Aktualności
„Najpierw Genoa, a dopiero potem Arsenal” – Zieliński motywuje kolegów
Gdyby ten mecz odbył się trzy miesiące temu, zdecydowanie mocniej elektryzowałby polskich kibiców. Wtedy zapowiadalibyśmy pojedynek czołowych polskich snajperów występujących w Serie A. Krzysztof Piątek grał jeszcze bowiem w Genoi. Teraz strzela już gole dla AC Milan. Co ciekawe Polak jest jednocześnie wciąż najlepszym strzelcem Genoi (13 goli), a także – po zaledwie 10 występach – klubu z San Siro (osiem).
Kiedy te drużyny spotkały się w listopadzie, polscy napastnicy zawiedli. Ani Piątek, ani Milik nie trafili do siatki. W zdobyciu gola nie pomógł też Zieliński, a Napoli wygrało w Genoi 2:1.
W niedzielę Milik będzie miał szansę powiększyć swój strzelecki dorobek. Genoa przegrała dwa ostatnie spotkania i straciła aż sześć bramek. 25-letni Polak również jest najlepszym strzelcem swojego zespołu. Dla Napoli zdobył 16 goli i jest piąty pod tym względem w Serie A. W środę do siatki nie trafił, ale za to zaliczył asystę przy pięknym trafieniu Zielińskiego. Bramka reprezentanta Polski nie wystarczyła do wywalczenia nawet punktu z Empoli (1:2).
Porażka z broniącą się przed spadkiem drużyną była o tyle zaskakująca, że zaledwie trzy dni wcześniej, i to bez Zielińskiego w składzie, Napoli rozbiło 4:1 AS Romę na Stadionie Olimpijskim. Pierwszego gola już w 97 sekundzie strzelił Milik po tym, jak kapitalnie przyjął piłkę lewą nogą, obrócił się i kopnął do siatki.
Trener Carlo Ancelotti przyznał jednak, że przegrana z Empoli była zasłużona. – Nie mieliśmy pomysłu, zagraliśmy bezbarwnie, byliśmy przygaszeni. Może byliśmy trochę zmęczeni, ale to nie jest wytłumaczenie. Trzeba zakasać rękawy i wziąć się do pracy. Zabrakło koncentracji, a po przerwie graliśmy zbyt indywidualnie – stwierdził szkoleniowiec Napoli.
Z Empoli Zieliński zagrał po raz setny w barwach Napoli (182 mecze w Serie A) i zdobył 14 bramkę. To było też jego piąte trafienie w tym sezonie, czym wyrównał swoje najlepsze osiągnięcie w lidze włoskiej i jest duża szansa, że je poprawi, bo do końca sezonu zostało jeszcze osiem kolejek. Gol strzelony swojej poprzedniej drużynie był tylko honorowy i po meczu Zieliński nie miał specjalnie powodów do radości.
Włoskie media sugerowały, że piłkarze Napoli już myśleli o spotkaniu w ćwierćfinale Ligi Europy z Arsenalem. Zdobycie tego trofeum to najważniejszy cel na resztę sezonu dla zawodników Ancelottiego. Nie mogą jednak zapominać o tym, że wicemistrzostwo Włoch nie jest jeszcze pewne, choć przewagą siedmiu punktów nad trzecim zespołem wydaje się bezpieczna.
– Bramka była piękna i jestem z niej dumny, ale przegraliśmy. Nie wiem, jaki był powód porażki, ale nie byliśmy skoncentrowani jak zwykle. Mecz w Londynie z Arsenalem? [11 kwietnia – przyp. red.]. Nie, na pewno nie było tak, że myśleliśmy o tym spotkaniu – zapewniał Zieliński na oficjalnej stronie klubu. – Teraz musimy dać z siebie maksimum umiejętności i zaangażowania najpierw w niedzielę z Genoą, a dopiero potem z Arsenalem – dodał.
Choć rewanż z Anglikami w Neapolu jest dopiero 18 kwietnia, to już sprzedano na to spotkanie 25 tysięcy biletów, a spodziewana frekwencja ma przekroczyć 50 tysięcy fanów (stadion San Paolo pomieści 60 tys. osób – red.).
„La Gazzetta dello Sport” podkreśla, że polski pomocnik z meczu na mecz dojrzewa, rozwija się i nie ucieka od odpowiedzialności. – Prawdziwy obraz naszej drużyny widzieliśmy w meczu w Rzymie – uważa Zieliński.
Napoli z Polakami (Milik może zagrać po raz 60. w Serie A) w składzie będzie zdecydowanym faworytem niedzielnego spotkania, mimo że rzeczywiście nawet podświadomie piłkarze Ancelottiego mogą oszczędzać się przed meczem w Lidze Europy. Od powrotu obu drużyn do Serie A w 2007 roku Genoa w Neapolu wygrała tylko dwa razy na jedenaście spotkań, ale ostatni raz w 2009 roku. Jeśli uda się jej tę sztukę powtórzyć w niedzielę, pomoże tym samym Juventusowi, który już oficjalnie zostanie mistrzem Włoch.
Robert Cisek
Fot: Cyfrasport, East News