Aktualności

„Dwa bratanki” – jak obecni kadrowicze Węgier radzili sobie w polskiej ekstraklasie?

Reprezentacja23.03.2021 
Kibice Lecha Poznań zapewne pamiętają Georgo Lovrencsicsa, a warszawscy fani z rozrzewnieniem wspominają okres gry w Legii Nemanji Nikolicia. Tylko Akos Keckes nie tak trwale zapisał się w świadomości sympatyka PKO Ekstraklasy. Wszyscy trzej zostali powołani do reprezentacji Węgier na mecze eliminacji mistrzostw świata. Spotkanie z biało-czerwonymi to dobra okazja, by przypomnieć sobie o występach obecnych reprezentantów Węgier w polskiej lidze.

Jako pierwszy z tych, którzy mogą wystąpić przeciwko Polakom, nad Wisłę zawitał Lovrencsics, który w Lechu grał w latach 2012-16, zaliczając w „Kolejorzu” 145 występów. Przez jeden sezon były skrzydłowy poznańskiej drużyny rywalizował na boiskach ekstraklasy z Nemanją Nikoliciem, podbijającym polską ligę w rozgrywkach 2015/16 (król strzelców) oraz 2016/17. Już po ich odejściu w ekstraklasie zameldował się Akos Keckes, pisząc część ekstraklasowego rozdziału Bruk-Bet Termaliki Nieciecza oraz Korony Kielce.

Polska dla Georgo znaczy coś więcej

Dwaj pierwsi mają swoje miejsce w historii, odpowiednio Lecha i Legii. Lovrencsics w większości czasu był podstawowym zawodnikiem „Kolejorza”. Najlepszy indywidualnie był dla niego sezon 2013/14 (37 spotkań, 9 goli i 13 asyst w ekstraklasie plus dwa występy w Pucharze Polskie i cztery gry z jedną asystą w eliminacjach Ligi Europy). W późniejszym sezonie Lech sięgnął po tytuł najlepszej drużyny w Polsce, w czym spory udział miał Węgier (trzy gole, sześć skutecznych ostatnich podań w 25 meczach).



32-letni Georgo Bułgarską opuścił, decydując się na grę w Ferencvarosie, w którym występuje do dziś. Na Węgrzech powiększył kolekcję tytułów o puchar krajowy oraz dwa mistrzostwa. – To były bardzo dobre cztery lata. Pamiętam pierwszy rok. Próbowałem spisywać się jak najlepiej. Było bardzo ciężko pod względem fizycznym. Między węgierską ligą, a polską ekstraklasą była spora różnica. Po kilku meczach czułem już zmęczenie. Ale dobrze zacząłem w Lechu – opowiadał w programie „Halo, Europa” w TVP Sport.

Współpracował z wieloma trenerami, jednak najmilej wspomina Mariusza Rumaka, który na niego mocno postawił. Ceni sobie także współpracę z obecnym szkoleniowcem poznaniaków Dariuszem Żurawiem. Do Polski ma szczególny sentyment. Żona Georgo jest Polką, uczą mówić dzieci po polsku.



„Niko” wielki strzelec

Wielu chwil radości dostarczył Legii Nikolić. W ekstraklasie rozbił bank, kończąc sezon 2015/16 z 28 trafieniami. Warszawianom pomógł zdobyć mistrzostwo i Puchar Polski. Rok później także Legia triumfowała w lidze, Nemanja sezonu w Warszawie nie dokończył, bo zimą 2017 był już w USA, wiążąc się umową z Chicago Fire. W zespole „Strażaków” potwierdził swoje snajperskie umiejętności, trafiając do siatki w pierwszym roku 24-krotnie. Wówczas stworzył świetnie się rozumiejący duet z Aleksandarem Prijoviciem.

– Choć półtora roku nie wydaje się zbyt długim czasem, to czuję, jakbym mówił o całej swojej piłkarskiej karierze. W trakcie chwil spędzonych w Legii otrzymałem wszystko, o czym profesjonalny piłkarz może tylko pomarzyć. Warszawa stała się domem dla mnie i mojej rodziny, a klub i sam zespół pomógł mi osiągnąć sukces. Zdobyłem wszystko, co tylko mogłem. Zagrałem w Lidze Mistrzów, w której udało mi się trafić do siatki, a osiągnięty wynik sprawił, że Legia będzie grała w Lidze Europy – napisał Nikolić na swoim Instagramie.



– Legia zawsze będzie częścią mojego życia i wierzę, że zostanę tu zapamiętany jako piłkarz, który zasłużył, by być częścią wspaniałej historii tego klubu – dodał. Tego, że został w Warszawie zapamiętany, może być pewien. Po nim nie było w Legii skuteczniejszego snajpera.

Akos poliglota

Z Legią Nikolić pożegnał się w efektowny sposób – hat-trickiem przeciwko Górnikowi Łęczna. Długo nie opuszczał murawy po spotkaniu, ostatni raz chłonąc atmosferę stadionu i dziękując kibicom. Im zapewne dużo czasu zająłby wybór najładniejszego trafienia Nikolicia w Legii. Bo tych węgierski piłkarz zanotował 55 w 86 pojedynkach. A i asysty nie były mu obce. Dla przykładu, w starciu z Ruchem Chorzów w 9. kolejce sezonu 2015/16 miał więcej skutecznych ostatnich podań (dwa) niż goli (jeden). To pokazuje jak wszechstronnym piłkarzem ataku był w stołecznym klubie.

Gdy 33-letni dziś napastnik odchodził z Fire była możliwość, że wróci na Łazienkowską. Ostatecznie nic z tego nie wyszło, poszedł więc do MOL Fehervar FC.



Inny kierunek po polskiej ekstraklasie, wybrał natomiast Keckes. 25-letni i jak na razie jednokrotny reprezentant Węgier, w rozgrywkach 2017/18 zwiedził dwa polskie kluby na poziomie ekstraklasy. Najpierw zanotował tuzin występów w Termalice, by później zagrać w czterech pojedynkach jako zawodnik Korony. I tyle, jeśli chodzi o osiągnięcia Keckesa w Polsce. Odnotujmy, że zanim znalazł się w Polsce występował w Primaverze Atalanty Bergamo, potem w Ujpeście Budapeszt.

Z Kielc przeniósł się do szwajcarskiego FC Lugano. W swoim obecnym klubie ma niepodważalną pozycję. W przeszłości był kapitanem reprezentacji Węgier do lat 21.

Keckesa i Lovrencsicsa łączy to, że obaj pracowali z trenerem Rumakiem. Rumak bardzo sobie chwalił profesjonalne podejście do zawodu Akosa. Szanował środkowego obrońcę m.in. za to, że ten szybko uczył się polskiego. Do języków Akos ma talent. Oprócz ojczystego języka, używa włoskiego oraz angielskiego.

Keckes nigdy nie miał wątpliwości, czy przyjazd do Polski wyjdzie mu na dobre. Jak zaznaczył w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”: „wielu Węgrów grało w Polsce i jest tu szanowanych”. – Przyjaźnimy się z Dominikiem Nagy'em z Legii. Adam Gyurcso z Pogoni Szczecin też dobrze sobie w Polsce radzi. Wcześniej dobrą reklamę robili nam Nemanja Nikolić czy Richard Guzmics. To zaszczyt być tutaj – podkreślał.

On, chociaż w mniejszym stopniu, Lovrencsics czy Nikolić byli dla polskiej ekstraklasy wartością dodaną. Nie tylko ci Węgrzy zrobili coś więcej niż tylko gra w elicie polskich zespołów. Wielu Węgrów czuło się nad Wisłą jak w domu. To tylko potwierdza, że Polak, Węgier dwa bratanki... W piłce ma to potwierdzenie, bo węgierscy zawodnicy raczej odnajdują się w polskich realiach futbolu.

Piotr Wiśniewski

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności