Aktualności
Mecz polskich bramkarzy, czyli Skorupski kontra Szczęsny
Łukasz Skorupski (Bologna FC) i Wojciech Szczęsny (Juventus FC) są mocnymi punktami swoich drużyn, co niejednokrotnie udowodnili. W niedzielę (początek meczu o godz. 15:00, transmisja w Eleven Sports 1) może dojść do pierwszej – choć to już trzecie oficjalne starcie obu ekip w tym sezonie – bezpośredniej potyczki bramkarzy reprezentacji Polski. Na razie górą jest Szczęsny, co oddaje supremację „Starej Damy” w rodzimych rozgrywkach.
Wojciech Szczęsny – 18 meczów w Serie A, 11 wpuszczonych bramek, dziewięć czystych kont. Łukasz Skorupski – 24 ligowe występy, 37 razy musiał wyciągać piłkę z siatki, sześć pojedynków, które zakończył z czystym kontem. Na pierwszy rzut oka, statystyki te są mocno na korzyść Szczęsnego, tyle że on gra w Juventusie, który ma zgoła odmienne cele niż Bologna, której głównym zadaniem jest spokojne utrzymanie. Jednak gdyby bliżej przyjrzeć się formie obu naszych golkiperów, to w tychże porównaniach Skorupski wcale nie odstaje od reprezentacyjnego kolegi, a nawet mu dorównuje, bo jest równie mocnym ogniwem zespołu, co piłkarz „Starej Damy”. To on częściej wystawiany jest przez kolegów na próbę, z której często wychodzi obronną ręką.
Inna intensywność
Dlatego liczba 37 po stronie strat przy Skorupskim nie do końca oddaje, jaki ma wpływ na Bolognę. Trzeba wziąć pod uwagę, że gra w jednej ze słabszych ekip ligi, tym większy szacunek dla niego za każde spotkanie bez wpuszczonego gola. Udało mu się przetrwać 90 minut bez sięgania po piłkę w siatce przeciwko Frosinone, Romie, Fiorentinie, Milanowi, Parmie i na San Siro w starciu z Interem Mediolan, niespodziewanie wygranym 1:0. Niestety dla Skorupskiego, w dwóch następnych spotkaniach z FC Genoą i Romą trzy razy skapitulował, a Bolonia zdobyła w tych meczach jeden punkt. Jej sytuacja w lidze nadal jest trudna, mimo zmiany szkoleniowca. – Nowy trener Sinisa Mihajlović zmienił taktykę i intensywność treningów. Wyścig o obronę Serie A zaczęliśmy świetnie, bo wygraliśmy z Interem na wyjeździe. To zwycięstwo dało nam dużo pewności siebie, ale musimy twardo stąpać po ziemi, bo jeszcze nic nie osiągnęliśmy. Musimy nadal wygrywać, żeby wyjść z trudnej sytuacji – mówił Skorupski, cytowany przez oficjalną stronę Bolonii.
To było przed pojedynkiem z Genoą, zakończonym remisem 1:1. Potem bolończykom przytrafiła się porażka 1:2 z Romą. – Chodzi o to, żeby zdobywać punkty nie tylko w meczach z bezpośrednimi rywalami w walce o utrzymanie, ale też przeciwko takim, gdy wszelkie okoliczności nie są po naszej stronie. Na boisku musi nas cechować poświęcenie. Trener mówi w sposób przystępny dla nas, ciężko pracujemy każdego dnia, żeby jego słowa nabrały znaczenia także na boisku – stwierdził 27-letni Polak, pochodzący z Zabrza.
Te problemy zdają się nie dotyczyć Juventusu, hegemona własnego podwórka. Gorzej, gdy spojrzymy na rozgrywki pucharowe. Odpadnięcie w 1/4 finału Pucharu Włoch po porażce 0:3 z Atalantą Bergamo w słabym stylu (co sprawia, że Juventus pierwszy raz od pięciu lat nie zdobędzie krajowego pucharu) oraz przegrana 0:2 z Atletico Madryt w środowym spotkaniu 1/8 fazy Ligi Mistrzów, mocno nadszarpnęły wizerunkiem „Starej Damy”. Pytanie, czy i na ile „Juve” zdoła odbudować się z pucharowej traumy. Bologna jest ku temu idealnym rywalem, bo to przeciwnik, z którym turyńczycy mają bardzo korzystny bilans w ostatnich latach. Od 2010 do 2017 roku „Stara Dama” odniosła pięć zwycięstw na Stadio Renato Dall'Ara, obiekcie gospodarzy niedzielnego spotkania.
Coraz lepszy Szczęsny
W tym sezonie Bologna grała z Juventusem już dwukrotnie. W lidze było 2:0 dla turyńczyków. Identyczny wynik padł w pojedynku między tymi rywalami w Pucharze Włoch. Ani tu, ani tu Szczęsny nie miał okazji spotkać się z Skorupskim. Gdy Szczęsny zagrał w pucharowym pojedynku, to Skorupski był rezerwowym. W Serie A bronił „Skorup”, a numer jeden turyńczyków miał akurat wolne, szansę dostał jego zmiennik.
Bramkarz Juventusu coraz pewniej czuje się w bramce mistrzów Włoch. Dobrą dyspozycję z ligi przeniósł na rozgrywki pucharowe. Mimo przegranej z Atletico, jako jedyny nie musi mieć do siebie pretensji. Jego interwencje były najwyższej klasy, czym potwierdził, że nie bez powodu Włosi zaczynają doceniać wartość, jaką sobie prezentuje. A ta rośnie, choćby dlatego, że i pewność siebie Szczęsnego podskoczyła o kilka poziomów.
Piotr Wiśniewski