Aktualności
Fortuna sprzyja Marcinowi Kamińskiemu. Polak daje nadzieję na utrzymanie
Marcin Kamiński doświadcza właśnie plusów transferu czasowego do klubu z tej samej klasy rozgrywkowej. I te plusy sprawiają, że wypożyczenie to najlepsza decyzja, jaka zapadła. Gra regularnie, zgłasza tym samym mocny akces do reprezentacji Polski. Rośnie reputacja „Kamyka”, co wpływa też na odbiór polskiego obrońcy w klubie, którego wciąż jest pełnoprawnym zawodnikiem. Regularna gra odbija się na dobrej kondycji psychicznej i fizycznej naszego zawodnika, a to z kolei przekłada się na budowanie go jako piłkarza. W Niemczech już inaczej jest postrzegany niż na początku sezonu. W obecnej sytuacji za największego przegranego uchodzi Vfb Stuttgart, który wypożyczył Kamińskiego, bo tam przegrywał rywalizację w środku obrony, a jego konkurenci nie stanowią monolitu, daleko im do bycia filarami drużyny. Kimś takim, na kogo wyrósł w Fortunie Duesseldorf reprezentant Polski.
Wszystko zmierza do przetrwania
Forma, statystyki występów, postawa Fortuny, wartość dla drużyny mierzona w konkretnych liczbach – trudno o lepsze argumenty potwierdzające słuszność przenosin Polaka do Duesseldorfu. Oczywiście tak kolorowo nie było zawsze, bo trzeba pamiętać, że dopiero w okresie schyłku kalendarzowej jesieni i początku zimy, nowy zespół Kamińskiego sumiennie zaczął gromadzić punkty, w wyniku czego uciekł ze strefy spadkowej i ma aktualnie siedem oczek przewagi nad... Vfb, które jest zagrożone spadkiem. To byłby paradoks, gdyby Polak pomógł utrzymać jeden zespół, podczas gdy jego rzeczywisty pracodawca spada z Bundesligi. I nagle okazuje się, że przeprowadzka, która ze sportowego punktu widzenia (oceniając klasę sportową Stuttgartu i Fortuny) wydawała się krokiem wstecz, wcale nie musi nim być.
– Cel jest klarowny. Tak samo było rok temu w Stuttgarcie i tak samo jest tutaj – utrzymać się. Nikt więcej w tym momencie tak naprawdę nie oczekuje. Jeśli uda się ugrać wyższe miejsce niż 15., to będzie to tylko na plus. Pamiętajmy, że Fortuna jest beniaminkiem. W pierwszym sezonie cel jest przede wszystkim taki, żeby przetrwać. Nie ma co ukrywać, Bundesliga jest naprawdę wymagająca – mówił Kamiński w rozmowie z Łączy Nas Piłka.
Najważniejsze, że dzięki przeprowadzce Polak ma gwarancję gry, czego nie dawał mu Stuttgart. Tam w hierarchii środkowych obrońców był daleko w tyle. W Fortunie układ sił od początku przemawiał na korzyść Kamińskiego. – Wiedziałem, że w klubie nie ma żadnego środkowego obrońcy z lewą nogą, ani bardziej doświadczonego zawodnika. Zrozumiałem, że będę miał większą szansę na grę. Nie wyobrażałem sobie, że spędzę cały sezon na ławce lub na trybunach. Musiałem już sobie poradzić z taką sytuacją przez trzy-cztery miesiące w ubiegłym sezonie – podkreślał Kamiński, który szybko zaadaptował się do nowych warunków.
W nowym zespole zadebiutował w starciu z RB Lipsk, które zakończyło się niespodziewanym remisem 1:1. Niespodziewane wyniki stały się zresztą znakiem firmowym beniaminka, bo Fortuna zdołała zremisować 3:3 z Bayernem Monachium, pokonać 2:1 Borussię Dortmund, czy wcześniej aż 4:1 ograć mocną Herthę Berlin. W czterech ostatnich kolejkach zespół Polaka wygrał cztery mecze z rzędu, w żadnym z nich nie stracił więcej niż jednej bramki. Nie ma chyba bardziej wymownej statystyki przemawiającej na korzyść obrońcy, niż właśnie fakt nietracenia przez drużynę goli, a taki był główny zamysł Fortuny, jeśli chciała uniknąć spadku. Dziurawa defensywa nagle zrobiła się szczelna.
Czołówka Bundesligi
Reprezentant Polski po meczu z Eintrachtem Frankfurt, wysoko przegranym przez Fortunę 1:7, nie znalazł się w składzie na dwa kolejne spotkania. Oba te pojedynki Fortuna przegrała po 0:3, a niemieccy dziennikarze dziwili się dlaczego nie gra Kamiński. Ich zdziwienie wywołała własna analiza, jaką przeprowadzili w magazynie „Bild”. Wyszło im bowiem, że jeden z najlepszych statystycznie zawodników Fortuny siedzi na ławce. – Kamiński w siedmiu meczach wygrał 67% swoich pojedynków. To najwyższa wartość w drużynie. W tym czasie nie popełnił też ani jednego faulu, co czyni go najlepszym w całej lidze pod tym względem. Mimo tego Friedhelm Funkel w ostatnich meczach sadza go na ławce rezerwowych – pisali.
Taka sytuacja już się nie powtórzyła, bo od czasu bildowskiego materiału, polski obrońca wyłącznie pojawia się na boisku w wyjściowej jedenastce. Zbiera cenne minuty, co było jego głównym priorytetem, jeśli chodzi o grę w beniaminku Bundesligi. Niedawno ten sam „Bild” umieścił naszego zawodnika w jedenastce kolejki. – To kolejne wyzwanie. Muszę walczyć o swoją pozycję i na pewno teraz, będąc piłkarzem Fortuny, będę robił wszystko, aby zaliczyć jak najwięcej minut na boisku – podkreślał Polak.
Minuty lecą, forma zawodnika jest coraz wyższa, a pozycja Fortuny coraz lepsza, zatem plan układa się po myśli Kamińskiego.
Piotr Wiśniewski