Aktualności
[PIĘĆ PUNKTÓW] Przed Kolumbią: proste rzeczy, sportowa złość i przestrzeń
Proste rzeczy
Mundial nie ma litości i o tym Polacy przekonali się w pierwszym spotkaniu mistrzostw. Poczucie w polskim zespole jest takie, że gdyby nie kuriozalne błędy przy golach Senegalu, to wynik i odbiór tego spotkania nie byłby tak negatywny. To nie chęć szukania wymówek, lecz prosta kalkulacja: poza rykoszetem od nóg Thiago Cionkiem i „pracą zbiorową” przy drugim trafieniu Nianga, tych okazji przeciwnik nie miał zbyt wielu.
– Po takich golach zawsze będzie się mówiło, że defensywa zagrała słabo. Wszyscy patrzą przez pryzmat wyniku. Takich bramek nie powinno się tracić – mówił Michał Pazdan w programie „Projekt Mundial”. Warto jednak zauważyć z czego te błędy się brały: to nie wykonanie prostych rzeczy, jak wybicie na aut, wślizg, spojrzenie za plecy lub sprowadzenie piłki do murawy.
Czy wynikało to z nerwów, czy z przesadzonego poczucia swojej siły, to pozostanie tajemnicą piłkarzy. Jednak chcąc myśleć o pozytywnym wyniku z Kolumbią te elementarne pomyłki muszą zostać wyeliminowane. Czujność i bezpieczeństwo w zagraniach muszą być na najwyższym poziomie. W końcu porażka niemal całkowicie ograniczy szansę Polaków na wyjście z grupy.
Czas na dośrodkowania
Gdy Polacy szukali szans, gdy Robert Lewandowski i Arkadiusz Milik wbiegali w pole karne, to koledzy nie byli w stanie swoim napastnikom pomóc. Chociaż Maciej Rybus stworzył najwięcej szans ze wszystkich (trzy), to dośrodkowań z gry mieliśmy dokładnie tyle, ile Senegalczycy (po 10) – i to pomimo zdecydowanej dominacji w posiadaniu piłki.
Bo nawet, gdy piłka docierała w pole karne przeciwnika, to zwykle ofensywny piłkarze byli odwróceni tyłem do bramki, podwojeni i bez szans na oddanie strzału. Jedyna okazja Lewandowskiego to rzut wolny, Milik swoją zawdzięcza płaskiemu podaniu, tylko Dawid Kownacki zdołał wygrać pojedynek główkowy w szesnastce przeciwnika.
A przecież biało-czerwoni to był zwykle zespół, który dzięki skrzydłom doskonale rozwija swoje ataki, stwarza przewagę w środkowej strefie i wykorzystuje umiejętność wykończenia akcji choćby Lewandowskiego. Nie chodzi wyłącznie o stałe fragmenty gry, ale schematy, które wypracowywane były w eliminacjach i na zgrupowaniach przed mundialem – ich wprowadzenie nie udało się w Moskwie, ale już w Kazaniu mogą od nich zależeć szanse na awans.
Podniesienie głów
– Mundial dzieje się tak szybko, że nie ma kiedy oddychać – mówił Jose Pekerman przed meczem z Polską. Sytuacja jego drużyny i najbliższych rywali biało-czerwonych jest bardzo podobna, w końcu w swoim występie startowym Kolumbia przegrała z Japonią (1:2). Faktycznie, czas od wtorku zleciał szybko, choć nieustanność i wielowątkowość analiz przyczyn porażki z Senegalem mogła reprezentantów przytłoczyć.
Jednak Adam Nawałka temat pierwszego meczu zamknął już w środę, od czwartku zespół skupiał się wyłącznie na tym, jak pokonać Kolumbię. Został przedstawiony nowy plan, a po regeneracji zaczęła się praca nad jego wdrożeniem. – Pięć dni to wystarczający okres, by odpocząć – zaznaczał Remigiusz Rzepka, trener przygotowania fizycznego w sztabie Adama Nawałki. I dodawał, że zarówno pod względem fizycznym, jak i mentalnym, co w przypadku słabego występu z wtorku może być nawet ważniejsze.
Z kolei selekcjoner mówił o przypływie „złości typowej dla sportowca”. – Ona powoduje, że chcemy zagrać kolejne na zupełnie innym poziomie – zaznacza Nawałka. Istotny był fakt, że piłkarze nie przeżywali tej porażki sami, ale nadal stanowili grupę. O błędach i ich przyczynach rozmawiali, zupełnie jak po klęsce z Danią w Kopenhadze. Jeśli tamta wpadka w eliminacjach przełożyła się na coś pozytywnego, to właśnie spotkania i dyskusje były jej efektem. A po trzech dniach biało-czerwoni pokonali pewnie Kazachstan (3:0).
Wykorzystać szybkość i przestrzenie
Adam Nawałka nie mógł być zaskoczony, bo po porażkach polskich drużyn – klubowych i reprezentacji – trenerzy zawsze słyszą pytania o przygotowanie fizyczne. Jednak kilkadziesiąt minut po meczu w Moskwie selekcjoner zdecydowanie odrzucał teorie o brakach w wydolności i szybkości jego piłkarzy, w piątek jego słowa potwierdzał Remigiusz Rzepka. Wyniki biegowe biało-czerwonych również są dobre: po Senegalu byli w czołówce klasyfikacji przebiegniętych kilometrów (trzeci wynik) oraz wykonanych sprintów (siódmy).
Problem był gdzie indziej: nie potrafiąc rozbić szczelnej defensywy rywali, Polacy tak zwalniali tempo, że stracili czujność i z tego brały się podstawowe błędy choćby Łukasza Piszczka czy Grzegorza Krychowiaka. Jednak z Kolumbią powinno być inaczej. – Spodziewam się intensywnego spotkania, dlatego trzeba się dobrze do niego przygotować mentalnie. Mamy nadzieję, że uda nam się narzucić swój styl gry i atakować – tłumaczył przed spotkaniem Jose Pekerman.
A większa otwartość oznacza przestrzeń, którą Polacy mogą wykorzystać właśnie swoimi siłami – ich sprinty nie będą odbijać się od ściany obrońców, ale zdobywać potrzebne metry do bramki przeciwnika. Z Senegalem słowami Wojciecha Szczęsnego biało-czerwoni nie grali tego, co chcą, lubią i potrafią, ale już przeciwko Kolumbii wszystko wskazuje na to, że będzie ku temu szansa. Trzeba ją tylko wykorzystać, a jak mówił Adam Nawałka, jego zespół „nie zapomniał, jak gra w piłkę”.
Presja pozytywna, nie negatywna
W Moskwie dzień przed meczem Adam Nawałka mówił o „pozytywnej presji” w kontekście startu jego drużyny w mistrzostwach świata. Miała ona motywować, a nie pętać nogi… lecz już na boisku widać było tylko negatywny efekt emocji. Wykonanie hymnu przez niemal 20 tys. polskich kibiców mogło chwycić za gardło, ale dodatkowa otoczka i znaczenie spotkania jeszcze mocniej sparaliżowały poczynania piłkarzy.
Teraz stawka jest jeszcze większa. Kto uważnie śledził medialne relacje z kolejnych dni, ten widział, że na szali jest nie tylko utrzymanie szans na awans z fazy grupowej, lecz również reputacja tego zespołu. Budowana długo i cierpliwie przez Adama Nawałkę oraz jego piłkarzy teraz może zostać wyraźnie nadwyrężona i… oni sami pewnie to wiedzą. We wtorek schodzących z boiska zawodników żegnały gwizdy.
Jednak już w pierwszych wywiadach pomeczowych zawodnicy powtarzali, że fani nie zobaczyli prawdziwej reprezentacji Polski, tej, która wygrała eliminacje strzelając 28 goli, która w EURO 2016 nie przegrywała przez ani sekundę. Po części to również na udowodnieniu wątpiącym swojej jakości ten zespół tworzył się po przejęciu go przez Adama Nawałkę. – Na przestrzeni tych kilku lat współpracy z reprezentacją mamy bardzo pozytywne doświadczenia jeśli chodzi o reagowanie na trudne momenty – przyznał selekcjoner. – Drużyna świetnie radziła sobie mentalnie i wierzę, że tak będzie również teraz na mistrzostwach świata.
Michał Zachodny, Kazań