Aktualności
Mateusz Klich wraca do kadry. „To dla mnie świetny moment”
Kariera urodzonego w Tarnowie piłkarza to istna huśtawka nastrojów. W 2011 roku wyróżniający się zawodnik Cracovii przeniósł się do niemieckiego VfL Wolfsburg. Legendą obrosły już historie o katorżniczych treningach przeprowadzanych przez Felixa Magatha, z którymi „Clichy” sobie nie radził. W barwach „Wilków” nawet nie zadebiutował w oficjalnym spotkaniu, występując jedynie w drużynie rezerw. Nic więc dziwnego, że został wypożyczony do holenderskiego PEC Zwolle. Tam wreszcie odżył i zaczął pokazywać pełnię swoich umiejętności. W półtora sezonu rozegrał łącznie 48 meczów, w których zdobył sześć bramek i zanotował dwanaście asyst. Wolfsburg nie mógł przejść obok tego obojętnie i Polak raz jeszcze dostał szansę, której znów nie wykorzystał.
Wiosną 2015 roku Klich trafił do 1. FC Kaiserslautern. Tam znów nie wiodło mu się najlepiej. Cztery rundy spędzone w zespole dwukrotnego mistrza zjednoczonych Niemiec przyniosły jedynie 23 występy i siedem bramek. „Clichy” postanowił znów poszukać szczęścia w Holandii i znów mu się powiodło – stał się jedną z pierwszoplanowych postaci FC Twente, rozgrywając kapitalny sezon. Kilkukrotnie wychodził nawet na boisko w roli kapitana, co tylko potwierdza, jak ważną rolę odgrywał w drużynie z Enschede. Jego zalety dostrzegli działacze Leeds United i w czerwcu 2017 sprowadzili go na Elland Road.
W Anglii Klich znów nie odgrywał większej roli w zespole. Kariera Polaka przypominała sinusoidę, w której trudno było doszukiwać się stanów pośrednich. Jesienią ubiegłego sezonu dla „Pawi” wystąpił tylko dziesięć razy, ale w lidze ani razu nie rozegrał pełnych 90 minut. Został więc wypożyczony do FC Utrecht, gdzie znów pokazał, na co go stać. Zasłużył tym samym na kolejną szansę przy Elland Road, już pod skrzydłami nowego menedżera – Marcelo Bielsy.
Argentyńczyk już od pierwszych dni w Leeds mówił, że chciałby postawić na Klicha. Ten wracał więc na Wyspy Brytyjskie z nowymi nadziejami, że tym razem uda mu się pokazać pełnię możliwości także poza Holandią. I rzeczywiście, wyszedł na murawę w podstawowym składzie „Pawi” już w pierwszym meczu nowego sezonu. Od razu zaprezentował się świetnie – już po kwadransie wpisał się na listę strzelców. Zachował się jak wyborny snajper – przypilnował linii spalonego, doskonale wyszedł do prostopadle zagranej piłki i pokonał bramkarza Stoke City. – Od początku spotkania czułem się wyjątkowo. Jestem bardzo szczęśliwy, że zapisałem na swoim koncie pierwszego gola w barwach Leeds. To świetny moment dla mnie, bo poprzedni sezon nie był najlepszy. Chciałem po raz kolejny przedstawić się kibicom – powiedział po wygranym 3:1 spotkaniu.
28-latek na tym nie poprzestał. Kontynuował swoją dobrą passę, zgodnie z zapowiedzią. – Zdobywając bramkę już w pierwszym meczu, zawiesiłem sobie poprzeczkę wysoko. Teraz muszę to kontynuować, po to tu jestem – zaznaczył 10-krotny reprezentant Polski. W kolejnych spotkaniach udowodnił, że to nie dzieło przypadku. Wystąpił łącznie w pięciu ligowych meczach, zapisując na swoim koncie trzy trafienia. Oprócz gola przeciwko Stoke, trafił także w starciach z Derby County i Norwich City. Dorzucił do tego asystę w potyczce z Derby i cieszy się ogromnym zaufaniem Marcelo Bielsy. Wydaje się, że mamy do czynienia z zupełnie innym zawodnikiem, niż jeszcze w poprzednim sezonie. Pewnym siebie, cieszącym się zaufaniem trenera i pełnym optymizmu. Oby przełożyło się to na występy w reprezentacji Polski.