Aktualności
Kolejki prawdy dla Bayernu i Borussii. „Dwa punkty przewagi powinny wystarczyć”
Sugerując się formą dwóch konkurentów w walce o wygranie Bundesligi w sezonie 2018/19 na podstawie ostatnich miesięcy, można było wywnioskować, że to monachijczycy skończą rozgrywki na pierwszym miejscu. Tym bardziej, że w bezpośrednim starciu wygrali 5:0, wyszli na prowadzenie, na cztery kolejki przed końcem uzyskali punkt przewagi. Sporo mogła wyjaśnić 31. seria. No i wyjaśniła tyle, że rywalizacja o pierwsze miejsce trwa w najlepsze. Zarówno Bayern, jak i Borussia potraciły punkty, choć lepiej na tym wyszli Bawarczycy, którzy jeszcze powiększyli przewagę.
Zadyszka mistrza
Piłkarze Bayernu mieli ten handicap, że grali dzień później niż ich najgroźniejszy przeciwnik. Wychodzili na boisko ze świadomością, że Borussia przegrała u siebie 2:4 z Schalke Gelsenkirchen i zwycięstwo z 1. FC Nuernberg na wyjeździe da im czteropunktowy zapas na ostatniej prostej w drodze po tytuł. Nie w pełni wykorzystali jednak potknięcie BVB, bo tylko zremisowali 1:1.
– Ani Bayern, ani Borussia w swoich ostatnich meczach nic wielkiego nie pokazali. Trzeba jednak usprawiedliwić BVB, które miała utrudnione zadanie, bo w odstępie pięciu minut drugiej połowy dostało dwie czerwone kartki. Szczęście im tego dnia nie sprzyjało. „Die Roten” powinni się cieszyć, że nie przegrali, bo przecież w doliczonym czasie gry Nuernberg nie wykorzystał rzutu karnego. Nawet w tak słabej dyspozycji, jaką zaprezentowali, mogli jednak wygrać. Ostatnia akcja: Coman wychodzi sam na sam, zamiast podawać do Lewandowskiego, uderzył w bramkarza. Gdyby to wykorzystał, byłoby praktycznie po zawodach, sprawa tytułu byłaby w zasadzie rozstrzygnięta – mówi w rozmowie z Łączy Nas Piłka Dariusz Pasieka.
– Dawno już nie było takiej sytuacji, jak w obecnym sezonie, czyli walki dwóch zespołów o mistrzostwo do ostatnich kolejek. Zazwyczaj na tym etapie sezonu Bayern miał już pewny tytuł. Dlatego niemieckie media cieszą się, że nie muszą pisać o ciągłej hegemonii jednej ekipy. Jak wytłumaczyć jednoczesną stratę punktów Bayernu i Borussii? To po prostu chwilowy spadek formy, brak odpowiedniej koncentracji, nie zapominamy, że mówimy o drużynach, którym mało kiedy zdarzają się dwa słabsze mecze z rzędu. W takim Monachium od razu jest odpowiednia reakcja, a jakość poszczególnych piłkarzy na tyle wysoka, że kryzys, czy jakby to nie nazwać, nie powinien trwać dłużej niż jedno spotkanie. Myślę, że to, co stało się ostatnio, to bardziej lekka zadyszka – sugeruje Pasieka, który w przeszłości grał w niemieckich klubach. Za naszą zachodnią granicą pracował także w roli asystenta.
Bayern wciąż faworytem
To Bayernowi daje większe szanse na końcowy triumf w Bundeslidze. – Mam w pamięci sezon 2012/13, kiedy zdobyli 91 punktów, strzelili 98 goli, w następnym uzbierali oczko mniej... Brakuje mi jednej rzeczy, która zawsze cechowała Bayern: stabilność formy i wyniku. Niezależnie od tego, co się dzieje wewnątrz drużyny, co się mówi o stylu pracy Kovaca, Bayern jest pierwszy. I na tym polega fenomen tej drużyny. Możemy się martwić, że Robert Lewandowski ostatnio nie imponuje skutecznością, co świadczy, że nie wszystkie trybiki działają w zespole jak należy. Chyba za dużo piasku dostało się do tego mechanizmu. Ale skala umiejętności poszczególnych piłkarzy nadal pozwala sądzić, że to oni rozdają karty i jestem pewien, że pierwsze miejsce dowiozą do końca – przyznaje dyrektor Szkoły Trenerów PZPN.
Rzadko spotykana sytuacja w lidze niemieckiej powoduje, że są emocje oraz duża dramaturgia, a także mały margines błędów dla kandydatów do mistrzostwa. – Zapowiada się bardzo ciekawy finisz. Comanowi ta sytuacja z ostatniego meczu, jeśli coś pójdzie nie tak, może śnić się po nocach. Monachijczycy nie mają tego luksusu, że mogę sobie pozwolić nawet na porażkę w najbliższych spotkaniach. Na każde potknięcie Borussia tylko czeka. Zawsze powtarzam, że według mnie, rywalizacja w Bundeslidze kończy się na przedostatniej kolejce. Ten zespół, który jest liderem przed ostatnią kolejką zostaje mistrzem, stąd dwa najbliższe pojedynki są kluczowe. Bayern ma to do siebie, że kiedy trzeba się sprężyć jeszcze bardziej, trzeba być skoncentrowany, to tej jakości na boisku widać jeszcze więcej. Nie myślę więc, żeby coś się jeszcze wydarzyło. Dwa punkty zaliczki powinny im wystarczyć, żeby obronić tytuł – stwierdza Pasieka.
Bez Piszczka trudniej
Bayern w sobotę o godzinie 15:30 zmierzy się z Hannoverem u siebie. Trzy godziny później rozpocznie się pojedynek Werder Brema – Borussia Dortmund. – Werder jeszcze nie odhaczył sezonu, cały czas walczy o europejskie puchary, tym bardziej, że nawet siódme miejsce daje przepustkę do Ligi Europy. Ekipa z Bremy będzie łakoma. Nie można jej skreślać, ponieważ gra naprawdę ciekawy futbol. Fajnie by było, gdyby dostała nagrodę w postaci udziału w pucharach –podkreśla nasz rozmówca.
Żałować możemy jedynie, że w tej bezpośredniej walce o mistrzostwo nie bierze udziału Łukasz Piszczek, który od dłuższego czasu jest kontuzjowany. Jego absencja to pochodna słabszych wyników BVB w rundzie wiosennej. – Dopóki BVB grało tym samym zestawieniem obrony, dopóty rezultaty osiągało bardzo dobrze. Potem problemy zaczęły się nawarstwiać. Ciągle coś się działo. Trener Lucien Favre zaczął mieszać w stabilnej linii obrony. Na prawej stronie defensywy zaczął grać Wolf, Schmelzer został odstawiony na boczny tor. Nastąpiły roszady w środku formacji. To odbiło się na formie całej linii, bo przecież grają w niej młodzi zawodnicy. Nie mam wątpliwości, że brak Piszczka pokrzyżował Favrowi plany – przekonuje Pasieka.
Z Piszczkiem w składzie Borussii dużo łatwiej byłoby zdetronizować monachijczyków. – Piłka, którą proponuje nam Lucien Favre, jest dużo ciekawsza od tej, którą preferuje Niko Kovac. Dla samego Sancho warto oglądać mecze BVB. Chłopak jest niesamowity. Spójrzmy na jego statystyki: pełen respekt! – przyznaje dyrektor Szkoły Trenerów PZPN.
Bayernowi, oprócz meczu z Hannoverem, zostały do rozegrania jeszcze potyczki z Lipskiem oraz Eintrachtem Frankfurt. Borussia z kolei ma na rozkładzie, poza Werderem, Fortunę Duesseldorf, a następnie Borussię Moenchengladbach.
Piotr Wiśniewski