Aktualności
Bilans reprezentantów Polski w 2020 roku. Cz. 2 – obrońcy
W 2020 roku reprezentacja Polski rozegrała łącznie osiem spotkań. Selekcjoner Jerzy Brzęczek skorzystał w nich z usług trzydziestu zawodników. Czas na podsumowanie ich występów – w drugiej części przyglądamy się obrońcom.
Jan Bednarek – 6 meczów, 540 minut, 4 żółte kartki
Podstawowy środkowy defensor naszej kadry narodowej w 2020 roku dobre występy przeplatał słabszymi. Zaczął od całkiem przyzwoitego występu przeciwko Holendrom, ale już w starciu z Bośnią i Hercegowiną sprokurował rzut karny. To samo przytrafiło mu się zresztą w rewanżowej potyczce z Holandią, której nie zaliczy to specjalnie udanych. Nie przekonywał również w przegranym 0:2 meczu z Włochami. Z lepszej strony zaprezentował się w meczach z Finlandią oraz Bośnią i Hercegowiną (3:0). W 2020 roku obejrzał aż cztery żółte kartki, najwięcej ze wszystkich kadrowiczów.
Bartosz Bereszyński – 6 meczów, 363 minuty, 1 żółta kartka
Występy Bartosza Bereszyńskiego w kadrze w 2020 roku rozpoczęły się od słabego meczu z Holandią. To właśnie „Bereś” złamał linię spalonego przy bramkowej akcji „Oranje”. Trzeba jednak pamiętać, że grał na nietypowej dla siebie pozycji lewego obrońcy. Nieco lepiej wypadł już na swojej nominalnej pozycji w starciu z Finlandią, ale nie miał w tym spotkaniu zbyt wiele pracy. Dobry mecz zanotował przeciwko Włochom, ale ten pierwszy – w drugim zanotował kilkanaście strat. Rozegrał także kilkanaście minut w potyczkach z Bośnią i Hercegowiną (3:0) oraz Ukrainą.
Paweł Bochniewicz – 2 mecze, 135 minut
Paweł Bochniewicz zaliczył w mijającym roku pierwsze mecze w kadrze narodowej. Debiutu w reprezentacji Polski dostąpił w starciu z Finlandią, był jednak bardzo nerwowy w swoich poczynaniach. Drugie spotkanie rozegrał przeciwko Ukrainie, w którym sprokurował rzut karny. Choć zapisał na swoim koncie kilka udanych interwencji, na razie chyba nieco zjada go stres.
Alan Czerwiński – 1 mecz, 29 minut
Dowołany awaryjnie na mecz z Finlandią, dość niespodziewanie dostał szansę debiutu w narodowych barwach. Rozegrał w nich 29 minut, nie miał okazji pokazać swoich atutów, do których przyzwyczaił kibiców w rozgrywkach ligowych.
Kamil Glik – 6 meczów, 540 minut, 1 gol, 1 żółta kartka
Rozpoczął rok od niespecjalnie widowiskowego występu w starciu z Holendrami, ale w kolejnej potyczce – z Bośnią i Hercegowiną – udowodnił, że jest praktycznie nie do zastąpienia. Wygrywał pojedynki z rywalami, a mecz okrasił strzelonym golem. Dobrze zaprezentował się również w zremisowanym bezbramkowo meczu z Włochami. Wysoki poziom i pewność w grze pokazał też w rewanżu z Bośniakami. Choć mecze z Italią oraz Holandią, kończące batalię w grupie Ligi Narodów, nie wyszły mu tak, jak mógłby sobie to wymarzyć, na pewno wciąż jest pewnym punktem w układance trenera Jerzego Brzęczka.
Robert Gumny – 1 mecz, 77 minut
Wiele razy powoływany na zgrupowania seniorskiej kadry, długo nie mógł doczekać się debiutu. Udało się to dopiero w listopadzie, w starciu z Ukrainą. Zaprezentował się bardzo przyzwoicie, wnosił także ożywienie do gry ofensywnej. Starcia nie dokończył z powodu urazu, na szczęście niegroźnego.
Tomasz Kędziora – 5 meczów, 431 minut, 1 żółta kartka
Bardzo dużo pracował już w pierwszym meczu w 2020 roku, przeciwko Holandii, ale wywiązywał się ze swoich zadań bardzo sumiennie. Słabiej zagrał przeciwko Bośni i Hercegowinie (2:1), za to na swój wysoki poziom powrócił w potyczce z Włochami (0:0). Wystąpił także w rewanżach z Bośniakami oraz Holendrami. Zagrał pewnie, nie popełniając większych błędów. Brakuje mu nieco spokoju w poczynaniach ofensywnych, ale chyba nie odda miejsca na prawej stronie defensywy biało-czerwonych.
Rafał Pietrzak – 1 mecz, 29 minut
Podobnie jak Alan Czerwiński, także został awaryjnie dowołany na mecz z Finlandią i zaliczył identyczny bilans – 29 minut spędzonych na boisku. Nie zachwycił, ale także niczego nie zepsuł.
Arkadiusz Reca – 4 mecze, 272 minuty
W pierwszych meczach w 2020 roku nie był pierwszym wyborem Jerzego Brzęczka. Do składu wskoczył w październiku, występując w wygranym 3:0 meczu z Bośnią i Hercegowiną. Choć zdarzały mu się błędy, miał udział przy jednej z akcji bramkowych Polaków. Później rozegrał kilkanaście minut w potyczce z Ukrainą, a do wyjściowego zestawienia powrócił na mecz z Włochami (0:2). Nie wyglądał w tym spotkaniu najlepiej, a przy drugiej bramce został ograny z dziecinną łatwością przez Domenico Berardiego. Mimo to wybiegł na murawę także w rewanżu z Holandią, gdzie zaprezentował się już znacznie lepiej.
Maciej Rybus – 3 mecze, 178 minut
W mijającym roku Maciej Rybus zagrał w większym wymiarze czasowym w meczu o stawkę tylko raz. Wystąpił od pierwszej do ostatniej minuty w wygranym 2:1 spotkaniu z Bośnią i Hercegowiną. Zaprezentował się bardzo przyzwoicie, wygrywał pojedynki, zanotował także asystę. Mimo to w potyczce o punkty pojawił się jeszcze tylko na kilkanaście minut starcia z Holandią. Wystąpił też w towarzyskim meczu z Ukrainą, ale jego gra pozostała nieco niezauważona. Nie dołożył niczego ekstra, ale ustrzegł się poważniejszych błędów.
Sebastian Walukiewicz – 3 mecze, 225 minut
W kadrze narodowej zadebiutował w towarzyskim meczu z Finlandią. Rozegrał połowę spotkania, zaprezentował się bardzo korzystnie. Na pewno zaimponować mógł swoją orientacją przestrzenną, zdecydowaniem i wyprowadzaniem piłki. Jeszcze lepiej pokazał się w meczu o punkty z Włochami – rywalem znacznie silniejszym, ale Walukiewiczowi nie sprawiło to różnicy. Jego pewność oraz umiejętność kontroli stały na niezwykle wysokim poziomie. Gorzej przebiegł jego występ w towarzyskim boju z Ukrainą, gdzie nie ustrzegł się błędów. Można mu jednak to wybaczyć – Walukiewicz stawia przecież dopiero pierwsze kroki na poziomie reprezentacyjnym.