnał, gdzie ma pomóc drużynie przeciwko której strzelał gole w Lidze Mistrzów. Silniejsi o indywidualność i dalej pewni swego – taki zespół trafił do grupy z Manchesterem United, Valencią i Young Boys. Grupy w której ma dwa starcia na rozgrzanie emocji przed fazą pucharową i cztery w których nie może pozwolić sobie na jakiekolwiek błędy.

W Europie także Wojciech Szczęsny ma być numerem pierwszym Juventusu i… przejście do fazy pucharowej prawdopodobnie może oznaczać przekroczenie granicy 40 występów w tych rozgrywkach. Rok temu jeszcze z Gianluigim Buffonem udało się dodać tylko dwa mecze do tego dorobku, w tym jeden bardzo krótki, ale taki, który mógł być zapamiętany na długo. Juventus przegrał z Realem w Turynie 0:3, ale w rewanżu w Madrycie sensacyjnie odrobił straty. Gdy wszyscy oczekiwali dogrywki sędzia podyktował dla gospodarzy rzut karny i w 92 minucie meczu, wyrzucił z boiska Buffona i do bramki wszedł Szczęsny. Naprzeciw niego stanął właśnie Ronaldo i… nie dał złudzeń polskiemu golkiperowi. W takich momentach najlepiej mieć Portugalczyka po swojej stronie i teraz Juventus ma z tego korzystać.

Znów być w elicie

W swoich czterdziestu występach w Lidze Mistrzów jeszcze jest bez gola. Grał już w finale tych rozgrywek, poznał smak porażki w fazie grupowej, należał do najlepszych zawodników w Europie na swojej pozycji, a obecnie stoi przed jedną z dwóch ostatnich szans, by spełnić swoje marzenia w elicie. Łukasz Piszczek już zakończył grę w reprezentacji Polski, a wygasający latem 2020 roku kontrakt z Borussią Dortmund ma być jego ostatnim w bogatej karierze piłkarskiej.

Dobrze, że na tym ostatnim etapie pozostaje liderem drużyny, ma trenera, którego już spotkał i z którym ma doskonały kontakt, a sam zespół znów ma aspiracje sięgające fazy pucharowej LM. Nie będzie to łatwe. – Trafiliśmy do mocnej grupy. Każdy mecz będzie bardzo, bardzo trudny – zapowiada Lucien Favre, szkoleniowiec Borussii.

Latem w Borussii doszło do wielu zmian, odeszli zawodnicy będący w klubie dłużej (m.in. Sokratis), jak i ci, których transfery nie wypaliły (m.in. Andre Schuerrle). Ale to nowo pozyskani piłkarze są teraz dla fanów z Dortmundu ważniejsi. O sile środka pola już stanowi Axel Witsel, a bramki w ataku zapewnić ma wypożyczony z Barcelony Paco Alcacer. Dla Piszczka miejsca w składzie nie zabraknie, a jeśli już, to wyłącznie przez rotację, której 33-latek będzie potrzebował, gdy jesienią natężenie spotkań wzrośnie. Tak, by Polak był przygotowany na najważniejsze wyzwania Borussii, nie tylko w Bundeslidze.

Michał Zachodny

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności