Aktualności
[PIĘĆ PUNKTÓW] Zmiany, skrzydła i wielki Lewandowski
Ułożony środek
Różne były w tych eliminacjach kombinacje środka pomocy, choć najczęściej kibice oglądali Grzegorza Krychowiaka w roli defensywnego pomocnika i Mateusza Klicha częściej biegającego do przodu. W tym spotkaniu, które zagwarantowało awans Jerzy Brzęczek zdecydował się na coś nowego: dodał Jacka Góralskiego jako zabezpieczenie defensywy, na więcej pozwalając Krychowiakowi i jeszcze obok niego ustawiając Piotra Zielińskiego.
To zafunkcjonowało, więcej było kombinacji przez środek, więcej otwierało się możliwości na boisku, zwłaszcza przy odpowiednim podziale ról Krychowiaka i Zielińskiego. Pierwszy był widoczny i przed, i w samym polu karnym, grał jak w swoim klubie. Z kolei drugi cofał się w głąb pola i po otrzymaniu piłki wjeżdżał z nią w wolne przestrzenie.
A Góralski? On jest tym niedocenianym, a kluczowym elementem, który – jeśli ofensywniej usposobieni zawodnicy nie zdołają odebrać piłki w pierwszych sekundach pressingu – zawsze ich zabezpiecza. Odpowiednio też rozgrywał, przekazywał piłkę i dzięki temu po raz drugi z rzędu biało-czerwoni utrzymywali posiadanie na poziomie ponad 60% czasu spotkania.
Odzyskane skrzydła
W tych eliminacjach swojego pierwszego gola w reprezentacji Polski strzelili Damian Kądzior (z Izraelem) i Przemysław Frankowski (z Macedonią Północną), w kadrze zadebiutował również Sebastian Szymański, a przeciwko Łotwie dobrą dyspozycję potwierdził asystę przy golu Roberta Lewandowskiego. Mało tego, im dłużej trwały eliminacje, tym więcej kadrze dawał również Kamil Grosicki (dwie asysty w Rydze).
A jeszcze jesienią 2018 roku selekcjoner szukał taktycznych rozwiązań, które nie zakładały skrzydłowych w wyjściowej jedenastce. Wtedy mówiło się o kryzysie na tych pozycjach zwykle napędzających grę biało-czerwonych. Trochę to trwało, ale wydaje się, że kolejna jesień przyniosła konkretne odpowiedzi na tych pozycjach i nadzieje, że nie tylko te opcje są, lecz dają to, co najważniejsze – liczby pod postacią asyst i goli.
Powrót Milika
Trwało to ostatnich kilka minut, nie udało się jeszcze strzelić wtedy gola, choć było temu blisko po strzale Krzysztofa Piątka. To, czego kibice domagali się w poprzednim sezonie (2018/19), czyli trójki czołowych napastników jednocześnie na boisku, przyszło dopiero w ósmym spotkaniu. Kto jeszcze pamięta, że eliminacje zaczynał duet Robert Lewandowski – Arkadiusz Milik? Wtedy w Wiedniu drugi ze snajperów został zmieniony już w przerwie, zastąpił go Krzysztof Piątek i to on strzelił decydującego gola z Austrią, potem z Macedonią Północną, a także trafił przeciwko Izraelowi.
Początek kolejnych rozgrywek (2019/20) rozpoczął się od gry Piątka z Lewandowskim, lecz w Lublanie nie zdało to egzaminu i ostał się tylko kapitan kadry w jej ataku. Dlatego wejście Milika z golem przeciwko Macedonii Północnej – po ponad dwóch latach od ostatniego trafienia w Polsce – jest tak ważne, pokazujące raz jeszcze mnogość opcji Jerzego Brzęczka w ofensywie. Wobec kolejnego międzynarodowego turnieju w którym wystąpią Polacy kluczowym aspektem jest wykorzystanie pełni potencjału drużyny. Wraz z powrotem Milika do strzelania, szóstym hat-trickiem Lewandowskiego na Łotwie, zagrożeniem jakim będzie zawsze Piątek to może dopełnić się w ciągu następnych miesięcy.
Zmiany, zmiany, zmiany
– Dla mnie jako trenera ważne jest to, jak piłkarze wchodzą z ławki rezerwowych i dają jakość. W dotychczasowych meczach zawodnicy dawali zmianę i zdobyli pięć bramek plus dołożyli dwie asysty – podkreślał Jerzy Brzęczek na starcie zgrupowania przed spotkaniami z Łotwą i Macedonią Północną. Selekcjoner może być dumny, że w tych starciach jego decyzje w trakcie 90 minut również się sprawdziły. Zwłaszcza w tym drugim meczu było to kluczowe: Polacy grali lepiej od Macedończyków, lecz brakowało im czegoś ekstra.
Właśnie to zapewnili Przemysław Frankowski – przebojowym rajdem wykorzystując drybling Lewandowskiego i strzelając gola na 1:0 – oraz Arkadiusz Milik, fantastycznym strzałem z dystansu ustalając wynik na 2:0. Jednak także zmiany między meczami się opłaciły, tak w kwestii taktyki, jak i indywidualnych występów: postawienie na Góralskiego, Bereszyńskiego i Recę dało asekurację w tyłach oraz wsparcie skrzydeł w ofensywie.
Bilans brzmi więc siedem trafień i dwie asysty, czyli niemal 40% wszystkich goli za kadencji Jerzego Brzęczka. Wobec wymagań turnieju, który latem 2020 roku czeka Polaków jest to jedna z najważniejszych informacji i atut na który trzeba zwrócić uwagę.
Wielki Lewandowski
Trzy gole i dwie asysty – każdy polski gol w październiku 2019 roku miał najwyższy stempel jakości, ten Roberta Lewandowskiego. Na Łotwie kapitan kadry pokazał snajperskie umiejętności, a przeciwko Macedonii Północnej swoich okazji się nie doczekał, zamiast tego gwarantując szanse innym. Najpierw świetnie opanował długie podanie Grzegorza Krychowiaka, potem idealnie zgrał do Milika. Dwukrotnie był w kontakcie z przeciwnikiem, pod presją i w niełatwej sytuacji, ale z wielką klasą radząc sobie i pokazując jakość.
A po meczu było widać, że Lewandowski nawet po meczach w których nie strzela jest zadowolony. – Jest awans to plan zrealizowany. Brawa dla chłopaków, za to jak zagraliśmy, jak byliśmy cierpliwi. To było wszystko czego potrzebowaliśmy. Zdawaliśmy sobie sprawę, że sytuacje są, że bramka przyjdzie. Konsekwentnie realizowaliśmy plan, poruszaliśmy się i rozgrywaliśmy, a rywalowi nie pozwoliliśmy na wiele. To jest kierunek, którym musimy podążać – zakończył kapitan.
Michał Zachodny