Aktualności
Krzysztof Piątek – jak chłopak z Niemczy robi furorę w Serie A
Typ niepokorny
Choć Piątek pierwsze kroki stawiał w Lechii Dzierżoniów, to w świat – dosłownie i w przenośni – ruszył z malutkiej miejscowości położonej na wzgórzu Niemczańsko-Strzelińskim, wchodzącym w skład Przedgórza Sudeckiego. Z perspektywy czasu, dobrze się stało, że nie został w Niemczy, gdzie mógł zejść na niewłaściwą drogę, w końcu pokusy czaiły się tam na każdy kroku. Przeniósł się jednak do klubu, który żyje z promocji talentów i którego wizytówką jest wychowanie młodzieży. W nim przeszedł futbolową szkołę, mimo że w pierwszym zespole rozegrał raptem kilka spotkań. – Krzysiek debiutował u nas jako junior. Wiedzieliśmy, że ma potencjał, co z czasem nie uszło też uwadze Zagłębia Lubin. Na transfer nalegał ówczesny dyrektor akademii „Miedziowych” Richard Grootscholten – opowiadał Łączy Nas Piłka Zbigniew Soczewski, trener Krzyśka z Lechii.
Już wtedy obecny reprezentant Polski dał się poznać jako człowiek stworzony do roli sportowca. Wszystko przez specyficzny charakter. – Krzysztof nigdy nie był dynamicznym piłkarzem. Był za to bardzo krnąbrny, taki człowiek z charakterem do sportu. Miał tak zwany zmysł. Zawsze stał tam, gdzie akurat spadała piłka. Tego nie da się nauczyć – tłumaczył Soczewski. Innymi słowy: Piątek urodził się z talentem do strzelania goli.
Wrodzony instynkt pod bramką dziś pozwala mu być rewelacją początku sezonu w Serie A. Z ośmioma golami przewodzi w klasyfikacji najskuteczniejszych zawodników ligi włoskiej. Pobija wszelkie możliwe rekordy. Osiem bramek w sześciu spotkaniach to najlepszy debiut od sezonu 1949/50 (Duńczyk Karl Aage Hansen z Atalanty Bergamo też miał na koncie tyle trafień, co Polak, w sześciu występach – przyp. red. ). Co więcej, wyrównał wynik Gonzalo Higuaina, który grając w Juventusie Turyn też zaliczył trafienie w każdym z sześciu kolejnych spotkań (między 11 grudnia 2016, a 29 stycznia 2017 – przyp. red.). W dodatku przebił Zbigniewa Bońka i Kamila Glika w liczbie bramek (siedem) zdobytych w jednym sezonie. Mówiąc wprost: Piątek „wszedł do Serie A z drzwiami”. Kibice Geniu są nim zachwyceni. – Miłość do Genoi w czasach Piątka jest łatwa – napisał jeden z fanów. Jeszcze dalej posunęła się strona internetowa pianetagenoa189. – To najlepszy prezent, jaki Enrico Preziosi mógł sprawić kibicom i klubowi na 125. rocznicę jego powstania – napisano na portalu. A dalej, przypominając ile kosztował Polak (cztery miliony euro), wyrażono nadzieję, że „nie odejdzie z pierwszym chłodem”.
Inicjacja piłkarska w Lubinie
23-latek najlepszych piłkarskich nawyków nauczył się w Zagłębiu Lubin, a potem rozwinął je w Cracovii Michała Probierza. W Lubinie trafił na Piotra Stokowca, który w porę „wyłowił” go z III ligi. – Zapewniłem mu swoistą inicjację piłkarską. Zaraz po moim przyjściu do Zagłębia, ściągnąłem Krzyśka z drugiej drużyny do pierwszej. Trochę się dziwiłem, że nikt go wcześniej nie zauważył. Dostał od razu szansę debiutu w Ekstraklasie – przypomina Stokowiec.
We wspomnianym okresie Zagłębie spadło z ligi, na czym skorzystał Piątek, który dostawał wiele szans na zapleczu elity. Z biegiem czasu Lubin stał się już za ciasny dla napastnika. Wybrał więc Cracovię. – Nie byłem orędownikiem jego odejścia. Gdy graliśmy co trzy dni, występował na zmianę z Papadopulosem. Wiele nauczył się od Michala, który też jest świetnym napastnikiem. Nie odszedł dlatego, że przyszedł Nespor. Pozyskaliśmy Martina, kiedy już wiedzieliśmy, że Krzysiek odchodzi. Doradzałem mu, by został, wybrał jednak inną drogę i muszę to uszanować. Dla niego dobrym wyborem byłaby gra dla Zagłębia jeszcze przez kilka sezonów i ewentualnie odejście do silnej ligi zagranicznej. To jest jak z dziećmi, możemy im doradzać, przestrzegać, a i tak zrobią po swojemu – przyznał Stokowiec, cytowany przez „Dziennik Polski”.
Ówczesny szkoleniowiec „Miedziowych” przewidywał, że Piątek niedługo wyląduje w mocnej lidze. Zdawał sobie z tego sprawę także kolejny trener, którego napastnik spotkał na swojej drodze, czyli Michał Probierz. Po udanym sezonie 2016/17, kiedy Krzysztof strzelił 11 goli w drużynie z Krakowa, Probierz radził Piątkowi wstrzymać się z transferem. Dlatego „Piona” wyjechał rok później, będąc zawodnikiem dojrzalszym piłkarsko i mentalnie. – Potrafi przewidzieć wydarzenia na boisku, ma nosa do goli – zauważył Stokowiec. Nos nie zawodzi Piątka w Serie A. Z tego też powodu mówi się o nim – rewolwerowiec z Dzierżoniowa.
– Italia to kraj piłkarskiej taktyki i tu nie tylko Piątek, ale każdy inny cudzoziemiec może zrobić postęp. Krzysiek ma świetny instynkt strzelecki, nastawiony jest też na ciężką pracę. Myślę, że na pewno są jeszcze rezerwy w jego zgraniu z zespołem, jego ruchach, przemieszczaniu się po boisku w zależności do sposobu gry Genoi w danym momencie. Taktycznie na pewno się jeszcze poprawi, wszystko inne – ma – podkreślił dyrektor generalny Genoi Giorgio Perinetti w rozmowie z „Super Expressem”.
Mój rap, moja rzeczywistość
Sam Piątek jest świadom, ile pracy przed nim, z drugiej strony czuje, że buduje swoją markę i pewność siebie. – Wiele osób może być zaskoczonych takim początkiem sezonu w moim wykonaniu, ale nie ja. Znam swoją wartość i wiem, na co mnie stać. Przede wszystkim zdaję zaś sobie sprawę z tego, że mogę się jeszcze bardzo rozwinąć, ponieważ sufit moich możliwości jest wysoko. Najważniejsza jest teraz praca – mówił napastnik Genui w rozmowie z Łączy Nas Piłka.
Ważne, żeby pozostał sobą, a więc człowiekiem, który przed meczem lubi słuchać muzyki. Preferuje rap – utwory Quebo, Gurala i Pei. W ulubionym repertuarze ma także Justina Bibera, ale to bardziej na rozluźnienie. Obowiązkową pozycję w playliście, gdy zbliża się spotkanie, zajmują natomiast piosenki „Love yourself” i „Trzy Korony” w wykonaniu Soboty z KSW.
Piotr Wiśniewski