Aktualności
Klich kontra Wszołek, czyli polskie emocje na Wyspach
To będzie zapewne piąty „polski mecz” w tym sezonie Championship. Leeds United Mateusza Klicha w sobotę o godzinie 16:00 podejmie na Elland Road Queens Park Rangers Pawła Wszołka. Faworytem spotkania są gospodarze, ale swoją wyższość muszą jeszcze udowodnić.
Przed sezonem sam Klich nie spodziewał się, że zostanie jednym z bohaterów Leeds United. To jego druga próba w lidze angielskiej. Pierwsza w poprzednim sezonie zakończyła się fiaskiem i powrotem tam, gdzie zawsze się sprawdza, czyli do Holandii. Niepomny niepowodzeń w Niemczech, gdzie również nie sprawdził się dwukrotnie – w Vfl Wolfsburg i FC Kaiserslateurn – 28-letni pomocnik zaryzykował i jeszcze raz spróbował sił na Wyspach. Nie chciał zostać w FC Utrecht dokąd był wypożyczony na rundę wiosenną. I instynkt go nie zawiódł.
U menedżera Marcelo Bielsy już podczas letnich przygotowań zyskał kredyt zaufania. Na inaugurację sezonu strzelił gola, a w drugiej kolejce dołożył kolejnego i asystę. To właśnie Polak razem z Hiszpanem Pablo Hernandezem i Anglikiem Kemarem Roofem są ofensywną siłą Leeds. Każdy z nich miał udział w co najmniej dziesięciu golach. To sprawiło, że przez większość sezonu zespół był liderem Championship, a teraz do pierwszego Norwich traci zaledwie punkt.
Klich w każdym ligowym meczu wychodzi w podstawowym składzie. Jego pięć goli i tyle samo asyst sprawiło, że kibice Leeds ułożyli nawet piosenkę na cześć Polaka: „It could be 20 yards or 30 yards//Eveywhere we go//40 yards or 50 yards//Klich will score a gooaaalll//Klich will score a goal”. Czyli nieważne, jak daleko jest do bramki – 20, 30, 40 czy 50 jardów, to i tak Klich strzeli gola.
Pomocnik reprezentacji Polski w rozmowach z angielskimi dziennikarzami podkreśla, że nieważne, kto trafia, byle mecz kończył się zwycięstwem. – Oczywiście zawsze chciałbym zdybywać bramki, tak samo jak zawsze chciałbym grać. Jeśli wygrywamy, a ja nie strzelam, to i tak wszyscy są szczęśliwi – mówił niedawno na łamach „Evening Post”. – Ten sezon rzeczywiście jest dla mnie inny. Zawsze wychodzę w podstawowym składzie i jestem szczęśliwy. Dużo bardziej szczęśliwy niż rok temu – przyznał.
W przyszłym roku minie 15 lat od spadku Leeds z Premier League. Niemal na półmetku sezonu zespół z Elland Road jest na dobrej drodze, by do niej wrócić. – Dla mnie to byłby porównywalny sukces ze zdobyciem Pucharu Holandii z PEC Zwolle, gdy w finale rozbiliśmy Ajax Amsterdam 5:1 – wspomina Klich. – Awans do Premier League to bardzo trudne zadanie. Do tego jeszcze daleka droga, dlatego na razie nie myślę, że już dużo osiągnęliśmy w tym sezonie, bo ważne będzie to, jak się ten sezon zakończy – dodaje.
Zupełnie inną drogę niż Klich przeszedł Wszołek. On realia Championship poznał doskonale. W QPR jest bowiem trzeci sezon. Przez dwa lata nie musiał martwić się o miejsce w składzie, był podstawowym piłkarzem drużyny i to z niezłymi statystykami. Sytuacja zmieniła się po przyjściu Steve’a McClarena, byłego selekcjonera reprezentacji Anglii. Na początku Polak nie miał wysokich notowań. Nie mieścił się w kadrze meczowej, siedział na ławce lub wchodził na końcówki.
Queens Parkowi jednak się nie wiodło. W 10. kolejce, po szóstej porażce w tym sezonie, spadł na 19. pozycję. Menedżer londyńczyków w końcu zdecydował się na zmiany w składzie i postawił m.in. na Wszołka. Od 12. kolejki Polak jest podstawowym piłkarzem. W październiku QPR był niepokonany, w jednym ze spotkań 26-letni skrzydłowy zdobył gola na wagę trzech punktów. Zespół McClarena zaczął patrzeć w górę tabeli, a nie obawiać się spadku.
– Przed sezonem trener McClaren z każdym piłkarzem rozmawiał indywidualnie. Wiedziałem więc na czym stoję i że jak będę ciężko pracował na treningach, to dostanę szansę. Cieszę się, że w końcu wskoczyłem do drużyny. Mam nadzieję, że to dla mnie początek lepszych czasów, a najlepsze jeszcze przede mną – mówił Wszołek w wywiadzie dla Łączy Nas Piłka. – Mieliśmy słaby początek, bo nie byliśmy w pełnym składzie. Przegraliśmy cztery pierwsze mecze, ale potem doszło do nas trzech zawodników z Premier League i to zmieniło naszą sytuację. Zaczęliśmy grać dużo lepiej, a październik był wyśmienity – podkreślał.
Po świetnym październiku przyszedł niezły listopad. Z czterech meczów QPR raz wygrało, a dwa razy zremisowało. W ostatniej już grudniowej kolejce zespół Wszołka w „polskim meczu” przegrał 2:3 z Hull z Kamilem Grosickim w składzie. Obaj panowie grali po tej samej stronie boiska – Wszołek na prawym skrzydle, a cztery lata starszy reprezentant Polskie na lewym. Indywidualnie lepiej wypadł gracz QPR, bo zdobył gola, ale z trzech punktów cieszył się Grosicki. Po porażce QPR spadł na 11. miejsce w tabeli z sześcioma puntami straty do strefy dającej prawo walki w play off o awans do Premier League.
Kolejna różnica między Klichem i Wszołkiem to reprezentacja. Pomocnik Leeds, dzięki świetnej formie, wrócił do niej po czterech latach. Skrzydłowy QPR liczy, że także jemu dobre występy w Championship pomogą w powrocie do kary. On czeka na powołanie nieco ponad rok. – Jeśli selekcjoner uzna, że warto mnie sprawdzić, to postaram się szansę wykorzystać jak najlepiej. Wierzę, że mój czas w reprezentacji jeszcze nadejdzie – mówi Wszołek.
W tym sezonie rozegrano cztery mecze z udziałem Polaków w obydwu zespołach. Mogło być ich więcej, ale nie zawsze nasi zawodnicy mieli miejsce w zespołach. Poza wspomnianymi Klichem, Grosickim i Wszołkiem, regularnie gra Paweł Olkowski w Bolton Wanderers, a Bartosz Białkowski z różnym szczęściem walczy o pierwszy skład w Ipswich Town.
„Polskie mecze” w Championship:
Leeds (Klich) – Ipswich (Białkowski) 2:0
Hull (Grosicki) – Leeds (Klich) 1:0
Bolton (Olkowski) – Hull (Grosicki) 0:1
Queens Park Rangers (Wszołek) – Hull (Grosicki) 2:3
Robert Cisek