Aktualności
Coraz bardziej włoska wersja Pawła Dawidowicza
Niech miarą postępu, jaki zrobił w ostatnich miesiącach Dawidowicz, będzie fakt, że obrona Hellas Werona to po Napoli i Juventusie Turyn, trzecia najlepsza defensywa ligi, a była jeszcze niedawno pierwsza, tylko że Dawidowiczowi i spółce nie wyszedł mecz z AS Romą (porażka 1:3). Polski piłkarz ma w tej obronie pozycję, którą trudno podważyć. Od 6. kolejki Serie A zagrał we wszystkich spotkaniach Hellasu i tylko dwa razy w tym czasie wchodził z ławki, resztę meczów zaczynał w podstawowym składzie. – Znakomicie spisuje się w trzyosobowym bloku obronnym. Potrafi się podłączyć do akcji po odbiorze piłki, ma dobre, otwierające podanie – charakteryzuje swojego byłego podopiecznego z Lechii Gdańsk Bogusław Kaczmarek, który biało-zielonych prowadził w latach 2012-13. Dawidowicz wtedy zaczynał swoją przygodę z seniorską piłką. U Kaczmarka zadebiutował w ekstraklasie.
Młody, ale już doświadczony
Cztery lata później popularny „Hiena” był już we Włoszech, związał się kontraktem z Palermo. Po drodze z Gdańska na Sycylię, terminował w drugim zespole Benfiki. Dobrze radził sobie w 2. Bundeslidze w barwach VfL Bochum. Włoski etap kariery rozpoczął w Palermo w sezonie 2017/18. Stopniowo, krok po kroku budował swoją pozycję w zespole walczącym o awans. Sycylijczycy przegrali baraże, ulegając w finale Frosinone, a Dawidowicz przeniósł się do Hellasu. Pierwszy rok w nowym klubie to 28 meczów w rundzie zasadniczej plus pięć w fazie play-off. Tym razem udało się awansować i Dawidowicz mógł otworzyć rozdział zatytułowany Serie A. W pierwszym sezonie gry we włoskiej elicie rozegrał 15 spotkań, strzelił jednego gola. Jesienią dość często pojawiał się na boisku. Przed pandemią grywał w kratkę, po restarcie rozgrywek leczył kontuzję.
Przełom nastąpił w trwających rozgrywkach. Jeszcze na samym ich początku wychowanek Sokoła Ostróda miał drobne kłopoty ze zdrowiem, potem nabijał licznik minut. W zeszłym sezonie uzbierał 687 minut, w tym ma ponad 1100. Nie stanowi dla niego problemu gra w taktyce z trójką obrońców. – To mój kandydat do gry w reprezentacji Polski. Oglądałem jego ostatnie mecze. Z uwagą śledziłem zwłaszcza mecz Hellas – Napoli ze względu na pojedynki Pawła z Lorenzo Insigne oraz Hirvingiem Lozano. Paweł doskonale sobie z nimi poradził. To już nie młody, niedoświadczony Dawidowicz. To 25-letni młodzian, który przebijał się przez Palermo i Serie B, nim stał się ważnym zawodnikiem jednej z najlepszych defensyw Serie A. Mówimy o Walukiewiczu, Gliku, Bednarku, tymczasem zapominamy o piłkarzu regularnie występującym w dobrze spisującym się zespole, który co kolejkę mierzy się z bardzo dobrymi zawodnikami. I on im stawia czoła – przyznaje Kaczmarek.
Pasujące ogniwo
Dawidowicz z bardzo dobrej strony pokazał się w starciu z Atalantą Bergamo. Nie miał łatwo, bo musiał radzić sobie z Duvanem Zapatą. I to o Polaku więcej się mówiło niż o Zapacie, który był w cieniu skutecznego w swoich interwencjach obrońcy Hellasu. Przeciwko Atalancie, polski zawodnik grał jako półprawy, następnie środkowy. Zdaniem wielu osób, rozegrał wówczas najlepsze swoje spotkanie w najwyższej lidze Włoch. Potem tylko utrzymywał ten poziom.
– Paweł z powodzeniem może zaczynać akcję od własnej bramki, nie czuje się źle z piłką przy nodze, co jest efektem tego, że grywał na pozycji pomocnika. Jest zdecydowany, jego mocną stroną są pojedynki jeden na jeden – to akurat bardzo ważna kwestia w systemie Ivana Juricia, którego filozofia opiera się na piłce kontaktowej, bezpośrednich kontaktach, doskokach, pressingu. Uważam, że po tych wszystkich latach spędzonych we Włoszech, urósł mentalnie. Jest w Weronie od 2018 roku, to pomaga mu w nabieraniu pewności siebie, bo zna drużynę. Myślę, że Dawidowicz pasuje do taktyki preferowanej przez nowego selekcjonera reprezentacji Polski Paulo Sousę, który lubi jak jego drużyny stosują krycie strefowe. Moim zdaniem, Dawidowicz zasługuje na szansę w kadrze, warto go powołać i sprawdzić – przekonuje włoski dziennikarz i pisarz, współpracujący m.in. z „La Gazzetta dello Sport” Alberto Bertolotto.
Do kadry?
Były zawodnik Lechii, Benfiki B, Palermo, poza meczem z Romą, które było nieudane w wykonaniu całej drużyny, prezentuje równą formę. W meczu średnio zalicza 41,1 kontaktów z piłką, jest skuteczny w swoich poczynaniach. W trakcie 90 minut podaje z dokładnością 83 procent (25,2 podania). Jeszcze lepiej wygląda na własnej połowie: 88 procent zagrań skutecznych. Na połowie przeciwnika statystyka ta jest niższa o 16 punktów procentowych. A pojedynki? Wygrał łącznie 52 procent pojedynków, w powietrzu 48.
Nie ma co do tego wątpliwości, że jednokrotny reprezentant Polski (debiut w kadrze przypadł na spotkanie z Czechami w listopadzie 2015 roku) przeżywa najlepszy okres w karierze. – Podoba mi się włoska liga i włoski styl gry. Dobre życie, pyszne jedzenie, klimat podobny jak w Portugalii... Trzeba cieszyć się z takich rzeczy. Na nic nie narzekam. Ale będąc piłkarzem, nie możesz prowadzić włoskiego stylu życia. Dla mnie bardzo ważna jest regeneracja, odpoczynek po treningu – mówił w rozmowie z Łączy Nas Piłka dwa lata temu.
Miał nadzieję, że doczeka się niedługo swojej kolejnej szansy w reprezentacji. – Spokojnie podchodzę do tych spraw. Wierzę, że mój czas dopiero nadejdzie – zaznaczył. Może właśnie ten moment nadszedł?
Piotr Wiśniewski