Aktualności
Biało-czerwone starcia w Serie A. Polscy bramkarze kontra polscy obrońcy
Pierwsza w weekend rywalizacja Polaków dotyczy meczu Juventusu Turyn z Cagliari (sobota, godz: 20.45, transmisja w Eleven Sports 2 oraz Eleven Sports 4), a więc mowa o Wojciechu Szczęsnym oraz Sebastianie Walukiewiczu. Obaj reprezentanci Polski, którzy na listopadowym zgrupowaniu kadry rozegrali po meczu (Szczęsny bronił z Włochami 90 minut, Walukiewicz zaliczył 90 minut z Ukrainą) są podstawowymi zawodnikami swoich drużyn klubowych. Polski bramkarz co prawda wystąpił do tej pory w czterech meczach ligowych, za to regularnie broni w Lidze Mistrzów. We wszystkich rozgrywkach wpuścił siedem bramek. Dwa razy zachował czyste konto. Walukiewicz zaś zaliczył siedem występów, z Sampdorią razem z drużyną zdołał zagrać na zero z tyłu, od kilku kolejek tworzy żelazny duet stoperów z Diego Godinem.
Godin nauczyciel
– Widać, że grał na wysokim poziomie po tym, jak rozgrywa akcje i jak się ustawia. Myślę, że jeszcze bardzo dużo się od niego nauczę i że mi pomoże tak, jak pomógł Gimenezowi w Atletico. Widać u niego ogromne poświęcenie, czy to interweniuje wślizgiem, czy włoży głowę tam, gdzie inni baliby się wejść z nogą – opowiadał Walukiewicz.
Były obrońca Pogoni Szczecin ma w pamięci ostatnią konfrontacją z Juventusem. To była 18. kolejka poprzedniego sezonu, a on debiutował na włoskich boiskach (0:4). Jeśli chodzi o sytuację w tabeli, to „Stara Dama” zajmuje przed 8. kolejką 5. miejsce, Cagliari znajduje się w środku stawki.
Niedawno o Szczęsnym we włoskich mediach wypowiedział się wicemistrz świata z Italią w 1994 roku Gianluca Pagliuca. – Radzi sobie bardzo dobrze, nie pamiętam jego wielu błędów i bardzo go lubię. Trudno jest grać, kiedy za plecami masz Gianluigiego Buffona. Szczęsny zachowuje jednak spokój. Popełniał trochę błędów w Arsenalu, ale teraz w Juventusie jest bardzo konsekwentny – ocenił dużo młodszego kolegę po fachu Pagliuca.
Glik z wizytą u Bereszyńskiego i Prandelliego
W sobotę na boisku powinien pojawić się też inny kadrowicz Jerzego Brzęczka. Crotone (20. miejsce), gdzie pewne miejsce ma w bieżących rozgrywkach Arkadiusz Reca, postara się o niespodziankę w rywalizacji z Lazio Rzym (9. miejsce; godz: 15.00, transmisja w Eleven Sports 2). W składzie rzymian od jakiegoś czasu widnieje nazwisko Szymona Czyża, który zdążył już zadebiutować w Champions League i w młodzieżowej reprezentacji Polski.
Kolejni biało-czerwoni mogą stanąć przeciwko sobie w spotkaniu Fiorentina – Benevento (niedziela, godz: 12.30, transmisja w Eleven Sports 1 i Eleven Sports 4). I podobnie jak w przypadku spotkania Juventus – Cagliari, można mu się przyglądać ze względu na grę polskiego bramkarza (Bartłomiej Drągowski) oraz polskiego defensora (Kamil Glik). Drągowski z powodu sytuacji w klubie nie pojawił się na zgrupowaniu biało-czerwonych (przypadki koronawirusa w zespole, cała drużyna trafiła na kwarantannę: izolacja piłkarzy „Violi” trwała dziesięć dni).
Do kolejnej potyczki ligowej Fiorentina przystąpi z nowym trenerem. 9 listopada Cesare Prandelii zastąpił na stanowisku trenera ekipy z Toskanii Giuseppe Iachiniego. Prandelli to były selekcjoner włoskiej kadry, pracował także m.in. w Hellas Weronie, Venezii, Parmie i Fiorentinie. 30 czerwca 2019 roku odszedł z FC Genoi, gdzie wytrwał siedem miesięcy. Fiorentina plasuje się na 12. miejscu, cztery lokaty niżej jest Benevento.
Zarówno Drągowski, jak i Glik nie muszą się martwić o grę. „Drążek” zaliczył siedem gier w trwającym sezonie Serie A. Dał się pokonać 12-krotnie, w dwóch meczach (z Torino i Parmą) nie musiał ani razu wyjmować piłki z bramki. Tyle samo występów zanotował 32-letni Polak z Benevento.
Tęsknota za Włochami
Glik w tym sezonie wrócił na włoskie boiska i w rozmowie z „II Matino” wymieniał powody takiej swojej decyzji. – Podczas kilku rozmów z prezesem klubu, Oreste Vigorito, zostałem przytłoczony pasją, jaką ten człowiek ma w sobie. Piłka nożna jest dla niego nie tylko biznesem, ale przede wszystkim miłością. On kocha piłkę nożną, kocha ten klub. W lidze włoskiej obrońcy są bardzo doceniani, ich gra jest bardzo ważna dla każdego klubu. Przekonałem się o tym w Torino. Poza tym, uwielbiam ten kraj, uwielbiam tutaj żyć. W zeszłym sezonie ten klub zdobył w Serie B aż 86 punktów, wyprzedzając o prawie 20 "oczek" drugą w tabeli ekipę. To oznacza, że to bardzo mocna grupa piłkarzy. Kiedyś grając w Torino przeżyłem drogę od II ligi do europejskich pucharów, więc wiem, że niemożliwe nie istnieje – powiedział. Glik przekroczył już liczbę 150 gier we włoskiej lidze. Nic dziwnego, że tak wpasował się w tamtejsze realia.
Trzecia konfrontacja polskiego bramkarza z polskim obrońcą zapowiada się w Genui (niedziela, godz. 15:00). Sampdoria (Bartosz Bereszyński) średnio radzi sobie w obecnych rozgrywkach (trzy zwycięstwa, remis, trzy porażki). Jej rywal Bologna (Łukasz Skorupski) walczy o utrzymanie. Bereszyński może liczyć na pewny plac w „Sampie”, identycznie wygląda sytuacja Skorupskiego. Skorupski dał się od początku sezonu pokonać 13 razy, nie było meczu, w którym nie zanotowałby żadnej straty bramkowej. „Czyste konto” 29-letni zawodnik zachował za to w towarzyskim spotkaniu z Ukrainą. I zaliczył co najmniej poprawny występ. Takie „zero” powinno zbudować go na kolejne ligowe konfrontacje, tym bardziej, że Bologna mocno na niego liczy.
Hity z Polakami?
Ciekawe potyczki czekają również Karola Linettiego, którego Torino zagra na wyjeździe z Interem Mediolan (niedziela, godz. 15:00, transmisja w Eleven Sports 1). Linetty, podstawowy pomocnik „Byków”, latem przeniósł się do Turynu z Sampdorii. W słabym jak dotychczas początku sezonu jego nowej drużyny (17. miejsce), pocieszeniem dla Polaka jest fakt, że przeciwko Sassuolo wpisał się na listę strzelców. Ostatnio jednak Torino przestało przegrywać: pokonało 2:1 Genoę oraz bezbramkowo zremisowała z Crotone.
W niedzielnym szlagierze Serie A także jest szansa na grę jakiegoś Polaka. Jeśli nie w pierwszym składzie, to z ławki może wejść Piotr Zieliński, który dochodzi do pełni zdrowia po zakażeniu koronawirusem. Selekcjoner Polski i trener Gennaro Gattuso w ostatnim czasie nie forsują pomocnika. Ten w drużynie narodowej zagrał „połówki” z Ukrainą i Włochami, 71 minut spędził na boisku przeciwko Holendrom.
Piotr Wiśniewski