Aktualności
Piotr Zieliński, czyli kiedy piłkarz dojrzewa?
A to piłkarskie dojrzewanie może mieć związek też z tym, co dzieje się poza boiskiem. W 2019 roku Zieliński wziął ślub, kilka tygodni temu – a jakże, strzeloną bramką – ogłosił, że jego żona jest w ciąży. Latem 2020 roku wygrał swoje pierwsze trofeum w karierze, jesienią ciężko przechodził koronawirusa... Sporo się w tym czasie działo. Gdy jesienią wrócił i dorzucił gole oraz asysty dla Napoli, to narracja się zmieniła: Zieliński stał się mężczyzną i nie jest już chłopcem, który – co lubi mu się wypominać – dawniej publikował niestosowne treści na swoim Facebooku. Ale to całkowicie normalne: każdemu w pewnym wieku przeskakuje coś w głowie.
W świecie futbolu po prostu uznaje się, że piłkarz wchodzi w okres swojej szczytowej formie. W ostatniej dekadzie dyskusje i badania nad tym, kiedy się to zaczyna, a kiedy kończy są coraz częstsze. Przede wszystkim dlatego, że piłka nożna dynamicznie się zmienia, rośnie jako biznes oraz dyscyplina, jej wymagania na elitarnym poziomie śrubują absolutni geniusze, ale też fizyczne maszyny, zdolne do ruchów, przyspieszeń, hamowań i wyskoków dalece ponadprzeciętnych. Oni również zakrzywiają nasze postrzeganie tych, którzy są bardzo dobrzy, potencjalnie świetni, ale nie będą wybitni. Wybitne są przecież tylko jednostki.
To sprawia, że wracamy do Zielińskiego. W świadomości polskiego kibica pojawił się w czasie, gdy w sezonie po nieudanych mistrzostwach Europy on jako 18-latek zadebiutował w Serie A. W swoich ruchach był naturalny, z łatwością panował nad piłką i przeciwnikiem. Jeszcze jesienią 2013 zadebiutował w kadrze, strzelił pierwszego gola z Danią i kolejne dwa z San Marino. Dla kibiców stało się jasne, że mowa o przyszłym liderze drużyny.
Jednak kolejne lata były dla Zielińskiego względem tych oczekiwań trudne: tylko cztery występy i fatalne 45 minut na EURO 2016 z Ukrainą, gdy w Empoli kończył sezon z 35 występami, pięcioma golami i czterema asystami. Nawet fakt, że był najlepszym kreatorem bramek reprezentacji w eliminacjach MŚ nie zadowalał, bo wymagano od niego więcej: dryblingów, strzałów i powodów do zachwytu. Dlaczego w Napoli potrafi błyszczeć tak, jak nie robi tego w reprezentacji? Czy to kwestia roli, pozycji, taktyki lub kolegów?
A może po prostu chodzi o coś, co jest normalne w piłkarskim procesie dojrzewania: dotrwania do momentu, gdy na stałe wchodzi się na swój najwyższy poziom. Nabywa się uwarunkowań fizycznych (siła, szybkość, wytrzymałość) i mentalnych (doświadczenie, nastawienie), by tydzień w tydzień grać na miarę potencjału. Już w poprzednim sezonie Serie A nie było zawodnika, który częściej zagrywałby piłkę w strefę ataku od Zielińskiego, był drugi w klasyfikacji progresywnych podań i ósmy we wprowadzaniu akcji bliżej bramki rywali. A przecież jeszcze w latach 2014-2018 był trzykrotnie na koniec sezonów w czołówce piłkarzy najczęściej wpuszczanych z ławki.
Diagnozowano, że w przypadku Zielińskiego oczekiwania bardzo szybko i zdecydowanie przerosły nie tyle umiejętności piłkarskie, ile mentalne. Oczywiście, że znajdą się przykłady zawodników w młodszym wieku odnajdujących się na najwyższym poziomie, stanowiących o sile drużyn klubowej i narodowej. To jednak wciąż wyjątki potwierdzające regułę: granice szczytowego okresu formy piłkarza przesuwają się w górę, nie w dół.
Spójrzmy: średni wiek drużyny zdobywającej mistrzostwo świata to 27,5. Naukowcy z uniwersytetu w hiszpańskim Vigo wyliczyli, że od sezonu 1992/93 do 2017/18 średnia wieku zawodnika występującego w Lidze Mistrzów wzrosła z 24,9 do 26,5. Z kolei Sefir Dendir z Uniwersytetu Radford w Stanach Zjednoczonych przeanalizował na bazie ocen serwisu statystycznego WhoScored, że przeciętny piłkarz najlepsze noty osiąga w wieku 25-27 lat. Naukowiec zastrzega, że jest to uśredniony wynik, a w tym konkretnym sporcie zespołowym efekty jednostki są zależne od wielu zmiennych, jak i kolegów z drużyny.
To normalne nie tylko w futbolu. Według wyliczeń portalu HoopsHype z końcówki 2018 roku, dla koszykarza NBA najlepszy czas jest między 27 a 29 urodzinami. Średni wiek zawodnika w amerykańskiej NHL w sezonie 2019/20 wynosił 27,7 lat. Granice przesuwane są wszędzie: średni wiek tenisisty z czołowej setki rankingu ATP jeszcze w 1990 roku wynosił 24,6, gdy w 2017 już 28,6. Patrząc na klasyfikacje najlepszych strzelców i asystentów pięciu czołowych lig Europy z poprzedniego sezonu, tylko Kevin de Bruyne (Premier League) i Wissam Ben Yedder byli przed trzydziestymi urodzinami. Ten pierwszy granicę przekroczy za sześć miesięcy, tego drugiego spotkało to już w sierpniu 2020 roku.
Odgrywa to coraz większą rolę w budowaniu składów, przeprowadzaniu transferów. Latem 2010 roku kluby Premier League kupiły 19 zawodników mających przynajmniej 30 lat, gdy w ostatnim okienku ich liczba spadła o ponad połowę. Są kluby, których działania na rynku ograniczają się do ściągania piłkarzy do 23. roku życia, by jeszcze przed szczytowym okresem odpowiednio ich rozwinąć, a nawet z odpowiednim zyskiem sprzedać. Im oferuje się długie kontrakty, gdy zawodnikom po trzydziestce raczej roczne lub dwuletnie umowy. Billy Beane, który jest bohaterem słynnego „Moneyball” w baseballu mówi, że „nic nie ogranicza klubu bardziej od posiadania starych zawodników na długich kontraktach. Gdy przestają się spisywać, bardzo trudno jest się ich pozbyć”.
Zieliński też może być w tym sensie przykładem: w sierpniu 2020 roku przedłużył z Napoli umowę do końca sezonu 2023/24, czyli do wieku trzydziestu lat. Chociaż jego zespół w tabeli dopiero goni czołową trójkę, a sam pomocnik nadrabia stracony przez chorobę czas, to już widać, jak przełomowy może być to dla niego okres. W grudniu jego trener, Gennaro Gattuso mówił, że Zielińskiemu brakuje bramek do wejścia na najwyższy poziom. Najlepszy dotychczasowy wynik Polaka to siedem trafień, teraz ma już cztery. – Strzela gole o jakich ja, jako piłkarz marzyłem – mówił Gattuso po wygranej z Cagliari w niedzielę i dodawał, że to efekt wskazania mu właściwej roli na boisku: poniżej napastnika.
Można by wskazywać kolejne statystyki świadczące o jego progresie w ostatnich kilkunastu miesiącach, gdy – przynajmniej teoretycznie – wszedł w ten decydujący okres dla swojej kariery. W poprzednim sezonie należał do grona dwunastu najlepiej wprowadzających piłkę i podających ją w strefę ataku zawodników w pięciu czołowych ligach Europy. Jednak tylko czterech piłkarzy z tego grona było od niego młodszych, w tym urodzony cztery dni później Rodrigo De Paul z Udinese. Chociaż wiele osób uznało, że kolejnego kroku do przodu Polak nie zrobi, to on udowadnia coś przeciwnego, a kolejne popisy sprawiają, że nie mówi się już o wyjątkach, lecz regularności w grze Zielińskiego.
Progresywne (w kierunku bramki rywala) podania/biegi z piłką za sezon 19/20, ładnie przedstawione.
— Michał Borkowski (@mbork88) January 4, 2021
Luis Alberto 🤯 pic.twitter.com/ICg5d91y3X
Co jak na zawodnika przed 27. urodzinami nie powinno być zaskoczeniem, choć w Polsce wciąż bywa. Głosów o tym, że nie zasługuje na pierwszy skład w reprezentacji zwłaszcza po październikowych meczach nie brakowało. Jakby zapominając, że np. Robert Lewandowski 44 z 63 goli dla kadry strzelił po swoich 26. urodzinach. Wcześniej w Borussii Dortmund był świetnym strzelcem, ale wybitnym – zdobywającym ponad 40 bramek rok w rok dla swojej klubowej drużyny – stał się dopiero w Bayernie, od sezonu 2015/16. Wybitnym także dlatego, że od tego czasu wciąż swoje wyniki oraz grę poprawia.
W tym sezonie Zieliński grał mniej, lecz w samej Serie A jest trzeci pod względem liczby działań tworzących akcje bramkowe. W czołowej dziesiątce tej klasyfikacji jest drugim najmłodszym, znajduje się w niej także dwóch jego rówieśników. Co ciekawe, choć w sumie nie rozegrał nawet dziewięciu pełnych spotkań, to rywalom założył już osiem „siatek”. To tyle, ile w najlepszym dla siebie poprzednim sezonie, więcej od dziewięciu drużyn ligowych i mniej w Top 5 lig Europy tylko od Neymara (PSG). Nawiasem mówiąc, taką akcję zrobił też w listopadowym meczu z Holandią, gdy Davy Klaassen padł ofiarą piłki posłanej mu przez pomocnika między nogami.
Nie chodzi jednak tylko o to, że czuje się na boisku tak pewnie (78,6% dryblingów udanych), że ośmiesza rywali, ale o to, że ma efekty: średnie asyst, działań prowadzących do strzałów, swoich uderzeń są najwyższe w karierze. To nie moment na narzekanie, lecz oglądanie popisów Zielińskiego z przyjemnością i świadomością, że najlepsze, co może z siebie dać wciąż jest przed nami.
Michał Zachodny