Aktualności
Dreszczowiec w Chorzowie, pamiętny remis na EURO i... wyrównany bilans Brzęczka
Rekordzistą, jeśli chodzi o grę w meczach Polski z Austrią jest Jacek Bąk, który zaliczył cztery takie pojedynki, spędzając na boisku maksymalny możliwy czas. Co więcej, zagrał zarówno w spotkaniu rozegranym w 1994 roku, jak i 14 lat później, podczas EURO 2008. Występ przeciwko Austriakom na mistrzostwach Europy miał dla niego szczególne znaczenie, bo reprezentował wówczas barwy Austrii Wiedeń. To było też ostatnie spotkanie Bąka w reprezentacji, bo po turnieju zakończył karierę w drużynie narodowej. 96-krotny reprezentant kraju miał więc okazję rywalizacji we wszystkich trzech spotkaniach o punkty przypadających na ten wiek. Postać Bąka łączy się też w pewien sposób z osobą obecnego selekcjonera. Otóż wystąpili oni razem w towarzyskim spotkaniu przed 25 laty, najbardziej bramkostrzelnym meczu z udziałem reprezentantów Polski i Austrii. Biało-czerwoni przegrali 3:4, a gola na 2:2 zdobył Brzęczek, hat-trickiem popisał się natomiast Peter Stöger, którego obecny selekcjoner znał z występów w tej samej lidze, austriackiej. Wątek Brzęczka pojawia się także przy okazji innego spotkania.
Historia zaczyna się przed wojną
Pierwszy raz Polacy zmierzyli się z Austriakami w maju 1935 roku. Mecz odbył się zaledwie rok i kilka miesięcy po zakończeniu austriackiej wojny domowej. W Wiedniu gospodarze zwyciężyli 5:2, a skład naszej kadry tworzyli piłkarze takich klubów, jak: Warta Poznań, Naprzód Lipiny Świętochłowice, Polonia Warszawa, Wisła Kraków, Garbarnia Kraków, Pogoń Lwów, Ruch Wielkie Hajduki. Selekcjonerem był Józef Kałuża, postać, której nie trzeba przedstawiać fanom Cracovii. Dwa gole strzelił Michał Matyas, który dołożył jeszcze jedno trafienie w kolejnym meczu z Austrią, tym razem pięć miesięcy później od pierwszego starcia obu reprezentacji. Kilka dekad później okazało się, że zawodnik Pogoni Lwów jest jak dotychczas najskuteczniejszym zawodnikiem pojedynków polsko-austriackich.
– Przetrzymać całą batalię na stadionie braterskim nie było rzeczą łatwą. Toczyła się ona w należytym tempie, śliski teren robił swoje, a napad austriacki nie dawał chwili spokoju. W tych warunkach nie można było „wygać się”. Kondycja musiała już całkowicie dopisywać i… dopisywała – pisał „Przegląd Sportowy” o ówczesnym meczu w Wiedniu.
Przed wybuchem Drugiej Wojny Światowej biało-czerwoni zdążyli rozegrać jeszcze jeden pojedynek z kadrą Austrii. Miało to miejsce w Berlinie, w trakcie igrzysk olimpijskich 1936, tyle że FIFA nie uznaje tego spotkania jako oficjalnego. Nasi przeciwnicy wygrali 3:1. Triumfem Austriaków zakończyła się także kolejna, towarzyska konfrontacja. Minęły ponad cztery dekady, a dokładnie 42 lata, licząc premierową batalię Polaków z Austriakami, zanim znów się z nimi spotkaliśmy. 28 sierpnia 1977 roku przegraliśmy w ojczyźnie Wolfganga Amadeusa Mozarta 1:2. Kto grał wówczas w zespole biało-czerwonych? Jan Tomaszewski, Paweł Janas, Henryk Kasperczak, Kazimierz Deyna, Zbigniew Boniek, Grzegorz Lato, Zdzisława Kapka, Kazimierz Kmiecik. Ten ostatni zdobył jedyną bramkę dla Polski, w 71. minucie, przy stanie 0:2.
„Olimpijska” pomoc
Z naszym czwartkowym przeciwnikiem w eliminacjach mistrzostw Europy swego czasu mierzył się nie tylko Jerzy Brzęczek, ale także członek jego sztabu Andrzej Woźniak. Brzęczek jako piłkarz bilans z Austrią ma wyrównany (jedno zwycięstwo i jedna porażka). W 1992 roku opuścił boisko 23 minuty przed końcem spotkania, by dwa lata później rozegrać całe spotkanie, będąc jednym z głównych aktorów widowiska, w którym padło aż siedem bramek. Oprócz Brzęczka na listę strzelców wpisali się Andrzej Juskowiak oraz Kazimierz Moskal. W przerwie na boisku pojawił się Woźniak i dwa razy musiał wyjmować piłkę z siatki, po uderzeniach Petera Stögera i Waltera Hochmaiera. Mecz rozegrano w Katowicach, mieście, w którym karierę przez pewien czas kontynuował Brzęczek (w tamtym okresie obecny selekcjoner był zawodnikiem Górnika Zabrze) i które jak własną kieszeń znał Janusz Jojko. Grający w GKS w latach 1988-1997 bramkarz wystąpił wówczas drugi i ostatni raz w reprezentacji.
Spotkanie sprzed 27 lat, w którym zwyciężyliśmy 4:2 dzięki trafieniom Romana Koseckiego (dwa), Krzysztofa Warzychy oraz Wojciecha Kowalczyka, było testem dla drużyny prowadzonej przez Andrzeja Strejlaua na to, jak zareaguje na wcześniejszą dotkliwą porażkę 0:5 ze Szwecją. Także nasi rywale nie byli w formie, o czym świadczy wpadka z Wyspami Owczymi w eliminacjach mistrzostw Europy. Strejlau powołał sześciu piłkarzy grających na co dzień za granicą, szkielet zespołu oparł na „olimpijczykach Janusza Wójcika”, którzy wywalczyli srebrne medale na igrzyskach w Barcelonie. No i kolejnej przykrej niespodzianki nie było. Doświadczony szkoleniowiec zapisał się zatem w historii starć polsko-austriackich jako jeden z trzech trenerów, jacy pokonali Austrię, obok Pawła Janasa i Józefa Kałuży.
„Franek” day
Janas odniósł też dwa triumfy nad Austrią – oba w fazie kwalifikacji do mistrzostw świata. 9 października 2004 roku ograliśmy Austriaków na ich terenie 3:1. Polacy byli losowani z drugiego koszyka, podczas gdy rywal z trzeciego. – Nie było wiadomo, na co nas stać. Wcześniej Anglicy pokazali nam miejsce w szeregu. Wiedzieliśmy, że remisy z Austrią i Walią będą korzystne. Jak się okazało, zwycięstwo nad tymi pierwszymi dało nam tyle animuszu, że pokonaliśmy też Walijczyków – mówił w programie „Biało-czerwone jedenastki” Tomasz Frankowski, strzelec gola ustalającego końcowy wynik. – Tamto zwycięstwo kosztowało nas wiele sił, ale dało energię na pozostałe spotkania eliminacyjne – pisze w felietonie dla „Przeglądu Sportowego” Jerzy Dudek, inny zawodnik, który wystąpił na Stadionie Ernsta-Happela w trakcie kampanii o wyjazd na mundial.
– Powołanie na mecz z Austrią otrzymałem po czteroletnim rozbracie z reprezentacyjną piłką. W kadrze łącznikiem i dobrym duchem pomiędzy mną, a Janasem był jego asystent – Maciej Skorża. To on był osobą, która wyjaśniała mi niuanse taktyczne przed treningiem, na treningu i tuż przed meczami. Dobrze się rozumieliśmy. Nigdy nie zapomnę tego, jak bardzo licznie zgromadzeni na trybunach polscy kibice zaczęli skandować moje nazwisko: „Frankowski!!! Franek, łowca bramek! Franek…”. Pomyślałem sobie, że to właśnie musi być mój mecz! W 67. minucie wbiegłem na murawę, zmieniając Grześka Rasiaka. Pierwsza akcja i faul na mnie tuż przed linią pola karnego. Do piłki podszedł Jacek Krzynówek i mocnym strzałem, przełamującym dłonie austriackiego bramkarza Alexa Manningera, wyprowadził Polskę na prowadzenie. To nas jeszcze bardziej uskrzydliło, a przynajmniej ja, poczułem w sobie moc, miałem wewnętrzne przekonanie, że jestem ważny i potrzebny tej drużynie. W 90. minucie, po znakomitej akcji Kamila Kosowskiego zdobyłem ładną bramkę, rozstrzygającą losy tego spotkania – opowiadał Łączy Nas Piłka w cyklu „Moje najważniejsze 90 minut” Frankowski.
Drugie zwycięstwo podczas tych samych eliminacji stało się naszym udziałem za sprawą goli Euzebiusza Smolarka, Kamila Kosowskiego i Macieja Żurawskiego. Wygrana sprawiła, że zajęliśmy drugie miejsce w grupie, za Anglią, mając dziewięć punktów więcej od Austrii. O zwycięstwo polscy kibice drżeli do ostatniego gwizdka, jeszcze w samej końcówce Roland Lind trafił w poprzeczkę.
Karny, którego nie było
Do dziś wielu Polaków doskonale pamięta pojedynek z EURO 2008, drugi mecz grupowy, właśnie z Austrią. W pierwszym swoim turniejowym współgospodarze imprezy ulegli Chorwatom, biało-czerwoni z kolei nie sprostali Niemcom (0:2), dlatego tylko wygrana wchodziła w grę. Padł najgorszy możliwy wynik z naszego i rywali punktu widzenia – 1:1. Mało brakowało, a wygralibyśmy. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry rzut karny na bramkę zamienił Ivica Vastić, a wściekli Polacy rzucili się na sędziego. Ich emocje siłą musiał studzić Leo Beenhakker. Jego piłkarze mieli pretensje do arbitra Howarda Webba. Anglik popełnił błąd, przyznając w tej sytuacji jedenastkę gospodarzom. Polscy kibice długo nie mogli mu wybaczyć tej pomyłki. Po latach, w swojej autobiografii Webb wziął winę na siebie. – Ta decyzja była jak ucięcie nogi. Nie możesz nic zrobić, musisz się z tym pogodzić. Koniec spotkania, kiedy w zasadzie wszystko wskazywało na to, że się powiedzie – powiedział Michał Żewłakow.
Trzymając się faktów, należy dodać, że gol strzelony przez Rogera Guerreiro też nie powinien być uznany, ponieważ w momencie strzału Brazylijczyk z polskim obywatelstwem był na spalonym. A przed porażką uchronił polski zespół Artur Boruc, który dwoił się i troił w bramce. – To dzięki niemu nie przegrywaliśmy 0:3. Po karnym dla Austriaków po raz pierwszy widziałem Beenhakkera tak zdenerwowanego i przytłoczonego – wyznał Marek Saganowski.
Bilans meczów Polska – Austria:
8 meczów, 4 zwycięstwa Polski, 1 remis, 3 wygrane Austrii. Bilans bramkowy: 18:17 na korzyść biało-czerwonych.
Piotr Wiśniewski