Aktualności
Nowe twarze, nowa szansa. Drzwi do kadry wciąż otwarte
Może to kwestia konieczności. Średnia wieku składu reprezentacji Polski na mistrzostwa Europy w 2016 roku była bliższa 29 lat i jedenasta najstarsza z 24 drużyn. Dwa lata później na mundial w Rosji poleciał zespół nieco młodszy (średnia spadła z 28,6 na 28,2), ale wciąż będący w górnej części tej klasyfikacji (13. pozycja).
Już pierwsze powołania po zmianie selekcjonera pokazały, że drzwi do kadry są trochę szerzej otwarte. Byli to głównie piłkarze z Ekstraklasy lub tacy, którzy błysnęli w pierwszych tygodniach nowego sezonu. Ze spotkań z Włochami i Irlandią wciąż w rankingu Jerzego Brzęczka i jego sztabu pozostają Arkadiusz Reca (nieobecny ze względu na kontuzję), a także Damian Kądzior, Krzysztof Piątek i przywrócony po kilku latach Mateusz Klich. To jednak nie o nich będzie ten tekst.
Gdyby wskazać piłkarzy, którzy dla reprezentantów młodszego pokolenia przetarli szlak, to byliby to Krystian Bielik (obecnie powracający po kontuzji) oraz Sebastian Szymański (na zdjęciu poniżej). Ten drugi miał już okazję być na zgrupowaniu w Arłamowie przed mundialem, lecz debiutu doczekał się dopiero we wrześniu 2019 roku.
Obecny piłkarz Dinamo Moskwa to zresztą modelowy przykład rozwoju reprezentanta. W kadrach młodzieżowych rozegrał od kategorii U-15 do U-21 ponad pięćdziesiąt spotkań, rosnąc z każdym powołaniem i nie zatrzymując się po promocji do tej najważniejszej drużyny. Z Austrią zagrał 20 minut w debiucie, kolejne cztery mecze zaczynał już w wyjściowym składzie, ma już pierwsza asystę (z Łotwą na wyjeździe) i premierowego gola (ze Słowenią w Warszawie).
On jest także przykładem na to, że wszystko przychodzi z czasem, ale też tylko od samych zawodników zależy, jak szybko uda się wspiąć na kolejne szczeble. W Arłamowie latem 2018 roku nie wyróżniał się na treningach, może zestresowany okazją i otoczeniem, na pewno przybity brakiem powołania do kadry na MŚ. Wówczas jednym z pocieszających go był Jakub Błaszczykowski, rok później przed młodzieżowymi ME również był z seniorską reprezentacją i etap krzepnięcia trwał. Jesienią 2019 nastąpił przełom, od poniedziałku Szymański stanie się jedną z osób wprowadzających nowych do drużyny: tłumacząc co się dzieje i jak drużyna funkcjonuje. Nie była to winda ekspresowa, ale z pewnością dziś skrzydłowy może być dla innych inspiracją.
Zresztą tak powinna działać reprezentacja: wyciągać rękę do tych, którzy chcą ją chwycić. Nie tylko wewnątrz, ale też właśnie do nowych zawodników. Czasem wystarczy sygnał: Michał Karbownik i Jakub Moder dali go w poprzednim sezonie Ekstraklasy, Paweł Bochniewicz rosnącą rolą w Górniku Zabrze (obecnie jest kapitanem w klubie), Sebastian Walukiewicz – udaną drugą połową sezonu w Serie A.
– Ciężko pracowałem, aby otrzymać powołanie. To przecież cel każdego piłkarza, tak jest i w moim przypadku. To jednak dopiero początek ciężkiej pracy, jaka mnie czeka, jeżeli chcę, aby nie było to pojedyncze powołanie, ale by w przyszłości były one normalnością – mówił Bochniewicz (na zdjęciu poniżej) dla strony oficjalnej Górnika. Tego nastawienia oczekuje Jerzy Brzęczek, którego rola – podobnie jak jego sztabu – nie ogranicza się do samego powołania. Jeśli w nowym zawodniku selekcjoner widzi potencjał nawet na pierwszą drużynę, to planuje dodatkowe przygotowania. Krystian Bielik otrzymał szansę debiutu w Słowenii na którą był poprzez dodatkowe odprawy indywidualne przygotowany.
Różne są drogi do kadry i wystarczy spojrzeć na stałych w niej bywalców, by to zrozumieć. Wojciech Szczęsny zadebiutował w reprezentacji przed dwudziestymi urodzinami, od 2011 roku jest w niej cały czas i teraz należy już do jednych z najstarszych w drużynie. Mateusz Klich błysnął w niej jeszcze przed kadencją Adama Nawałki, później przez perturbacje klubowe wypadł, by w Bolonii równo po czterech latach zagrać kolejne spotkanie i dziś trudno wyobrazić sobie listę powołanych bez jego nazwiska. Z kolei wspomniany wcześniej Kądzior do kadry wszedł mając 26 lat, Jacek Góralski mając 24.
Nie ma reguły, ale liczba nowych twarzy nie może też zaskakiwać. W normalnych okolicznościach wrześniowe zgrupowanie byłoby pierwszym po EURO 2020, a powołania analizowano by nie przez pryzmat kolejnej imprezy, lecz wniosków po turnieju. Zyskany czas można było wykorzystać na różne sposoby, a Jerzy Brzeczek uznał, że sygnał o wciąż trwającej rywalizacji będzie ważniejszy od skupienia się na już określonej grupie. Może to jedna z ostatnich takich szans, choć akurat to z perspektywy nowych i starych niewiele to zmienia: niezależnie od stażu miejsce w kadrze zagwarantować można sobie tylko tym, co pokaże się na murawie.
Michał Zachodny