Aktualności

[LIGA MISTRZÓW] Niewykorzystana szansa Napoli i Polaków

Reprezentacja12.12.2018 
– Akceptujemy eliminację. Jesteśmy zawiedzeni, ale wiemy również, że nasz wynik przekroczył oczekiwania. Mieliśmy szansę na awans do ostatnich minut z bardzo mocnej grupy w której rozegraliśmy ważną rolę – mówił Carlo Ancelotti po porażce z Liverpoolem (0:1) i odpadnięciu z Ligi Mistrzów. Jednak sytuacja przed ostatnim spotkaniem włoskiej drużyny i jego przebieg sugeruje coś zupełnie innego: wynik oraz styl były poniżej możliwości Napoli. Liverpool dominował, miał znacznie więcej strzałów i okazji, a Napoli i tak mogło przykryć swoją dyspozycję, gdyby Arkadiusz Milik w ostatnich minutach pokonał Alissona Beckera. – Bardzo żałuję tej okazji. Sam na pewno jeszcze wrócę do tej sytuacji, choć zrobiłem wszystko, to bramkarz popisał się świetną paradą – mówił po spotkaniu polski napastnik.

Jednak ważniejsze były kolejne zdania Milika. – Czasem spotkania nie układają się po naszej myśli. Jesteśmy zawiedzeni, ale musimy jak najszybciej zareagować. W sobotę gramy już w lidze, a potem damy z siebie wszystko w Lidze Europy. Musimy patrzeć w przyszłość, ponieważ przed nami długa droga w tym sezonie – dodawał.

Milik ma rację, ale też trudno ukryć rozczarowanie, gdy nie przegrywa się dwóch meczów z Paris Saint-Germain, wygrywa z Liverpoolem i przy ledwie jednej porażce odpada z rywalizacji. Oczywiście najbardziej wicemistrzom Włoch zabrakło nie tylko wykorzystania szansy Milika, ale zwycięstwa w Belgradzie przeciwko Crevnej Zvezdzie. A przez ten bezbramkowy remis może się okazać, że dziewięć ugranych punktów to najwyższa ich liczba spośród drużyn, które zakończyły rywalizację w tym europejskim pucharze.

To był też jedyny mecz, który Milik oraz Piotr Zieliński razem zaczęli w podstawowym składzie w Lidze Mistrzów. Wtedy wydawało się, że będzie to normą na cały sezon, ale zwłaszcza w kontekście tego drugiego był to miły gorszego początek. W Belgradzie rozgrywający zagrał 75 minut, czyli… niemal tyle, ilu w czterech kolejnych meczach razem wziętych. Także na Anfield wszedł z ławki rezerwowych, miał swoją sytuację, ale również nie mógł być zadowolony. Zwłaszcza, że w weekend wraz z Milikiem przesądzili o zwycięstwie Napoli z Frosinone. Więcej dla swoich szans na grę z Liverpoolem nie mogli wtedy zrobić.



– Będziemy grali jeszcze na trzech frontach i tam zrobić wyniki – mówił po spotkaniu na antenie Polsatu Sport. – Szkoda tego meczu w Belgradzie, ale nie tylko mu się tam potknęliśmy. To była bardzo mocna grupa, szkoda jednak, bo Liverpool miał trzy porażki, my tylko jedną a odpadamy – dodawał.

Zieliński zwracał uwagę na to, że jako zespół Napoli nie realizowało przedmeczowych założeń. – Nasza gra nie kleiła się, po dwóch, trzech podaniach była strata. Za mało przegrywaliśmy piłkę z jednej strony na drugą. Brakowało również wychodzenia na prostopadłe piłki i ich dwóch środkowych obrońców, którzy nie są bardzo szybcy – tłumaczył polski pomocnik. A jaka była jego rola? – Miałem poruszać się za plecami Giorgino Wijnalduma (defensywnego pomocnika Liverpoolu – red.), przejąć piłkę, obrócić się i przetransportować ją do przodu. Było jednak kilka sytuacji w których koledzy mnie nie dostrzegali – zaznaczał.

Faktycznie, Napoli miało problemy z opanowaniem swojej gry. Ustawiony w 1-4-4-2 zespół nie był w stanie dłużej utrzymać piłki pod pressingiem gospodarzy, w drugim kwadransie notując ledwie 37-procentowe posiadanie. Liverpool wykorzystywał przewagę jednego zawodnika w środku pola i udanie blokował linie podania, a także przechwytywał zagrania lub zbierał drugie piłki na połowie przeciwnika. Napoli swoje jedyne akcje miało ze strat gospodarzy, których z czasem było jednak coraz mniej.

Nie mogło więc dziwić to, że po godzinie gry do wejścia był szykowany Piotr Zieliński: piłkarz odpowiedni i do tworzenia linii podań, i bycia jednym z ogniw. Ale statystyki potwierdzają jego słowa, w niektórych akcjach koledzy nie dostrzegali dobrze ustawionego Polaka – w pierwszym kwadransie swojej gry miał 18 akcji, w kolejnym tylko cztery. A mimo to zagrał tyle podań w strefę ataku, ile np. Allan przez całe spotkanie. Także Milik w krótszym okresie miał lepsze liczby od Driesa Mertensa, którego zmienił. W przypadku Belga słabszy występ mógł być efektem groźnie wyglądającego wślizgu Virgila Van Dijka z początku spotkania.

– Zaczęliśmy to spotkanie nieźle, ale potem obniżyliśmy ustawienie przez pressing Liverpoolu. Jednak po przerwie już byliśmy w stanie zaatakować i stworzyć szanse na wyrównanie. Jestem jednak zadowolony z zespołu, który zasługuje na uznanie, a to rozczarowanie da nam więcej motywacji w Lidze Europy. Tam chcemy zajść daleko – zapewniał Ancelotti.

Możliwe, że w tych drugich rozgrywkach Polacy – numery dwanaście i trzynaście pod względem rozegranych minut w obecnej edycji Ligi Mistrzów – będą więcej znaczyli dla Napoli. Zwłaszcza, że liczbowo nie był to dla nich udany okres: ani Milik, ani Zieliński nie zaliczyli gola lub asysty. Drugi z nich zagrał najmniej odkąd w tych rozgrywkach zadebiutował w barwach włoskiej drużyny. A jednak ich wpływ był zauważalny. Zwracając uwagę na bardziej szczegółowe statystyki można dostrzec, że w średniej kluczowych podań (na 90 minut) Zieliński był trzeci w zespole, szósty w klasyfikacji strzałów, której wiceliderem był Milik.

Oczywiście można sprowadzić niepowodzenie Napoli do niewykorzystanej doskonałej szansy Milika, ale jest to kolejne tak słaby sezon w Lidze Mistrzów napakowanej talentami drużyny. Dwa lata temu udało się wyjść z grupy, lecz już w pierwszej rundzie fazy pucharowej zespół doznał dotkliwej porażki z Realem Madryt (2:6 w dwumeczu). W poprzednim sezonie Napoli było obok Manchesteru City faworytem, ale wygrało tylko dwa z sześciu spotkań i odpadło z rywalizacji. Pod względem punktowym poprawa nastąpiła, jednak efektów jak nie było tak nie ma. Bolączki w Lidze Mistrzów mogą mieć w kontekście tej drużyny znacznie szerszy kontekst, niż tylko jedna sytuacja, czy jeden mecz.

Michał Zachodny

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności