Aktualności
Krystian Bielik – przez wyboje do reprezentacji
Początki kariery Bielika wskazywały, że wszystko przychodzi mu bardzo łatwo i lekko. Mając zaledwie szesnaście lat, stał się bohaterem kontrowersyjnego transferu z Lecha Poznań do Legii Warszawa. W Poznaniu nie doczekał się debiutu w ekstraklasie, a w stolicy szybko postawił na niego ówczesny trener, Henning Berg. W krajowej elicie „Bielon” zadebiutował 24 sierpnia 2014 roku, w meczu z kielecką Koroną. – Długo pracowałem na ten moment, słowa uznania, które usłyszałem, są budujące, ale wszystko dopiero przede mną - mówił po premierowym spotkaniu z „eLką” na piersi. Kibice zastanawiali się, na co stać utalentowanego młodziana, wokół którego zrobiło się tyle szumu. Bielik był przecież przedmiotem przepychanek pomiędzy odwiecznymi rywalami, Lechem i Legią. Klub ze stolicy „wyciągnął” pomocnika z „Kolejorza” za bardzo niewielkie pieniądze – mówiło się o równowartości ok. 50 tysięcy złotych.
Przed końcem rundy jesiennej sezonu 2014/2015 Bielik wybiegł na murawę w Ekstraklasie jeszcze czterokrotnie. Nie zawodził, choć widać było, że nieco brakuje mu jeszcze doświadczenia. To nie odstraszyło działaczy Arsenalu FC. Legendarny, angielski klub zdecydował się na wykup Bielika z Legii. W zaledwie kilka miesięcy i bez większego wysiłku warszawianie zarobili… kilka milionów złotych. „Kanonierzy” zapłacili bowiem klubowi z Łazienkowskiej 2,25 miliona euro. Co więcej, po niedawnym transferze do Derby County, na mocy zapisu w umowie transferowej, Arsenal dopłacił Legii kolejne 500 tysięcy euro. Na Wyspy Brytyjskie Bielik wyjeżdżał z wielkimi nadziejami, choć także świadomy swoich mankamentów, nad którymi musiał ciężko pracować.
W Warszawie młody piłkarz dzielił mieszkanie z innym utalentowanym graczem, Mateuszem Hołownią, z którym byli świetnymi kumplami. Po transferze do Arsenalu musiał przyzwyczaić się do nieco samotnego trybu życia, został rzucony na bardzo głęboką wodę. Dziś Bielik posturą przypomina piłkarskiego „dzika”, jednak w momencie wyjazdu można było określić go trafniej mianem „szczawika”. Krystian zacisnął zęby i walczył o swoje. W pewnym momencie był nawet blisko pierwszej drużyny i wyjściowego składu Arsenalu, wystąpił w dwóch meczach Pucharu Ligi Angielskiej, ale Arsene Wenger ostatecznie postawił na innych piłkarzy. Dalsze losy Bielika stały pod znakiem wypożyczeń i… kontuzji.
Pierwszym klubem, do którego trafił Bielik, był Birmingham City. Tam szybko wypracował sobie pewną pozycję, a trener reprezentacji Polski do lat 21, Marcin Dorna, zdecydował się włączyć go do kadry na turniej finałowy mistrzostw Europy UEFA EURO U-21 Polska 2017. Bielik pojechał na mistrzostwa jako najmłodszy z kadry – miał 19 lat, podczas gdy niektórzy jego koledzy już 23. Swojej szansy występu nie dostał, ale z pewnością został zapamiętany przez swoją kontrowersyjną wypowiedź „gramy tak, jak trenujemy”. . – Był to największy błąd, jaki popełniłem w dotychczasowej karierze, za który słusznie spadła na mnie duża krytyka – przyznał później. To też pewien element składowy postaci Bielika. Mimo młodego wieku, nigdy nie gryzł się w język, mówiąc otwarcie to, co myśli. Niepokorny, pewny swoich umiejętności, otwarty i szczery.
Po „polskich” mistrzostwach Bielik wrócił do Arsenalu, ale sezon 2017/2018 stracił w zupełności. Wystąpił tylko w czterech meczach drużyny młodzieżowej, nie pomogły też czasowe przenosiny do Walsall FC, trzeba było zatem szukać kolejnej alternatywy. Polak udał się więc na kolejne wypożyczenie, tym razem do Charlton Athletic. Dla Bielika był to niesamowicie istotny czas. Musiał udowodnić, że stać go na regularną grę, że można na nim polegać. W klubie z Londynu, występującym wówczas na poziomie League One, złapał wreszcie równowagę. Cieszył się ogromnym zaufaniem menedżera Lee Bowyera, będąc absolutnie podstawowym graczem zespołu.
W międzyczasie wskoczył do reprezentacji Polski do lat 21, prowadzonej już przez Czesława Michniewicza. Wykorzystał uraz Pawła Bochniewicza, który nie mógł zagrać w barażowych meczach z Portugalią, których stawką był awans do mistrzostw Europy. W obu meczach zagrał po profesorsku, w drugim starciu zdobywając jedną z bramek. W Charltonie kontynuował swoją świetną passę, kończąc sezon z awansem do Championship. W decydującym o promocji spotkaniu, przeciwko Sunderlandowi AFC, został nawet najlepszym zawodnikiem meczu.
Nic dziwnego, że Bielik znalazł się w kadrze na mistrzostwa Europy do lat 21. Na włoskich boiskach „Bielon” był pierwszym wyborem Czesława Michniewicza i odwdzięczył mu się za zaufanie w najlepszy możliwy sposób. W starciach z Belgią i Włochami wpisał się na listę strzelców, doskonale rozgrywał piłkę, w kapitalny sposób regulował tempo gry. Można powiedzieć, że był absolutnie pierwszoplanową postacią naszej kadry. I choć zespół – mimo dwóch grupowych zwycięstw – pożegnał się z rywalizacją już po pierwszym etapie turnieju, Bielik zostawił po sobie doskonałe wrażenie. Został nawet wybrany do najlepszej jedenastki fazy grupowej, udowadniając, że jest gotowy do gry na bardzo wysokim poziomie.
Po zakończeniu mistrzostw Europy dużo mówiło się o jego przyszłości. Wypożyczenie do Charlton Athletic dobiegło końca i Bielik powrócił do Arsenalu. Tam nie zagrzał długo miejsca – na początku sierpnia na zasadzie transferu definitywnego przeprowadził się do Derby County. – To był dobry czas. Awansowaliśmy z Charltonem do Championship, mam też za sobą całkiem udany występ na młodzieżowych mistrzostwach Europy, choć szkoda, że nie udało nam się awansować do półfinału. To był odpowiedni moment, by opuścić Arsenal. W „Kanonierach” nie widziano dla mnie przyszłości, menedżer nie miał wobec mnie konkretnych planów. Nie jestem już dzieckiem i wiem, czego chcę. Stąd decyzja o przenosinach do klubu, w którym mogę się rozwijać i grać w podstawowym składzie – mówił na gorąco po transferze. Umowa opiewała na ponad osiem milionów euro, co pozwoliło Bielikowi znaleźć się w czołowej dziesiątce najdroższych polskich piłkarzy.
Od początku sezonu 2019/2020 Bielik jest podstawowym zawodnikiem „Baranów”. Jego dobrą postawę dostrzegł selekcjoner seniorskiej reprezentacji Polski Jerzy Brzęczek, powołując go po raz pierwszy na zgrupowanie przed meczami ze Słowenią i Austrią. Dla Bielika, który musiał znieść mnóstwo trudnych momentów, to nagroda za cierpliwość, wyrzeczenia i ciężką pracę.
Emil Kopański