Aktualności
Ebi Smolarek: Z Portugalią poniósł nas Stadion Śląski
W sumie w reprezentacji Polski rozegrali 107 spotkań. Ojciec z 60. występami na koncie należy do klubu wybitnego reprezentanta. W 1982 roku zdobył brązowy medal mistrzostw świata. Na mundialu wystąpił także cztery lata później w Meksyku. W reprezentacji grał w latach 1980-1992.
Osiągnięcia Euzebiusza to występy w mistrzostwach świata w Niemczech (2006) i w mistrzostwach Europy (2008). W eliminacjach do EURO był jednym z bohaterów reprezentacji – w 10 meczach zdobył dziewięć bramek.
Zarówno ojciec, jak i syn zostali zapamiętani z występów przeciwko Portugalii. Nieżyjący już Włodzimierz Smolarek w 1986 roku strzelił jedyną bramką dla Polski podczas mistrzostw świata. Gol wbity Portugalczykom dał awans do 1/8 finału.
Euzebiusz Smolarek jeden z najlepszych występów w reprezentacji zanotował właśnie przeciwko Portugalii. W eliminacjach do mistrzostw Europy w 2006 roku, czyli 20 lat po meczu na mundialu z udziałem ojca, Polska wygrała 2:1, a Ebi zdobył obie bramki.
Reprezentacja Polski zagra w czwartek z Portugalią i przydałby się nam… Smolarek. To bowiem gwarancja goli. Zarówno pan, jak i pański tata lubiliście mierzyć się z tym rywalem.
Euzebiusz Smolarek: To prawda. Niestety, ja już nie gram w piłkę, a moi synowie są jeszcze za młodzi. Mees ma osiem lat, a Faas dopiero trzy. Na razie więc żadnego Smolarka do reprezentacji polecić nie mogę, choć mam nadzieję, że w przyszłości to się zdarzy.
Mecz Polska – Portugalia w 1986 roku i bramki taty pewnie nie widział pan na żywo?
Miałem wtedy pięć lat, kadra grała w Meksyku, więc podejrzewam, że w czasie meczu już spałem. To spotkanie zobaczyłem dopiero dużo później w internecie. Trochę o tym starciu porozmawialiśmy, ale tak naprawdę dopóki sam na poważnie nie zacząłem grać w piłkę, to tata była dla mnie tatą, a nie piłkarzem.
Pana występu przeciwko Portugalii również trudno nie pamiętać. Pokonaliście wtedy czwartą drużynę świata i rozpoczęliście drogę, która zakończyła się pierwszym awansem w historii reprezentacji na mistrzostwa Europy.
Rzeczywiście, to był bardzo ważny mecz. Porażka mogła sprawić, że eliminacje niemal tuż po starcie byłyby przegrane. A przecież wtedy mieliśmy nowego selekcjonera, Leo Beenhakker zaledwie kilka miesięcy wcześniej rozpoczął pracę z reprezentacją. Wygraliśmy i drużyna, a także chyba i kibice uwierzyli, że jednak stać nas na dobry wynik.
Przyćmił pan wtedy Cristiano Ronaldo.
Już wtedy był to zawodnik z najwyższej półki, ale nie koncentrowałem się na nim, a przede wszystkim na samym sobie. Choć w ekipie Portugalii zagrało wielu znakomitych piłkarzy, udało nam się ich pokonać. Zaskoczyliśmy wtedy rywala taktyką. Szybko strzeliliśmy gole, a potem mogliśmy skupić się na obronie i mniejszy nacisk położyć na atak. Pamiętam również świetną atmosferę stworzoną przez kibiców i całą otoczkę Stadionu Śląskiego, który nas wtedy poniósł. To był dodatkowy atut. Kiedy Portugalczycy spojrzeli na trybuny, wiedzieli już, że łatwo tu nie będzie. Dla mnie to był wyjątkowy mecz nie tylko dlatego, że wygraliśmy i zdobyłem dwie bramki, ale właśnie z powodu tej atmosfery.
Do końca eliminacji byliście już niepokonani, wygraliście grupę, a pan zdobył dziewięć bramek.
Ten mecz był takim przełamaniem dla wszystkich, bo jako zespół uwierzyliśmy w siebie. Wszystko zaczęło się układać, kibice i media przekonali się nie tylko do piłkarzy, ale także do Beenhakkera. Dla niego to też była nowa sytuacja, ale wiedział, jak chce prowadzić reprezentację i w jaki sposób swoją filozofię przekazać zawodnikom. Znałem go z Holandii, ale reszta drużyny nie. Przekonał ich do siebie i swojego pomysłu na grę. Dobrze pamiętam jeszcze przedostatni mecz eliminacji z Belgią, w którym strzeliłem dwa gole i to nam zapewniło awans na EURO. Zdecydowanie najlepiej, nie tylko ja, ale także kibice wspominają jednak to spotkanie w Chorzowie z Portugalczykami.
Teraz reprezentacja wraca na Stadion Śląski i znów rywalem będzie Portugalia.
Cieszę się, że znów możemy grać z najlepszymi. Nie wiem jeszcze, co myśleć o Lidze Narodów jako nowych rozgrywkach, ale to dobrze, że mierzymy się z takimi reprezentacjami jak Portugalia czy Włochy. To także dla kibiców znakomita okazja, by zobaczyć w akcji najlepszych. Jestem przekonany, że Stadion Śląski zapełni się do ostatniego miejsca na trybunach.
Czy po zakończeniu kariery jest pan wciąż blisko piłki?
Tak. Nie zajmuję się jednak trenowaniem, a współpracuję z agencją menedżerską z Łodzi. Nie jestem agentem, a raczej pomagam w wyszukiwaniu talentów, oceniam ich możliwości. W Uniejowie, gdzie istnieje kompleks boisk imienia taty, jest szkółka piłkarska przy klubie Termy. Czasem tam przyjeżdżam i biorę udział w treningach. W miarę możliwości staram się pomagać tym najbiedniejszym wychowankom.
Często bywa pan w Polsce?
Mieszkam koło Rotterdamu, ale regularnie przyjeżdżam do Łodzi i Aleksandrowa Łódzkiego, gdzie mam rodzinę. Pod koniec września byłem na meczu Widzew – Siarka Tarnobrzeg. Cieszę się, że były klub taty jest na dobrej drodze powrotu do Ekstraklasy. Wcześniej brałem udział w otwarciu ulicy Włodzimierza Smolarka koło stadionu. To również było przeżycie.
Rozmawiał Robert Cisek
Fot: East News