Aktualności
Łukasz Skorupski broni Bolonię w grze o utrzymanie
Triumf w Mediolanie (1:0) przerwał niemoc Bolonii w lidze. Drużyna Łukasza Skorupskiego nie potrafiła wygrać meczu o punkty od ponad czterech miesięcy. Ostatni raz z pełnej zdobyczy bolończycy cieszyli się 30 września 2018 roku, po starciu z Udinese (2:1). Z powodu słabych wyników pracę na Stadio Renato Dall'Ara stracił Filippo Inzaghi, którego 28 stycznia zastąpił Sinisa Mihajlović. Nowy szkoleniowiec zespołu reprezentanta Polski wyjazdowym meczem z Interem debiutował więc na ławce trenerskiej „Rossoblu”. To jego drugi epizod w Bolonii, której był już szkoleniowcem w sezonie 2008/09, kiedy odpowiadał za wyniki drużyny przez 22 spotkania. Kolejny etap związany z tym klubem rozpoczął się więc dla Mihajlovicia w najlepszy z możliwy sposobów, a sporo zawdzięcza właśnie Skorupskiemu. Polak przez całe spotkanie był pewnym punktem drużyny, w końcówce w świetnym stylu obronił strzał Andrei Ranocchii.
Coraz więcej zer z tyłu
Ataki Interu przypominały bicie głową w mur. Bologna dobrze się broniła, ale i miała trwały fundament w murze. Tym fundamentem był Skorupski. Polak uratował drużynie punkty, a co najważniejsze dla niego, z perspektywy bramkarza, nie wpuścił gola. Nie pierwszy raz w tym sezonie pokazał, że na kogo jak na kogo, ale na niego koledzy mogą liczyć. Nawet w trakcie bardzo niekorzystnej serii Bolonii spisywał się lepiej niż przyzwoicie. Inter był zaś szóstym rywalem (po Frosinone, AS Romie, Fiorentinie, AC Milan i Parmie), który nie zdołał pokonać w tracie gry bramkarza z Polski. Co więcej, Skorupski zbierał pozytywne recenzje nawet w spotkaniach, w których bolończykom powinęła się noga. Cieszy się szacunkiem własnych kibiców i kolegów, ma mocną pozycję w szatni.
Polski golkiper rozgrywa swój szósty sezon w Serie A, ale trzeci (licząc dwa sezony w barwach Empoli), w którym ma prawo o sobie powiedzieć, że jest kluczowym zawodnikiem zespołu. W Empoli również miał dobre statystyki, jeśli chodzi o spotkania bez strat, zaliczył odpowiednio dziewięć (2015/16) i dziesięć (2016/17) takich pojedynków.
Dobrze czuje się w mniejszych klubach
Przenosząc się przed obecnymi rozgrywkami z Rzymu do Bolonii za dziewięć milionów euro, Skorupski zyskał sportowo, bo w Romie nie miał większych szans na grę. – Łukasz jest nowoczesnym bramkarzem o dobrych warunkach fizycznych. Potrafi efektownie zatrzymywać strzały. Jego atutem jest również gra obiema nogami – napisano na oficjalnej stronie klubu z północy Włoch. Zdaniem tamtejszych kibiców i dziennikarzy, Bologna bardzo dobrze zrobiła, decydując się na transfer Polaka.
– Po dwóch dobrych sezonach wróciłem do Romy. Zaraz na początku przygotowań usłyszałem, że numerem jeden będzie Alisson. Rywalizacja skończyła się, nim na dobre zaczęła. Chciałem odejść. Inne plany miał dyrektor sportowy klubu, Monchi. Dla nich byłem dobrym zastępcą, mnie to nie satysfakcjonowało. Nie byłem już chłopakiem z ekstraklasy, ale piłkarzem, który przez dwa lata bronił w Serie A i nabrał apetytu na więcej. W Empoli grałem regularnie, okrzepłem, zdobyłem doświadczenie – opowiadał Skorupski w „Prześwietleniu” Łukasza Olkowicza w „Przeglądzie Sportowym”.
Bologna dała mu nie tylko możliwość regularnej gry. – Klub klimatem bardziej przypomina Empoli, niż Romę. Z powrotem stałem się „Mankiem”. Zawdzięczam to Mattii Destro, z którym grałem w Rzymie, a teraz spotkaliśmy się w nowym miejscu – dodał bramkarz reprezentacji Polski. Klimat małego klubu bardzo mu służy, bo w Bolonii, podobnie jak w Empoli, pokazuje, że jest wartościowym golkiperem, który daje gwarancję solidności i średniej kilku spotkań bez straconego gola.
Piotr Wiśniewski