Aktualności

[ANALIZA] Szansa Jana Bednarka: praca, determinacja i projekt Southampton

Reprezentacja12.08.2017 
W pierwszym meczu nowego sezonu Sotuhampton ze Swansea (0:0) Jan Bednarek nie zagrał, choć był wśród rezerwowych. Ale dla polskiego obrońcy to okres sprawdzenia i cierpliwości, i oddania pracy, która nie musi na początku dać konkretnych efektów. Na „Łączy Nas Piłka” sprawdzamy kulisy jego transferu, relacji w nowym klubie oraz przyszłości, którą reprezentantowi Polski przedstawiono po rekordowym przejściu do ligi angielskiej.

Czasem kręcisz głową z niedowierzaniem, czasem od początku wiesz, że wszystko ułoży się idealnie. Może nie zawsze należy dorabiać do transferów historii lub szukać argumentów na siłę. Bywa tak, że w tym skomplikowanym środowisku wszystkie elementy układanki do siebie pasują.

Jak w przypadku Jana Bednarka i transferu do Southampton.

- To dla nas szczególna chwila. Powód do zadowolenia, satysfakcji i radości. Nasz zawodnik, wychowanek i reprezentant kraju zacznie grać w jednej z najlepszych lig na świecie – mówił Karol Klimczak na krótkiej, pożegnalnej konferencji prasowej z udziałem Bednarka. Było to wydarzenie unikalne, wcześniej przez Lecha nie organizowane – swoje miał mieć jedynie Karol Linetty, który w 2016 roku odszedł do Sampdorii Genua, ale zabrakło czasu w napiętym terminarzu. Zastanawiać może również fakt, że Bednarek w barwach „Kolejorza” rozegrał czterdzieści meczów, niemal trzy razy mniej od Linettego czy Dawida Kownackiego.

To jednak tylko pozory. Lech chwalił się, bo modelowy (choć nie pozbawiony trudnych momentów) rozwój kariery Bednarka – od skautingu, przez wprowadzanie do drużyny, wypożyczenie dla ogrania, powrót i wejście w rolę jednego z liderów – stanowi kolejny przykład dla piłkarzy w klubowej akademii. Akurat w Southampton doskonale to rozumieją. Na jednej ze ścian kantyny w pięknym i nowym ośrodku treningowym jest długa lista nazwisk wychowanków, by przyszłe gwiazdy wiedziały do czyich osiągnięć aspirują.

Dla jakiegokolwiek klubu z Premier League zainwestowanie pięciu milionów funtów w młodego, zagranicznego piłkarza nie jest wielkim wyzwaniem. Próba przychodzi w momencie weryfikacji jego umiejętności do adaptowania się w nowym środowisku, bardziej zasłużenia na szansę, niż jej wykorzystania. Wystarczy przywołać przykład ostatniego roku Bartosza Kapustki i ledwie 151 minut, które w tym czasie rozegrał w pierwszym składzie.

W Anglii tym wyjątkiem od brutalnych reguł ligi jest Southampton. Jak mawia Matt Le Tissier, legenda tego klubu, „jeśli nie rozwiniesz się tam, to nie uda się to nigdzie”. Panuje tam atmosfera nie tylko ciężkiej pracy, ale przede wszystkim wsparcia w prowokowaniu do rozwoju. – Piłkarze są w centrum wszystkiego, co robimy. Skupiamy się w stu procentach na tym, by spełnili swój potencjał – tłumaczy Matt Hale, dyrektor akademii. Nie ma więc przypadku, że wiceprezydent klubu Les Reed, mówiąc o transferze Bednarka już w pierwszym zdaniu podkreślił „znaczący potencjał” polskiego piłkarza, który będzie mógł „rozwijać w miejscu dla niego idealnym”.

Najważniejsze jest nierozerwalne połączenie drużyn młodzieżowych z pierwszym zespołem, świadomość otwartej drogi i szansy. Dlatego kolejni menedżerowie zatrudniani przez Southampton zawsze byli kojarzeni jako ci, którzy chętnie stawiają na młodzież. Nie inaczej jest z Mauricio Pellegrino, choć w przypadku Bednarka dochodzi jeszcze jeden istotny aspekt: przeszłość jego obecnego szkoleniowca. Polak w Southampton rywalizować będzie m.in. z Jackiem Stephensem, dwa lata starszym środkowym obrońcą młodzieżowej reprezentacji Anglii. W wywiadach przed sezonem zgodnie twierdzili, że dla nich praca z Pellegrino otwiera możliwość nauki od byłego środkowego obrońcy m.in. Barcelony, Valencii i Liverpoolu. Szansę na czerpanie z doświadczenia zwycięzcy ligi hiszpańskiej, europejskich pucharów i Copa Libertadores podkreślił również Reed, gdy witał Bednarka w Southampton.

Ważnym jest, by zrozumieć, jakiego typu obrońcą był Pellegrino. – Sprawiał, że zaczynasz myśleć na boisku – mówił Roberto Ayala w rozmowie z Sidem Lowe dla „Guardiana”. – Dzielił się swoim doświadczeniem: słuchał i doradzał, analizował i wchodził w skórę innych. W zasadzie był naszym klubowym psychologiem. Nie był naszym najlepszym środkowym obrońcą, ale był tym, którego trener cenił najbardziej. (…) Ma trzy cechy: jest niesamowicie skromny, wielce profesjonalny i nigdy nie świętował zwycięstw – dodawał w tym samym tekście Santiago Canizares, bramkarz Valencii. Tej wielkiej drużyny z przełomu wieku, która dwukrotnie wygrywała ligę hiszpańską, grała w finale Ligi Mistrzów i zdobyła Puchar UEFA.

Pellegrino sam o sobie mówi, że jest introwertykiem, a futbol uratował go przed byciem nieśmiałym, zahukanym chłopakiem. Z Bednarkiem łączy ich także to, że w młodym wieku zostali wystawieni poza ich strefy komfortu. Dla Pellegrino oznaczało to przenosiny z małego miasta do Buenos Aires i akademii Vélez Sarsfield, dla Bednarka – wypożyczenie do Górnika Łęczna, gdzie także długo się przebijał, szukał swojego miejsca i walczył o szansę. – Wtedy zacząłem zupełnie inne życie i pewnie był to jego najtrudniejszy, a zarazem najważniejszy moment. Rozwinąłem się, dorosłem i nauczyłem się pokonywać przeszkody – mówi o tamtym okresie Pellegrino. Rzucony na głęboką wodę i oddzielony od rodziny Argentyńczyk długo mieszkał pod jedną z trybun, tuż obok boiska – zupełnie jak Bednarek w Kleczewie, gdzie jego rodzinny dom był na ośrodku treningowym. To, że obaj sprawdzili się w nowym dla siebie środowisku – że pchnęło ich to do rozwoju, nie stagnacji – znacząco wpłynęło na rozwój oraz kolejne etapy w karierze. W kontekście przejścia do Southampton determinacja Bednarka w trudnym momencie okazała się równie istotna, co najlepsze mecze w jego wykonaniu.

Jest też pewne podobieństwo w ich stylu gry, pomimo oczywistej różnicy poziomów. Argentyńczyk przy wysokim wzroście miał problemy z koordynacją, ale nadrabiał to świetnym ustawieniem. Nie prowadził i nie przyjmował elegancko piłki, ale jego podania były zawsze przemyślane, dokładne. Z Polakiem jest podobnie: on musiał włożyć sporo pracy w skuteczną grę głową, by na boisku korzystać ze swoich 189 centymetrów wzrostu. Teraz czeka go praca nad poprawą zwrotności, która u środkowego obrońcy jest kluczowa przy zabójczym tempie i szybkości z jaką zmienia się kierunek gry w Premier League. O tym, że jest mu to potrzebne świadczy pierwszy sparing w barwach Southampton z Brentford – przy pierwszym golu dla rywali Bednarek próbował zaasekurować bocznego obrońcę przy długim podaniu do skrzydłowego, ale zanim dobiegł do skrzydłowego ten był już kilka metrów bliżej bramki.

Błędy będą się zdarzać, ale w Southampton doskonale wiedzą, że są one częścią procesu tworzenia piłkarzy – o ile kształtują, służą nauce, a nie dobiciu i szybkiej weryfikacji zawodnika. A tej nauki Bednarek może od Pellegrino wziąć do swojej gry więcej: właśnie w kontekście inteligentnego ustawiania się na boisku, utrzymywania koncentracji na meczu i grze. Dla Polaka często ten ostatni aspekt był wyzwaniem, co było widać choćby po ostatnim meczu młodzieżowej reprezentacji w EURO 2017 z Anglią (0:3), gdy obejrzał czerwoną kartkę za dyskusję z sędzią.

Podobne zastrzeżenia w kontekście takiego zachowania były także w Lechu, lecz tam dostrzeżono również jego naturalną zdolność do bycia liderem. Wewnątrz drużyny potrafił łączyć grupę młodszych zawodników ze starszymi, ostatecznie nawet stając się w znaczeniu piłkarzem na równi z np. Tomaszem Kędziorą. Jest gadułą, ale przy tym osobą zawsze pozytywnie nastawioną, nakręcającą kolegów. Prawdopodobnie jednym z większych ubytków jakie spowoduje w Lechu jego odejście będzie właśnie w kontekście osobowości Bednarka – piłkarza, który ciężką pracą wyróżniał się zwłaszcza wtedy, gdy mu nie szło. Chociaż 21-latek wciąż się panowania nad emocjami uczy, to jego trudność radzenia sobie z wizją porażki i dążenie do jej uniknięcia wciąż pozostają cechami, których w Lechu jest deficyt.

Pewność siebie Bednarka rośnie i pokazują to wypowiedzi z kilku dni przed startem sezonu Premier League. – Niezależnie od tego, skąd przychodzisz adaptacja do gry w Anglii to spory krok. Ale nie jest tak, że gram w piłkę od kilku dni. Robię to od dziesięciu lat i jestem przygotowany. Pytałem kolegów, czego się spodziewać i chociaż zaznaczali, że nie jest to liga łatwa, to ja jestem gotów: zwłaszcza w mojej głowie, a to jest najważniejsze – mówi. Nie ma asekurowania się, mówienia o aklimatyzacji i dostosowywaniu się do warunków, ale dał przekaz taki, jakby w pierwszą sobotę sezonu miał znaleźć się w wyjściowym składzie.

Sytuacja Bednarka w Southampton jest lepsza niż np. Kapustki rok temu w Leicester nie tylko ze względu na strategię promowania młodzieży. Wszystko przez Virgila van Dijka, środkowego obrońcę, który chce odejść z klubu, został odstawiony na boczny tor przez trenera i niejako otworzył rywalizację na środku obrony. Obecnie oprócz Stephensa na tej pozycji grać będzie Maya Yoshida, 28-letni reprezentant Japonii. On trafił do Southampton za podobną kwotę do Bednarka, był kilka lat starszy, ale pod względem doświadczenia w ligach europejskich – konkretnie w VVV-Venlo z Holandii – miał podobny staż do Polaka z Ekstraklasy. Ich również łączy kilka cech piłkarskich oraz pod względem stylu gry, co może pomóc 21-latkowi w adaptacji, czerpaniu wzorców zachowań na treningach, w meczach.

Zresztą Southampton to oprócz fabryki utalentowanych piłkarzy świetne miejsce dla stoperów. Tu przez rok rozwijał się Toby Alderweireld z Atletico Madryt, Jose Fonte z nieznanego Portugalczyka stał się liderem bloku defensywnego reprezentacji, która wygrała mistrzostwo Europy, a Dejan Lovren w rok po transferze do Southampton niemal potroił swoją wartość i stał się najdroższym obrońcą w historii Liverpoolu.

Takiego progresu nikt od Bednarka nie oczekuje, to bardziej obrońca na trzeci sezon z pięcioletniej umowy. Zresztą nie ma tajemnicy, że z wielu klubów, które go obserwowały część nie była przygotowana ani na taką kwotę, ani na czas potrzebny Polakowi do poprawienia swoich mankamentów. Niektórzy byli transferem zaskoczeni, ale nikt nie był przygotowany na to, co oferowało Southampton – i czas na rozwój, i wszelkie potrzebne ku temu narzędzia. Ich wgląd w karierę Bednarka trwał dłużej niż sezon, który on sam mógłby uznać za przełomowy, im zaimponował etos pracy oraz świadomość środkowego obrońcy.

Może tak szerszego spojrzenia potrzebował do transferu sam Bednarek. Patrząc na jego statystyki z poprzedniego sezonu w Ekstraklasie można dostrzec, że środkowy obrońca nie wyrastał ponad innych piłkarzy. Był w dziesiątce najlepiej odzyskujących piłkę, podobnie jak na nieudanym dla siebie i drużyny EURO 2017. Na turnieju miał też piąty wynik przechwyconych podań, wygrał 79% pojedynków główkowych… Mistrzostwa w transferze nie odegrały żadnej roli, a jeśli już to pokazały skalę pracy czekającej Bednarka – i wiarę Southampton, że 21-latek może zrobić kolejny krok.

Może by w pełni zrozumieć ten ruch znów trzeba wrócić do słów powtarzanych w Southampton jak mantra. Polak po przejściu mówił o „reputacji” klubu, jego szefowie podkreślają przy każdym transferze potencjał danego zawodnika, a nawet najdroższy w ich historii zakup, Marco Lemina z Juventusu zaznaczył, że przyciągnął go „projekt”. To najważniejsza informacja dla Bednarka – jego dotychczasowa kariera rozkwitła dzięki systematycznej i planowej pracy, pewnemu schematowi działania, który akurat w Southampton jest znacznie bardziej rozwinięty. Dzięki temu nie stanie się ani odosobniony, ani odrzucony, ale i to wcale nie gwarantuje mu to regularnych występów. Pod tym względem Southampton jest jak cała ligi: każdą minutę gry w lidze musi sobie wyszarpać.

Michał Zachodny

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności