Aktualności
[FUTSAL] Sebastian Leszczak – zwycięzca przegranych eliminacji
Jeżeli kogoś można pochwalić po zakończonym trzema porażkami turnieju eliminacyjnym do mistrzostw świata, to z pewnością jest to Sebastian Leszczak. W Zielonej Górze to właśnie gracz Cleareksu Chorzów wyróżniał się na tle kolegów i właściwie jako jedyny nawiązywał równorzędną walkę z rywalami. W pojedynku z Gruzją co prawda nie grał zbyt wiele, ale przeciwko Finlandii był najlepszym zawodnikiem w naszej reprezentacji. Zdobył honorową bramkę, a gdyby miał trochę więcej szczęścia, po jego uderzeniach piłka zatrzymywała się bowiem na słupku i poprzeczce, to sam mógł dać naszej drużynie remis. – W meczu z Finami Sebastian zagrał super. Dużo rozmawiałem z nim na ten temat, nie popełnia już wcześniejszych błędów. Sebastian ma takie inklinacje, że tu „zaśpi”, tu zostawi kogoś za plecami. W meczu z Finami odpalił – chwalił po meczu z Finlandią swojego zawodnika trener reprezentacji Polski, Błażej Korczyński. Dobrą dyspozycje potwierdził także w meczu z Hiszpanią.
W reprezentacji Polski Leszczak zadebiutował w ostatnich dniach marca ubiegłego roku. Lepszego rywala na debiut nie mógł trafić, w wyjazdowym dwumeczu Polska zagrała z Brazylią. – Gra się po, by rywalizować z najlepszymi – często powtarzane przez Sebastiana słowa idealnie wpasowały się w debiutancki krajobraz. Od tamtej pory gracz Cleareksu systematycznie jest powoływany do kadry. Pierwszy rok obecności w reprezentacji zamknął z bardzo dobrymi statystykami. Hat-trick w meczu z Belgią, również trzy bramki w wyjazdowym spotkaniu z Anglią. Łącznie 27-latek w 2018 roku dla naszej reprezentacji zdobył siedem bramek. – Na pewno się sprawdził. Jest bardzo przydatny w reprezentacji, ale ma również mankamenty – mówi o Leszczaku trener Korczyński.
Bramka z Finlandią była jego pierwszym trafieniem w biało-czerwonych barwach w 2019 roku. Cały czas Leszczak miał jednak zaufanie selekcjonera, teraz dobrymi występami jeszcze wzmocnił swoją pozycję. Na bramkę w reprezentacji czekał od jesieni ubiegłego roku. Nic więc dziwnego, że po samym golu radość była ogromna, niestety zmącona przez ogólny wynik kadry.
– Chciałem się pokazać, jak chyba każdy. Bo gra dla reprezentacji to duma dla siebie, dla bliskich, ale też dla całej kadry. Cieszyła mnie ta bramka, ale jednak dużo bardziej smuci przegrany turniej. Chcieliśmy bowiem awansować. Jest cały czas w nas smutek i złość. Na pewno nie zabrakło nam zaangażowania czy wiary. Każdy chciał wygrać, dawał całe serducho. Popełniliśmy błędy indywidualne, które na tym poziomie nie powinny się zdarzać – mówi zawodnik, który może czuć się jedynym zwycięzcą ostatnich występów. – Nie chcę do tego tak podchodzić. Jesteśmy drużyną. Jestem w kadrze od półtora roku, znamy się wszyscy bardzo dobrze, tworzymy całość. Przed turniejem atmosfera była bardzo dobra, wszyscy chcieli jak najlepszego wyniku. Mamy za duże ambicje jako grupa ludzi, by w takim stylu odpadać – mówi Leszczak, który również w swojej grze widzi cały czas duże mankamenty.
Tym największym jest gra w defensywie oraz taktyka. Sebastiana Leszczaka mogą kojarzyć kibice z boisk piłkarskich. Przede wszystkim fani z Krakowa, bo jako piłkarz związany od dziecka z Wisłą miał być kolejnym talentem na miarę Patryka Małeckiego czy też Pawła Brożka. Zdecydowanie mu było bliżej do tego pierwszego, nie tylko ze względu na szybkość, ale także… na niesforny charakter. – Teraz już się jednak uspokoiłem, zdecydowanie najpierw myślę, a potem działam. Wpływ na moją zmianę miało otoczenie, moi najbliżsi. Każdy ma w swoim życiu pewien taki szalony okres – uśmiecha się gracz chorzowskiego klubu. W dorosłej drużynie Wisły debiutował jesienią 2008 roku, w meczu o Puchar Ekstraklasy przeciwko Piastowi Gliwice. Na boiskach piłkarskich próbował swoich sił nie tylko w Wiśle, także w Górniku Zabrze oraz Sandecji Nowy Sącz. W końcu, na przełomie 2016 i 2017 roku, postawił całkowicie na halę.
Zmiana profesji nie była jednak łatwa. Jak sam przyznaje, przy wejściu w nową dyscyplinę zwłaszcza opanowanie taktyki zajęło mu trochę czasu. – Pomagali trenerzy klubowi, dużo także czasu poświęcał mi selekcjoner Błażej Korczyński – tłumaczy skromny zawodnik, który potrafi popisać się efektowna sztuczką, ale jest również efektywny. – Lubię na boisku kombinować – dodaje z uśmiechem pochodzący z Krakowa zawodnik. Ubiegły sezon ligowy zakończył jako wicekról strzelców, z dorobkiem 27 goli, a potrafił również zdobyć w jednym meczu pięć bramek. Jest znany chociażby ze swoich mocnych uderzeń. W taki sposób pokonał właśnie bramkarza reprezentacji Finlandii. – Każdy ma jakieś umiejętności, każdego stać na coś innego. Ja korzystam z tego, co potrafię. Dużo strzelam, bo bez strzałów nie ma bramek – mówi w swoim stylu.
Latem mówiło się, że zainteresowany jego usługami jest nawet najlepszy ligowy klub, Rekord Bielsko-Biała. Ostatecznie Sebastian został w Cleareksie Chorzów, z którym w poprzednim sezonie zajął trzecie miejsce. Teraz chciałby bielszczanom popsuć plany związane z tytułem mistrzowskim. Do tego niezbędna jest jednak skuteczna gra naszego bohatera. – Dobra gra w kadrze tylko może mi pomóc w klubie – dodaje na koniec.
W reprezentacji Polski Leszczak zdobył do tej pory osiem bramek i na horyzoncie cel jest jasny: na kolejne trafienie nie czekać do przyszłej jesieni.
Tadeusz Danisz