Aktualności
[LIGA MISTRZÓW] Bayern znaczy Lewandowski. Asystował, strzelał… awansowali!
Uraz kolana z lutego początkowo wykluczał Lewandowskiego z gry w rewanżu, ale wówczas po prostu rzeczywistość była inna: przed pandemią, zamknięciem stadionów, przerwą w rozgrywkach i obawami, czy w ogóle uda się dokończyć sezon. Niemcy wystartowali z Bundesligą niemal najszybciej w Europie, dzięki czemu między zakończeniem walki o tytuł w kraju i powrotem do gry na kontynencie udało się jeszcze piłkarzom wypocząć. O tym, że zespół jest jednak dalej bardzo dobrze przygotowany do intensywnego finiszu Ligi Mistrzów świadczy styl w jakim Bayern pokonał Chelsea.
Monachijczycy byli faworytami, przed rewanżem pisano, że dzięki zaliczce z Londynu (3:0) to starcie będą mogli bez stresu i na spokojnie rozegrać. Ale tego nie było widać na boisku, gdzie od początku zarysowała się przewaga gospodarzy i ich determinacja, by do trzech goli dodać kolejne. Już po kilku minutach dobrze rozegrany atak pozycyjny otworzył możliwość prostopadłego podania do Lewandowskiego, który wyszedł sam na sam i podbił piłkę nad Willym Caballero, zanim bramkarz go przewrócił. Początkowo sędziowie wskazali na pozycję spaloną, ale po konsultacji z VAR sytuacja się odwróciła: ofsajdu nie było, za to do wykonania rzutu karnego szykował się właśnie najlepszy strzelec Bayernu. Tej okazji Lewandowski oczywiście nie zmarnował.
To nie zatrzymało gospodarzy, którzy szukali drugiego gola. W 24. minucie z ogromnym spokojem zmusili rozgrywających piłkarzy Chelsea do błędu, a po przechwycie Lewandowski zachował chłodną głowę i podał na wolną pozycję do Ivana Perisicia, który wykończył kontrę. Dopiero wtedy goście doszli do głosu: najpierw wydawało się, że gola kontaktowego strzelił Callum Hudson-Odoi, lecz wcześniej jeden z jego kolegów był na pozycji spalonej. Przed samą przerwą Chelsea dopięła swego, gdy błąd popełnił Manuel Neuer, a z bliska piłkę do bramki wpakował Tammy Abraham.
Druga połowa nie przyniosła już tak wielu emocji, choć dominacja Bayernu trwała i to piłkarze Flicka szukali kolejnych okazji do strzelenia trzeciego gola. Swoje okazje mieli zwłaszcza Thomas Mueller, Thiago oraz David Alaba, a z dystansu groźnie uderzał Coutinho. Wreszcie na kwadrans przed końcem wprowadzony na boisko Corentin Tolisso idealnie wbiegł na dośrodkowanie od… Lewandowskiego i dopełnił formalności. Bayern nie pozostawił złudzeń londyńczykom, gdy Polak dołożył swoje drugie trafienie w spotkaniu po uderzeniu głową.
To oznacza, że miał on udział w każdym z siedmiu goli strzelonych Chelsea, a jego dorobek w obecnym sezonie Ligi Mistrzów wzrósł do trzynastu bramek zdobytych oraz czterech wykonanych ostatnich podań. Lewandowski jest liderem strzelców tych rozgrywek, a także jest drugim najlepszym asystentem.
Teraz przed Bayernem kolejnych kilka dni przygotowań w Portugalii i wyjazd Lizbony na nietypowy, lecz wynikający z przerwy w rozgrywkach finał. Finał, który może trwać trzy spotkania, zaczynając już od prestiżowego starcia z Barceloną, która pokonała u siebie Napoli. Przypomnijmy, że od ćwierćfinałów w formie turniejowej rozgrywane będą właśnie w Portugalii już tylko po jednym spotkaniu. Jeśli Bayern pokona zespół z Katalonii, to w półfinale zmierzy się ze zwycięzcą z pary Manchester City i Olympique Lyon.