Aktualności
Nowe motory napędowe kadry? Mundial na wahadle
Nie można zazdrościć analitykom grupowych rywali Polaków przy rozpracowywaniu pomysłu Adama Nawałki na podbicie mistrzostw świata. Po czterech latach rozwijania bazowego systemu opartego na wariantach 4-4-2, przed mundialem aż w pięciu z sześciu meczów towarzyskich biało-czerwoni rozpoczynali ustawieniem z trójką środkowych obrońców.
Zaczęło się od Urugwaju w listopadzie. Wtedy Adam Nawałka ogłosił, że zamierza sprawdzić, jak reprezentacja Polski radzi sobie w innym ustawieniu. Selekcjoner nie dał konkretnego powodu, ale mógł się zainspirować tym, że wiele mocnych europejskich drużyn również grało w systemie 3-4-3, a w tym coraz więcej polskich piłkarzy, którzy tak grali w klubach. Jednym z nich był Maciej Rybus.
Lewonożny zawodnik w ostatnich latach rozwinął się jako boczny obrońca, choć z racji swojej przeszłości w bardziej ofensywnej roli bardziej pasuje do pozycji wahadłowego. Całkiem dosłownie określa ona jego boiskową drogę, bo o skrajnych zawodnikach w 3-4-3 mówi się też, że są cofniętymi skrzydłowymi.
Bartosz Bereszyński również grał w drugiej linii, ale on specjalizację w formacji defensywnej rozpoczął wcześniej od Rybusa. Jednak w ustawieniu z trójką stoperów po raz pierwszy wystąpił właśnie przeciwko Urugwajowi, a jego lewonożny kolega grał tak m.in. w Olympique Lyon. – Przed meczem zdawałem sobie sprawę, że dużo jest pracy zarówno w ofensywie jak i defensywie. Ale lubię taką pracę. I rzeczywiście wyglądało to poprawnie. Jestem zadowolony z tego, jak zagraliśmy jako drużyna, a także z postępu indywidualnego. To ustawienie jest alternatywą przeciwko zespołom, które lubią utrzymywać się przy piłce, które dobrze grają atakiem pozycyjnym. Widzimy, że można bardzo utrudnić życie rywalowi, napsuć mu krwi. Mamy predyspozycje do tego, aby szybko kontrować i stwarzać sytuacje – dzielił się swoimi wrażeniami Bereszyński po spotkaniu.
Faktycznie, jako skrzydłowi Rybus i Bereszyński bardziej cechowali się szybkością i dośrodkowaniem niż dryblingiem. Dlatego, gdy w czwartek już na mistrzostwach świata w Rosji drugiego z nich zapytano o wymaganie w tej roli, zawodnik Sampdorii Genua powiedział, że w drużynie muszą być „motorami napędowymi”. Z Litwą wahadłowi należeli do zawodników, którzy przebiegli najwięcej, a także byli w czołówce sprinterów.
Pożegnalne spotkanie przed wylotem do Rosji reprezentacja zaczęła w systemie 3-4-3, ale – podobnie jak kilka dni wcześniej z Chile – w przerwie selekcjoner wybrał wariant 4-4-2. Odkąd Polacy zapewnili sobie awans na mistrzostwa świata, Adam Nawałka w czterech spotkaniach towarzyskich stawiał w pełnym wymiarze czasu na opcję z trójką środkowych obrońców, do bazowego systemu wracając tylko na okresy 45-minutowe w ostatnich starciach.
Jeszcze w Arłamowie wszyscy piłkarze powtarzali, że kluczem do pełnego opanowania nowego systemu, sprawienia, że gra reprezentacji w nim będzie płynna jest odpowiednie ustawienie drużyny w fazie ataku. I tu znów sporo zależy od wahadłowych – oni mają sprawiać, że w ofensywie znajduje się w linii aż pięciu zawodników. Dzięki temu zespół przeciwnika naturalnie się rozciąga wszerz, powstaje więcej miejsca, a jeśli rywal utrzymuje kompaktowe ustawienie, to wtedy diagonalnymi podaniami można stworzyć przewagę przy odpowiednio szybkiej zmianie stron ataku. Tak, jak robił to w meczu z Litwą Grzegorz Krychowiak – ośmiokrotnie podając do nieobstawionego przy prawej linii bocznej Bereszyńskiego. Do nikogo środkowy pomocnik nie zagrywał tak często.
Po to były sparingi z Chile i Litwą, by przećwiczyć głównie to, jak reprezentacja ustawiona w 3-4-3 rozgrywa swoje ataki. Po marcowych meczach Adam Nawałka i Robert Lewandowski zauważali, że brakowało zawodników i tym samym rozwiązań w ofensywie. – Z Koreą Południową pierwszego gola strzeliliśmy po dośrodkowaniu, gdy byłem sam na trzech rywali, a drugiego z kontry – mówił kapitan. Z kolei selekcjoner podkreślał, że praca taktyczna na treningach będzie dotyczyła również tego, by w fazie finalizacji w polu karnym było więcej opcji. A trójka ofensywna może sobie na to pozwolić, gdy szeroko i wysoko są ustawieni wahadłowi.
O tym, że zwłaszcza z Litwą zdawało to egzamin świadczą statystyki. W pierwszej części meczu Bereszyński tylko jedno z czternastu podań wykonał na swojej połowie. Równie aktywny był Maciej Rybus, który zaliczył asystę przy golu Roberta Lewandowskiego, wygrał trzy pojedynki w ataku, miał trzy kluczowe zagrania. Akcja na 1:0 była zresztą idealnym przykładem, jak zespół w 3-4-3 powinien funkcjonować w ofensywie: wysoko był ustawiony pół-prawy środkowy obrońca, Artur Jędrzejczyk, świetnie na pozycję wyszedł Dawid Kownacki, a w momencie jego dośrodkowania w polu karnym było już trzech jego kolegów.
Nie zawsze jest tak idealnie, co pokazała druga połowa ze znacznie lepiej grającymi w pressingu Chilijczykami. Wtedy Rybus zaliczył tylko trzy podania za linią środkową, a ustawiony na prawym wahadle Jakub Błaszczykowski nie miał żadnego pojedynku, ani razu nie zagrywał w strefie ataku. Stąd można uznać, że dwóch różnej jakości rywali i pomogło uwypuklić niedoskonałości systemu, ale też przećwiczyć, jak to może wyglądać. Bo pomiędzy piątkiem a wtorkiem piłkarze rozmawiając ze sobą także analizowali spotkania i wyciągali wnioski. Jednym z nich był prośba Lewandowskiego do Bereszyńskiego, by był ustawiony jak najwyżej.
Interesująca w kontekście tego systemu jest również obsada pozycji wahadłowych. O ile Rybus w pięciu na sześć wypadków był pewniakiem na lewej stronie – raz zastąpił go Rafał Kurzawa – i rozegrał 330 z 450 minut testowania 3-4-3, o tyle na prawej rywalizacja była bardziej zacięta. Co ciekawe, choć selekcjoner wykorzystał tam sześciu zawodników, to nie znalazł się wśród nich… Łukasz Piszczek. Jemu Adam Nawałka przypisał rolę jednego ze środkowych obrońców – ze względu na doświadczenie w tej roli w Borussii Dortmund, świadomość taktyczną piłkarza oraz umiejętność wyprowadzenia piłki z tej strefy. Bereszyński zagrał tych minut na wahadle znacznie mniej od Rybusa (145), z Chile wyszedł nawet na lewą stronę, ale i tak jest pierwszym do rywalizacji z Jakubem Błaszczykowskim.
Dyskusja o tym, czy Polska w mundialu zagra ustawiona 3-4-3 czy 4-2-3-1 wciąż trwa, skończyć może ją tylko Adam Nawałka. Na razie selekcjoner trzyma wszystkie karty blisko siebie, nawet jeśli rywale ostatnio patrzyli bliżej na grę biało-czerwonych, to wyboru taktyki nie sposób zgadnąć. Co istotne w kontekście turnieju, forma poszczególnych ogniw rośnie i widać to także w kontekście wahadłowych. Lepiej mieć kilka motorów napędowych, niż wyłącznie jednego.
Michał Zachodny, Soczi