Aktualności
[FUTSAL] Michał Kałuża w centrum stanu wyjątkowego. „Pozostają treningi w domu”
Michał Kałuża, wedle planu rozgrywek ligowych, w miniony piątek miał rozegrać kolejny mecz o punkty, z Saragossą. – Dla nas to był szalenie istotny mecz, bo to nasz sąsiad w ligowej tabeli. W środę otrzymaliśmy informację, że to spotkanie się nie odbędzie. Początkowo jeszcze mieliśmy grać bez kibiców, ale ostatecznie ligę zawieszono. Mogliśmy się tego spodziewać... – mówi Kałuża, który najwcześniej do gry wróci 28 marca. – Co będzie dalej, nie wiadomo. Teoretycznie pauzujemy jeszcze jeden weekend, ale sami nie wiemy, czy tak będzie. Czekamy na rozwój wydarzeń – dodaje.
Na razie jedyną decyzją, jaka dotarła do naszego reprezentanta, jest to, że drużyny mają się powstrzymać również od treningów. – Mamy trenować indywidualnie. Dostaliśmy rozpiski oraz instrukcje, jak mamy postępować. Ale wielkiego wyboru też nie mamy. Bo przecież ani basen nie wchodzi w grę, ani siłownia, ani hala. Klub podkreślił, że to nie są wakacje, wyjścia mamy ograniczać do minimum. Co do treningów, to zostają głównie ćwiczenia w domu, na poszczególne partie ciała. Trzeba być aktywnym, ale wielu możliwości nie ma. Również spacery czy biegi w większych grupach za bardzo nie wchodzą w grę – opowiada Kałuża.
W Hiszpanii obecnie obowiązuje stan wyjątkowy. Mieszkańcy mają ograniczyć wychodzenie z domu, wyjątkiem są zakupy czy też wizyty w aptekach. W ostatnich dniach były momenty, że niektórych produktów na półkach sklepowych brakowało. – W Bureli nie widać jednak takiego poruszenia, jak chociażby w Polsce. Nie wiem, czy widziałem chociażby jedną osobę w maseczce – opowiada Kałuża, który jest jednym z czterech obcokrajowców w drużynie beniaminka. Pozostała trójka to gracze z Ameryki Południowej. – Powrót do kraju nie wchodzi w grę, bo poruszanie się jest ryzykiem – zaznacza.
Burela zamieszkiwana jest przez 10 tysięcy mieszkańców. Nadmorskie miasteczko w regionie Galicji nie może równać się z hiszpańskimi metropoliami, a w pierwszych dniach odnotowano tam jeden przypadek śmiertelny związany z koronawirusem. Paniki związanej z pandemią Michał Kałuża również nie dostrzega. – Najgorzej jest w okolicach Madrytu czy Saragossy. Tam można zauważyć poruszenie. Burela jest zdecydowanie mniejsza, dlatego też może paniki czy poruszenia nie widać. Mam oczywiście cały czas kontakt z Polską i mam wrażenie, że u nas w kraju dużo poważniej podchodzi się do problemu. Kilka dni temu życie się tutaj jeszcze całkiem normalnie toczyło – opowiada Kałuża.
W klubie naszego bramkarza nie odnotowano żadnego przypadku zakażenia. – Dostaliśmy jedynie informacje, byśmy uważali na siebie, siedzieli w domu, unikali skupisk. Jeżeli coś się wydarzy złego, to na pewno klub będzie interweniował – mówi nasz golkiper, dla którego najbliższe tygodnie będą szczególnie trudne. – Jestem daleko od kraju, sam w Hiszpanii. Treningi i mecze były zawsze odskocznią, teraz musimy siedzieć w mieszkaniu, nie możemy się ruszać. Jest to trochę deprymujące – mówi Kałuża, który wolny czas stara się wykorzystać na naukę języka oraz na filmy i seriale. – W weekend jeszcze liczyłem, że pooglądam mecze piłkarskie, ale wszystko odwołano – dodaje z uśmiechem.
Burela w tabeli hiszpańskiej ligi zajmuje ostatnie miejsce. Najbliższe tygodnie miały być decydujące dla przyszłości zespołu Michała Kałuży w Primera Division. – Dla nas meczem piątkowym miał się zacząć decydujący okres. Do świąt wielkanocnych mamy zaplanowane cztery spotkania o życie. One zadecydują czy się utrzymamy. Mocno się przygotowaliśmy, ale plany runęły... Plusem jest to, że trzech naszych graczy w tym czasie się podleczy – mówi Kałuża, który do hiszpańskiego klubu obecnie jest wypożyczony. Walczy więc również o swoją przyszłość. – Nikt w Bureli nie dopuszcza obecnie myśli, że w takiej formie sezon się zakończy. Ja też nie chcę o tym myśleć. Różnice są niewielkie. Byłoby to bardzo krzywdzące, ale też idealnego rozwiązania nie ma. Wiadomo, że w pewnym momencie nie będzie można tego zbyt długo przeciągać – zauważa.
Kałuża Rekord Bielsko-Biała na hiszpańską Burelę FS zamienił latem. Dla utalentowanego bramkarza było to wielkie wyróżnienie, gdyż do tej pory sporadycznie rodzimi futsaliści wyjeżdżali do zagranicznych klubów. Początek sezonu nie był dla naszego golkipera łatwy. Większość spotkań oglądał z ławki rezerwowych, w tym roku dostawał więcej szans i zaczął je wykorzystywać. – Faktycznie, dla mnie jest to bardzo niekorzystny moment, ale... czy w ogóle możemy mówić, że na takie dramaty jest odpowiedni czas?! – pyta retorycznie Kałuża, który z niecierpliwością wyczekuje najbliższych decyzji.
Również reprezentacja Polski w futsalu nie zagra. Dwumecz z Portugalią na początku kwietnia nie dojdzie do skutku. – To nie jest dla nikogo prosta sprawa. Liga nie może być wiecznie odwoływana, kadra ma kolejne terminy. Mam nadzieję, że wkrótce wszystko wróci do normy – kończy bramkarz reprezentacji Polski i hiszpańskiego klubu.
Tadeusz Danisz