Aktualności
Jakub Kamiński – złote dziecko urodzone pod szczęśliwą gwiazdą
– Jest mocny psychicznie i to pozwala mi wierzyć, że wciąż nie osiągnął sufitu swoich możliwości. I że będzie coraz lepszy z każdym minutą, meczem. Wciąż ma do zebrania sporo doświadczenia, niemniej wierzę, że to piłkarz, który zapadnie w naszej pamięci na lata – przekonuje Bartosz Bochiński, który prowadził Jakuba Kamińskiego w akademii Lecha Poznań na samym początku obecności zawodnika w „Kolejorzu”.
Lotny bramkarz
W Lechu Kamiński pojawił się po tym jak świetnie radził sobie w Szombierkach i w kadrze województwa śląskiego. Adam Filipiak z Szombierek utrzymuje, że to była kwestia czasu, kiedy „Kamyk” wpadnie na orbitę zainteresowań największych klubów w Polsce. – Gdy przejmowałem zespół z rocznika 2000, przyszła do mnie mama Kuby z zapytaniem, czy będzie jakiś problem, jeśli Kuba zacznie trenować ze starszym o dwa lata bratem Kacprem. Kuba już wcześniej był w naszym klubie, ale u mnie zaczynał od nowa, bo wskoczył do właśnie powstałego zespołu. Był najmłodszy, najmniejszy więc trudno było go wsadzić w jakieś ramy. Najlepiej jednak radził sobie na skrzydle i jako ofensywny pomocnik. Grał wszędzie poza środkiem obrony, co wynikało z jego wieku i warunków fizycznych – mówi Filipiak. – Dopiero co poznawałem drużynę, którą miałem przejąć po koledze – graliśmy sparing w potwornej ulewie z Andaluzją Piekary Śląskie. Wtedy przyglądałem się wszystkiemu z boku. Widzę, że jest zmiana: na boisko wchodzi mały, niepozorny chłopak, który dał bardzo dobrą zmianę. Potem Kuba właściwie grał w każdym meczu w pierwszym składzie i zawsze dobrze się prezentował.
Jakiś czas później Szombierki rywalizowały w turnieju drużyn z podokręgów śląskich. Dla młodych chłopaków była to przedwstępna selekcja do kadry wojewódzkiej. Kuba został najlepszym zawodnikiem turnieju okręgu bytomskiego, pojawiły się zapytania z większych, śląskich klubów. – Jeden z nielicznych meczów, które w tamtym czasie nagrałem, to towarzyska gierka ze Stadionem Śląskim, w której to Kamiński strzelił dwa niesamowite gole. Zanim zdobył bramkę, przeszedł z piłką połowę boiska i swoją akcję wykończył celnym strzałem. W zespole Adama Skorca już z młodszego rocznika grał z kolei na turnieju halowym jako lotny bramkarz. Wybrano go MVP zawodów, strzelił najwięcej goli. Myślę, że Kuba nawet nie potrzebował trenera, bo od razu się wyróżniał. Szybko zdaliśmy sobie sprawę, że to wyjątkowy chłopak – przekonuje Adam Filipiak.
Potrafił „ustawić” rywala
Jego wyjątkowość polegała na tym, że w jakich by rozgrywkach, czy turnieju nie wystąpił, tam osiągał sukces. Dobrą passę kontynuował w stolicy Wielkopolski. – Nie chcę się chwalić, ale przed akademią Lecha grałem w reprezentacji województwa śląskiego, z którą rok w rok zajmowałem pierwsze miejsce w Polsce. Następny tytuł zdobyłem z kadrą województwa wielkopolskiego. Mam więc w kolekcji trzy z rzędu tytuły mistrza Polski w rozgrywkach wojewódzkich. Jako Lech uczestniczyliśmy w turnieju Nike Cup, który zakończył się naszym zwycięstwem, nie straciliśmy nawet jednej bramki. Kolejne sukcesy to mistrz Polski w kategorii U-17 oraz U-19 i awans z rezerwami Lecha do drugiej ligi. Z każdym zespołem coś więc wygrałem. Liczę, że fortuna będzie mi sprzyjała także w pierwszym zespole „Kolejorza” – podkreśla Kamiński.
18-latek ma jeszcze w swoim CV epizod w młodzieżowej Lidze Mistrzów. Poza tym, był podstawowym zawodnikiem reprezentacji Polski do lat 17. – Jeśli złożymy do kupy te wszystkie sukcesy, mamy potwierdzenie potencjału, jakim dysponuje Kuba. Teraz przychodzi czas na sukcesy w seniorskiej piłce. Wierzę, że będzie ich tyle samo, co w piłce juniorskiej – sugeruje Bochiński.
Wychowany przez sportowców
Od sezonu 2019/2020 kibice Lecha mogą oglądać Kamińskiego w akcji przy okazji spotkań PKO Ekstraklasy. I tutaj – czy mogło być inaczej? – już ma swoje małe sukcesiki. W dwóch kolejnych spotkaniach przeciwko Zagłębiu Lubin oraz Pogoni Szczecin wpisał się na listę strzelców. Dorzucił jeszcze dwa trafienia (z Legią i Jagiellonią), kończąc poprzedni sezon z 24 występami i 4 bramkami. – To nie jest talent typu Filipa Marchwińskiego, czyli piłkarz krzyczący. Atut numer jeden? Szybkość, na niej bazował, co pomagało szczególnie w grze jeden na jeden. Potrafił od początku akcji „ustawić” sobie rywala. Posiadał umiejętność strzelania goli i asystowania. W ogóle nie jestem więc zaskoczony tym, że w dwóch meczach z rzędu Lecha zdobył bramkę. Pamiętam, że statystyki u nas miał bogate. Był bardzo efektywnym, ofensywnym piłkarzem. Ja byłem jednak zbudowany tym, jak radzi sobie w defensywie. Przed przerwą pandemiczną skutecznie radził sobie przecież z boku obrony „Kolejorza”. To świadczy o tym, że udało nam się przygotować go do gry na najwyższym poziomie. A za zaufanie, które dostał od trenera Żurawia, odpłaca się najlepiej jak może – stwierdza Bochiński.
Krok po kroku Kamiński staje się piłkarzem z prawdziwego zdarzenia. Musi jednak mieć się na baczności, bo regularna gra w ekstraklasie jako nastolatek i spore osiągnięcia w wieku młodzieńczym mogą okazać się pułapką. Ale o to akurat kibice jego talentu nie powinni się martwić. – Mój sposób na nie zachłyśnięcie się szybkimi sukcesami? Wychowany zostałem w sportowym duchu. Moi rodzice byli czynnymi sportowcami. Mama Jolanta [zmarła niedawno, przed meczem Lecha z Górnikiem Zabrze w 25. kolejce minionych rozgrywek – przyp. red] była gimnastyczką sportową, tata Paweł natomiast akrobatą. Kiedyś mieli swój klub w Rudzie Śląskiej, w którym trenowałem akrobatykę. Do piątej klasy szkoły podstawowej łączyłem treningi gimnastyczne z treningami piłkarskimi. Grać w piłkę zacząłem w pierwszej klasie szkoły podstawowej, a na sali już byłem, kiedy jeszcze nie potrafiłem dobrze chodzić. Jeździłem z rodzicami na różne zawody, imprezy sportowe – opowiada młody piłkarz Lecha. I dodaje: – Gdybym teraz nie wykorzystał szansy w ekstraklasie, mógłbym trochę poczekać na kolejną. Czuję się gotowy, żeby grać od pierwszej do ostatniej minuty, wzmacniając swoją pozycję w drużynie. Cieszy to, że moja forma rośnie, mam nadzieję, że nadal będzie rosła. Rundę wiosenną zaczynałem na prawej obronie i dobrze wypadłem w tej roli. Były już dobre występy, teraz w parze z dobrymi meczami idą liczby.
Dobre geny
Gimnastyczna przeszłość Kamińskiego pomogła wychowankowi Szombierek Bytom zaistnieć w świecie piłki. – Dopiero po czasie zdałem sobie sprawę, że to, co wytrenowałem na sali gimnastycznej, jest dla mnie bezcenne. Nikt mi już zabierze zwinności, naturalnej gibkości, lekkości poruszania się. Wiem jak upaść, żeby sobie nic nie zrobić. Mam rozwinięte mięśnie głębokie – nieraz musiałem wziąć kogoś na nogi i robić przeróżne piramidy. Przez wzmocnione mięśnie boczne, póki co: odpukać, nie miałem problemów z kontuzjami. Odziedziczyłem dobre geny po rodzicach – zauważa zawodnik.
W gimnastyce też sporo osiągnął. To m.in. mistrzostwo Polski w dwójkach i czwórkach męskich. – Medale i dyplomy leżą w domu w piwnicy. Kiedy odkopię te swoje skarby, to stworzę z nich gablotkę, bo to fajne wspomnienia – dopowiada.
Teraz musi zrobić wszystko, żeby nie zatrzymać się w rozwoju. O to także można być spokojnym. – Znam kolegów z większym talentem do piłki ode mnie. Oni jednak nie mieli tyle szczęścia i zaparcia, by gdzieś zajść. Wywodzę się z niesamowicie mocnego rocznika Lecha. Żeby w nim się przebić, trzeba było być wytrwałym, bardzo dużo i ciężko pracować. Musiałem dużo ciężej pracować, by dogonić kolegów z większym potencjałem. Przychodziłem z dużymi brakami taktyczno-technicznymi. W Lechu szeroko otworzyły mi się na to oczy. Szczęście ? Niekiedy było tak, że musiałem wejść i wykorzystywałem swoją szansę. Trafiałem na dobrych ludzi. Nigdy nie odpłynąłem, miałem opinię chłopaka nierobiącego problemów, a przecież od 13 roku życia mieszkam sam. Wyjeżdżając z domu, musiałem poukładać sobie w głowie pewne sprawy. I bardzo dobrze sobie z tym poradziłem. Zawsze za to byłem doceniany – podkreśla Kamiński.
Bochiński: – Kuba jest powiewem świeżości w naszej ekstraklasie. Nie dziwi mnie, że potrafił wykorzystać szansę. Cichy, pracowity, bardzo zdeterminowany i nieodpuszczający młody zawodnik. Wiem, że od tych wszystkich ochów i achów nie zwariuje, bo potrafi się skupić się na pracy. Widzę, że pracuje nad swoimi mankamentami, przez co bardzo przyjemnie ogląda mi się jego grę w ekstraklasie. Gwarantuję, że zobaczymy jeszcze lepszą wersją Kuby Kamińskiego.
I tak jest w nowym sezonie. Skala jego talentu wykroczyła już poza Polskę. Bardzo dobrze poczynał sobie w eliminacjach do Ligi Europy, gdzie grał we wszystkich spotkaniach i strzelił dwa gole. Dobrze wypadł też na tle Benfiki w 1. spotkaniu fazy grupowej tych rozgrywek. Ostatnio był powoływany do kadry U-21. Teraz ma szansę zadebiutować w pierwszej reprezentacji.
Piotr Wiśniewski