Aktualności
Od Nalepy do Łatki. Biało-czerwoni w lidze węgierskiej
Nemanja Nikolić, Gergo Lovrencsics, Tamas Kadar, Adam Gyurcso – Węgrów w ostatnich latach w polskiej lidze nie brakowało. Wyjazdy Polaków do ligi naszych „bratanków” wciąż jednak należą do rzadkości. – Powodów jest kilka, jednym z nich są finanse – mówi Mariusz Unierzyski, który spośród naszych rodaków może się pochwalić największą liczbą występów na Węgrzech. Obecnie nasz kraj reprezentuje u dzisiejszych rywali Lukas Klemenz, który jest graczem Honvedu Budapeszt. Nie wszyscy skupiają się jednak na zawodowej piłce.
Wyjazdy polskich piłkarzy na Węgry nigdy nie były zbyt częste. Od momentu otwarcia granic u „Madziarów” grało zaledwie czterech Polaków.
Ciężkie treningi, łatwe mecze
– Różne powody mogą być takiego stanu rzeczy. Między innymi finanse. Jeżeli takie same warunki są oferowane w kraju i na Węgrzech, to mało kto decyduje się na wyjazd. Ja nie miałem w momencie wyjazdu oferty z ekstraklasy – tłumaczy Mariusz Unierzyski, który na Węgry trafił po półrocznym pobycie w Grecji. W wieku 32 lat, przed sezonem 2006/2007, został piłkarzem Vasas SC. – Dla nas to cały czas egzotyczna liga, w której jest mało Polaków, ja byłem wtedy rodzynkiem. Odbywałem podróż w nieznane. Teraz wiem, że to był dobry wybór. Może wtedy w Polsce była już lepsza otoczka, pieniądze, ale nie wiem czy z poziomem było lepiej. Węgierska piłka mi się kojarzy z bałkańską, mniej siłową, a bardziej techniczną i dla dojrzałego zawodnika bardziej przyjazną. Nie było wówczas na Węgrzech drużyn pokroju Legii czy Lecha, ale zawodnicy, którzy wyjeżdżali do Polski zostawali gwiazdami. A tam do tego statusu troszeczkę im brakowało – Unierzyski ma na myśli przede wszystkim Nikolica i Lovrencsicsa.
Pierwszym, który przetarł szlaki w zawodowym futbolu na Węgrzech był jednak Robert Warzycha. W połowie lat 90-tych kilkanaście miesięcy spędził grając w MSC Pecs i Kispest-Honved. Dla byłego piłkarza Górnika Zabrze mógł to być przeskok, bo poprzednio grał w angielskim Evertonie. – Na pewno trafiłem w trochę inny świat. To nie był zachód Europy, ale jednak sportowo nie było źle. Kilku ciekawych piłkarzy, zwłaszcza w Honvedzie było. Zdobyliśmy puchar Węgier, ja grałem w większości meczów, miałem też swoje bramki. Potem wyjechałem do Stanów Zjednoczonych, ale na pewno ten okres na Węgrzech także wiele mi dał – mówi Warzycha, który w najwyższej klasie rozgrywkowej na Węgrzech rozegrał sześć meczów i strzelił dwa gole.
Unierzyski rozegrał w najwyższej klasie rozgrywkowej na Węgrzech 77 meczów i zdobył dwie bramki. To klasyfikuje go pod koniec setki wśród obcokrajowców z największym stażem. – Dla mnie to był sportowo bardzo udany okres. Wyjechałem w wieku 32 lat, ale wiele się nauczyłem. Również w kwestii treningów, które były zbliżone do standardów zachodnich. W cyklu startowym przekonywałem się, że przynosi efekt zasada „im ciężej na treningu, tym łatwiej w meczu”. Początkowo po treningach myślałem jedynie o tym, by odpocząć. A ta lekcja mi się przydała, bo po powrocie do Polski, w wieku 35 lat, byłem w stanie pograć w siłowej naszej I lidze, w Dolcanie Ząbki i byłem na testach jednym z lepszych – wspomina Unierzyski, który na Węgrzech był nominowany między innymi do jedenastki sezonu.
73 występy w lidze węgierskiej ma również Michał Nalepa, który przez trzy sezony gry w barwach Ferencvarosu zdobył mistrzostwo kraju i trzy Puchary Węgier. Nie dla wszystkich jednak trofea są najważniejsze...
Występy w szóstej lidze
Najciekawsza historia związana jest z Dariuszem Łatką. Były piłkarz Jagiellonii Białystok, Korony Kielce czy też Podbeskidzia Bielsko-Biała latem 2014 roku postanowił zrezygnować z gry w piłkę w naszym kraju, mimo kilku ofert, chociażby z Podbeskidzia. Mając już prawie 36 lat i 130 meczów w ekstraklasie zdecydował się na wyjazd na Łotwę wraz z żoną, która tam kontynuowała swoją karierę zawodową. – Teraz chcę się poświęcić dla żony – mówił wówczas wychowanek Wawelu Kraków, który był świadomy, że wyjazd najprawdopodobniej oznacza rozstanie z profesjonalnymi boiskami. Życie jednak nie znosi próżni... Na Łotwie Łatka szybko znalazł nowy klub, mający całkiem spore aspiracje FK Jelgava. – Nie planowałem tego, wydawało się, że wraz z wyjazdem kończę karierę. A okazało się, że mogę spróbować jeszcze pograć w piłkę, z drużyną notowaliśmy jeszcze sukcesy. Zdobyliśmy Puchar Łotwy, posmakowaliśmy nawet gry w Lidze Europy – wspominał swego czasu Łatka 18-miesięczny pobyt niedaleko Rygi. Wiosną 2016 roku za żoną wrócił do Polski. Wtedy też pomógł Bałtykowi Gdynia, by po roku spędzonym nad polskim morzem znów wyjechać za granicę – tym razem na Węgry.
– Mam już swoje lata, do piłki nie wrócę, pozostaje tylko rekreacyjne kopanie – mówił w przededniu wyjazdu do Budapesztu pochodzący z Krakowa zawodnik. Natura ciągnie jednak wilka do lasu... Od wiosny ubiegłego roku Łatka gra rekreacyjnie w stołecznym klubie szóstej ligi, Lőrinci Kitartás SE. – Najważniejsza jest w tym wieku zabawa i chęć poruszania się – powtarzał nieraz 42-letni obecnie gracz i z tej maksymy nasz zawodnik wywiązuje się idealnie, chociaż na boisku nie zamierza rywalom odpuszczać. W tym sezonie zdobył dwie bramki, w większości meczów w barwach swojej drużyny gra od pierwszej do ostatniej minuty, a jego zespół po czternastu rozegranych meczach plasuje się w środku stawki, na siódmym miejscu.
Koledzy Michała Nalepy
W przededniu meczu z reprezentacją Polski największe emocje wzbudza jednak zawodnik, który nigdy na Węgrzech nie grał. – Lewandowski jest nie do zatrzymania od lat i zdobył wszystkie możliwe trofea indywidualne oraz drużynowe z Bayernem – mówi selekcjoner naszych rywali. –
Nikomu nie udało się go powstrzymać i nie sądzę, że to ja jestem tym najmądrzejszym trenerem na świecie. Mówimy o najlepszym strzelcu na świecie. Byłbym głupcem, gdybym powiedział, że mamy plan, jak go powstrzymać. Jedyne, co możemy zrobić, to nie dopuścić go do zbyt wielu okazji bramkowych. Ważne tutaj będą nasze filary obrony, czyli Gulacsi i Orban, którzy dobrze znają Lewandowskiego z Bundesligi – mówił kilka dni temu trener Rossi w rozmowie z portalem index.hu.
Z klasy naszego napastnika zdają sobie sprawę także reprezentanci Węgier. – To jeden z kilku najlepszych piłkarzy na świecie, jeżeli nie najlepszy. Cały czas utrzymuje najwyższą formę. Mając go w składzie rywal jest groźniejszy o kilkadziesiąt procent. Czeka nas więc bardzo trudny mecz – mówi Gergo Lovrencsics, który polską piłkę zna, jak mało kto w kadrze rywali. Przez cztery lata grał bowiem w Lechu Poznań. – Czułem się bardzo dobrze w Polsce, zdobyliśmy z Lechem mistrzostwo kraju. To na pewno bardzo często wspominany przeze mnie czas – mówi prawy obrońca, który w Polsce poznał także swoją żonę. Ze wspólnych występów w Budapeszcie zna się także z Michałem Nalepą. – Moich byłych kolegów w kadrze jest więcej. Wiele się od nich nauczyłem, nie mogę się doczekać tego meczu – mówi Nalepa.
Także kilku zawodników, z którymi mierzył się Unierzyski powinno wybiec na murawę w czwartkowy wieczór. Jak przewiduje nasz rozmówca, to będzie trudny mecz dla biało-czerwonych. – Na pewno Węgrzy zrobili krok do przodu w ostatnich miesiącach. Szkolenie, akademie klubowe, infrastruktura - w tych elementach wygląda to zdecydowanie lepiej i nakłady państwa są widoczne. Widać to także po występach w europejskich pucharach, gdzie powolutku Węgrzy wracają. Zagramy dodatkowo na wyjeździe. Wierzę w biało-czerwonych, ale nie będzie łatwo – dodaje na koniec.
Tadeusz Danisz