Aktualności
Łukasz Fabiański: Czasy chrztów w reprezentacji minęły
Łukasz Fabiański w przeddzień rozpoczęcia zgrupowania reprezentacji Polski przed meczami z Armenią i Czarnogórą gościł w programie Liga+ Extra w telewizji Canal+. Odniósł się w nim między innymi do Damiana Kądziora, który został po raz pierwszy powołany do drużyny narodowej. – Trener Adam Nawałka zawsze przedstawia nowego zawodnika, a ten dostaje powitanie od całej drużyny, i jedziemy! Czasy się zmieniły, chrztów w kadrze już nie ma – zdradził golkiper biało-czerwonych.
O organizacji na zgrupowaniach reprezentacji Polski:
Od momentu rozpoczęcia pracy z trenerem Adamem Nawałką wiemy dokładnie, w jakim trybie funkcjonujemy na zgrupowaniach. Na każdym zdajemy sobie sprawę z tego, czego możemy się spodziewać, więc przestawienie się z trybu „klubowego” na „reprezentacyjny” jest świadome i spokojne. Praca z trenerem Nawałką jest bardzo uporządkowana, selekcjoner w każdym detalu ma wszystko poukładane. W drużynie musi być porządek i on tego doskonale pilnuje.
O miejscu Polski w rankingu FIFA:
Myślę, że jako drużyna zrobiliśmy ogromny postęp. Wiadomo, jest to jedynie ranking bazujący na statystykach, ale też musi znajdować w czymś potwierdzenie. Gdy patrzymy na wyniki osiągane przez nas w ważnych meczach, te są bardzo dobre i to oczywiście rzutuje na naszą pozycję. Nie ma jednak sensu przywiązywać do tego zestawienia ogromnej uwagi, bo każdy kolejny mecz jest realną weryfikacją. Dla nas zimnym prysznicem była potyczka z Danią. Mówiąc szczerze, trafiła nam się tylko jedna sytuacja, gdy pojawiło się małe rozkojarzenie. Mam na myśli mecz z Kazachstanem tuż po finałach EURO 2016. Wówczas atmosfera wokół kadry była bardzo gorąca, my też troszeczkę jeszcze wspominaliśmy udany turniej i chyba nie skupiliśmy się dostatecznie. To jednak tylko jednorazowy przypadek, który już się nie powtórzył.
O przyjęciu debiutantów w kadrze:
Trener Nawałka zawsze przedstawia nowego zawodnika, a ten dostaje powitanie od całej drużyny, i jedziemy! Czasy się zmieniły, chrztów w kadrze już nie ma.
O wyjazdach do klubu zagranicznego w młodym wieku:
To trudna kwestia, bardzo indywidualna. Ja na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że to była dobra decyzja. Nie do końca jednak wszystko się układało tak, jak powinno, popełniłem trochę błędów na początku. Po dołączeniu do Arsenalu miałem być przygotowywany jako następca Jensa Lehmanna i Manuela Almunii. Miałem możliwość udania się na roczne wypożyczenie i powinienem się na to wówczas zdecydować. Poznałbym wówczas styl gry, zwyczaje w lidze, kulturę. Chyba się wtedy za bardzo zadowoliłem tym, że jestem w takim klubie. Musiało minąć trochę czasu, zanim się „ogarnąłem”.
O rywalizacji na pozycji bramkarza:
Rywalizacja o miejsce w bramce jest zazwyczaj bardzo zacięta. Gdy w klubie jest trzech bramkarzy, okazji do gry jest bardzo mało, bo najczęściej pierwszy golkiper gra niemal we wszystkich meczach. Inna jest też charakterystyka relacji pomiędzy rywalizującymi bramkarzami. W Arsenalu Jens Lehmann przywitał mnie bardzo oschło, ale on każdego konkurenta do miejsca w składzie traktował jak osobistego przeciwnika. Działał na zasadzie „kumplami będziemy, gdy już skończę grać w piłkę”. I rzeczywiście, gdy odwiedzał klub już po odejściu, zachowywał się zupełnie inaczej, jak nie ten sam człowiek.
O stosunkach z dziennikarzach w Anglii:
Ksywek nadanych mi przez dziennikarzy, typu „Flappyhandski” miałem już niezliczoną ilość. Może to dziwnie zabrzmi, ale to wzmacnia. Gdy byłem młodszy, odbierałem to negatywnie, miałem dość niezdrową chęć udowodnienia dziennikarzom, na co mnie stać. Potrzebowałem trochę czasu, by sobie to wszystko przemyśleć i poukładać. Teraz, gdy pojawiają się słowa krytyki wiem, że najważniejsza jest opinia trenera. Ilu jest dziennikarzy i kibiców, tyle jest opinii. Nie mam na to wpływu. Mam swoje zasady, których trzymam się przez całe życie, wartości, które sobie cenię i to się nie zmieni. Odpowiada mi to, jakim jestem człowiekiem.