Aktualności
Kamil Glik: Chcemy wygrać z Japonią
– Sami jesteśmy ciekawi, jaka jest przyszłość reprezentacji. Mundial wciąż trwa i nadal jest za wcześnie na pomysły. Prezes powiedział, że rozliczenia przyjdą po mistrzostwach, bo przed nami bardzo ważny mecz – powiedział Kamil Glik, obrońca reprezentacji Polski na ostatniej konferencji prasowej podczas pobytu kadry w Soczi.
W pierwszych dwóch spotkaniach mistrzostw świata Polska doznała dwóch porażek – 1:2 z Senegalem i 0:3 z Kolumbią. Oznaczały one odpadnięcie z mundialu już na fazie grupowej i przed czwartkowym starciem z Japonią, które odbędzie się w Wołgogradzie. – Po dwóch kolejkach na pewno jesteśmy jedną z najsłabszych drużyn na mistrzostwach. Gdybyśmy jednak wiedzieli, jak zagrać, by wygrać, to na pewno już byśmy to zrealizowali w pierwszych meczach – stwierdził Kamil Glik.
Jego sytuacja była zdecydowanie najtrudniejsza ze wszystkich reprezentantów. Czwartego czerwca obrońca doznał bolesnej kontuzji barku, która początkowo miała oznaczać ponad miesięczną pauzę i brak występu na mundialu. – Dużo rzeczy wydarzyło się przez ten miesiąc, na pewno były ciężkie momenty, zwłaszcza dwa trzy dni po urazie. Wtedy zrobiłem kilka tysięcy kilometrów, było to wyzwanie logistyczne. Jedyną osobą w Polsce, która wierzyła, że na ten mundial pojadę była moja żona i w 80% dzięki niej tutaj jestem. Bardzo ciężko pracowałem, miałem w Soczi cztery jednostki treningowe dziennie. Pomimo złego rezultatu będę przez całe życie pamiętał mundial: udało mi się wrócić do żywych. Dla mnie fajna sprawa, ale wyniki nie są takie, jakie sobie wszyscy wymarzyliśmy. Ale jestem zadowolony, że mogę to wszystko przeżywać – opowiadał piłkarz.
Jego pierwszy występ przypadł na ostatnie kilkanaście minut z Kolumbią. – Rozmawiałem z trenerem przed meczem z Kolumbią i tak mi powiedział, że jeśli będzie potrzeba zmiany, a była, to wejdę. Natomiast byłem o tyle zaskoczony tym wejściem, że chwilę wcześniej przygotowywany był Artur Jędrzejczyk, więc potrzebowałem sam trochę więcej czasu, kilka minut, by być gotowym – mówił i dodawał, że ze względu na rygor treningowy na pewno nie był gotów do meczu z Senegalem.
Zapytany o przyczyny porażek Glik odpowiadał, że nie ma jednoznacznego powodu. – Na pewno nie jest to ten sam skład, co na mistrzostwach Europy 2016. Tych zmian kilka było personalnych i taktycznych. To nie była ta sama drużyna, w której my wszyscy się zakochaliśmy. Stało się to, że w tych dwóch meczach byliśmy drużyną, która zaprezentowała się jako jedna z najgorszych na tych mistrzostwach – tłumaczył.
Do meczu z Japonią pozostały dwa dni. – Rotacja w składzie jest, dzisiaj może to czas na rozmowy trenera z poszczególnymi zawodnikami. Dwa ostatnie dni były bardzo ciężko, nikt szczegółowo nie zastanawiał się nad meczem z Japonią. Byliśmy przygnębieni i mieliśmy inne myśli – zaznaczał.
Jednocześnie Glik podkreślał, że dla Polaków mundial wciąż trwa. – Na pewno będziemy chcieli wygrać z Japonią. Wiemy, że w Wołgogradzie ma być bardzo gorąco. We Włoszech mi się zdarzało, że graliśmy w wysokiej temperaturze, natomiast warunki będą takie same dla obu drużyn. Będzie ciężko, ale to nie powinien być problem ani alibi – zakończył.
Michał Zachodny, Soczi