Aktualności

Kamil Glik w formie, Monaco odbudowuje pozycję

Reprezentacja15.01.2020 
Dołujące na początku sezonu Monaco zaczęło regularnie punktować w Ligue 1. Zwyżkę formę zanotował także Kamil Glik. Kapitan zespołu z Księstwa otrzymuje coraz wyższe noty, stał się liderem defensywy, która popełnia dużo mniej błędów niż miało to miejsce w pierwszych kolejkach. Polak przestał być już krytykowany przez tamtejsze media, co samo świadczy o tym, że jego dyspozycja rośnie.

Ten sezon nie układał się po myśli zespołu Kamila Glika. W kolejkach numer 1.-6. Monaco zdobyło zaledwie trzy punkty (trzy remisy). Piętą achillesową ekipy prowadzonej wówczas jeszcze przez Leonardo Jardima była duża liczba błędów popełnianych w formacji obronnej. W tym czasie mocno obrywało się reprezentantowi Polski. To Glik zdaniem wielu był synonimem wszystkich problemów obrony. Bo jak grał słabo, to defensywa zawodziła. Od doświadczonego obrońcy, reprezentanta kraju, w dodatku kapitana zespołu oczekiwano więcej, zwłaszcza, gdy u jego boku grali niedoświadczeni koledzy – 19-letniego Jonathan Panzo oraz 18-letniego Benoit Badiashille. Wpływ na takie, a nie inne postrzeganie Glika z pewnością miał fakt, że od kilku lat jest liderem defensywy ASM, więc był szczególnie wystawiony na wszystkie negatywne komentarze.

Efekt ławki rezerwowych

Naprzeciw tym negatywnym głosom wyszedł Jardim. Stanowisko trenera było jasne i zrozumiałe dla wszystkich. – Chcę być obiektywny. Łatwo jest powiedzieć, że to wina Glika, ale powtarzam: Gdy strzelamy gole, to jest zasługa kolektywu i tego, że nasi atakujący prą do przodu. Ale gdy tracimy gole jest tak samo. Wszyscy są odpowiedzialni, szczególnie gdy dostajemy gola ze stałego fragmentu gry, tak jak w meczach z Rennes i Montpellier. Ktoś może powiedzieć, że to wina jednostki, ale prawda jest taka, że to problem całego zespól – powiedział trener cytowany przez „Nice-Martin”.



W 7. kolejce Glik usiadł na ławce, wrócił do składu na mecz ze Stade Brest. I od tego momentu stał się filarem trzyosobowego bloku obronnego. Wyniki drużyny też się poprawiły. Odtąd, piłkarze z Księstwa zaczęli wygrywać. Nie unikali porażek, ale te niebyły nagminne, a nawet jeśli się zdarzały, to reakcja zespołu na nie była pozytywna, bo odpowiadali zwycięstwem albo dwoma wygranymi z rzędu.

W grudniu Monaco zanotowało najlepszy okres w trwającym sezonie. Wygrało trzy spotkania, jedno zremisowało. Dobrze w tym czasie prezentował się Glik. Polak w wygranym meczu 5:1 z Lille strzelił gola. Mimo, że w końce rundy zespół Kamila Glika odrobił część strat z początkowej fazy rozgrywek, to nie uratowało to posady Jardima, który został zwolniony właśnie po wspomnianym wysokim zwycięstwie. Teraz za wyniki „Les Rouge et Blanc” odpowiada Robert Moreno.

Stary, dobry kapitan

Pierwsze, co zmienił Hiszpan, to ustawienie. Przeszedł na 1-4-4-2. Glikowi w wyjazdowym spotkaniu z PSG towarzyszył na środku obrony Guillermo Maripan. Monakijczycy stracili w Paryżu trzy gole, ale zdołali urwać punkt faworytowi. Remisując 3:3, sprawili dużą niespodziankę, a mogli sensację, bo w 13. minucie prowadzili 2:1.

Glik w „Parku Książąt” rozegrał bardzo dobre spotkanie. Reprezentant Polski spędził na boisku 90 minut. Mógł zdobyć bramkę. Za swój występ otrzymał w „L’Equipe” notę 7, ponieważ... „odpędził złe duchy po słabej rundzie jesiennej, żeby z powrotem stać się zdecydowanym i solidnym obrońcą, jakim był wcześniej. Nie bał się pojedynków z Neymarem, a jego mecz byłby nawet idealny, gdyby strzał głową w 31. minucie trafił do siatki, a nie w słupek”. W dodatku zaliczył cztery przechwyty, miał cztery odbiory, wygrał 4 z 4 pojedynków powietrznych. A to opinie kibiców na jego temat: „Występ godny 2017 roku”, „Kapitan odzyskał swój poziom”, „Najlepszy transfer zimy, świetna decyzja, by znów go zatrudnić.



To, że pozostał z opaską kapitańską u nowego trenera wiele mówi o pozycji polskiego obrońcy w drużynie. – Glik pozostanie kapitanem AS Monaco. Jeśli będę chciał go zmienić, zrobię to podczas letniej przerwy – zapowiedział Moreno.

Los oddał, co mu zabrał

Glik niedawno trafił do jedenastki dekady zespołu z Księstwa. Takie zestawienie sporządzili dziennikarze „France Football”. Ich argumentacja brzmiała: – Na losach drużyny w ostatniej dekadzie piętno odcisnął też Kamil Glik. Już w pierwszym sezonie gry Stade Louis II stał się liderem defensywy. Sezonie, jak się później okazało, mistrzowskim. Choć ostatnio nie zachwyca formą, to jego miejsce w jedenastce dekady nie podlega dyskusji.



31-latek w tym sezonie przeżywa swoiste deja vu. W poprzednim sezonie też szło mu jak po grudzie. Monaco do końca walczyło o utrzymanie, on sam nie zawsze prezentował równej, stabilnej formy. Tyle że Glik nie ma w zwyczaju poddawać się. Nie z takich bowiem sytuacji wychodził silniejszy. Przecież nie dawano mu szans na powrót do zdrowia po kontuzji barku, jakiej nabawił się przed mundialem. Tymczasem zagrał już w drugim spotkaniu grupowym z Kolumbią, kiedy wszedł z końcówce meczu za Michała Pazdana, a w trzecim z Japonią rozegrał pełnych 90 minut.

Piotr Wiśniewski

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności