Aktualności
[ANALIZA] Sebastian Kowalczyk, czyli "coś innego"
Gdyby poprosić kibica reprezentacji Polski o wskazanie, które nazwiska w składzie na marcowe zgrupowanie i mecze eliminacji MŚ 2022 dziwią najbardziej, to pewnie to Sebastiana Kowalczyka byłoby jednym z pierwszych zakreślonych. 22-latek jest jednak przyzwyczajony do tego typu barier, których sporo już zdołał przełamać.
Nawet odnosząc się do powołania Kowalczyk zwrócił uwagę na to, że nie zawsze jest różowo. – Czuję się wyróżniony, jest to impuls do dalszego działania. Kryzysy czasem przychodzą, ale trzeba sobie z nimi radzić. Będę pracował tak samo, jak do tej pory. Widzę tego efekty – mówił oficjalnej stronie Pogoni Szczecin.
Warto wziąć to pod uwagę: jest jednym z niższych zawodników w Ekstraklasie (mierzy 169 centymetrów), która wyróżnia się fizycznością i pod względem średniej wzrostu zawodnika jest dziesiątą ligą w Europie. Spełniając funkcję jednego z kapitanów Pogoni i często wyprowadzając zespół na boisko w tak młodym wieku również przełamuje pewien schemat, czyli utożsamianie tej roli z doświadczeniem, charakterem, a nawet krzykiem.
Przede wszystkim chodzi też o sposób gry, który podkreślał Paulo Sousa. Selekcjoner reprezentacji po powołaniach wskazywał na cechy utożsamiane w Polsce z rolą skrzydłowego: szybkość, atakowanie przestrzeni w kontrach, prowadzenie piłki do linii końcowej… Kowalczyk takim zawodnikiem nie jest. – Mamy zawodników potrafiących dryblować na małej przestrzeni, ale też takich, którzy potrafią przyspieszyć, zaatakować. Mówię tu zwłaszcza o Kowalczyku, który jest młody, wcześniej nie był powoływany. To jest gracz, który z mojego punktu widzenia jest jedynym, który w krótkim czasie i na małej przestrzeni może odmienić sytuację – mówił Portugalczyk w programie „Oko w oko” w TVP Sport.
– Będą takie momenty w grze, kiedy jego umiejętności będą potrzebne. Zwłaszcza przeciwko Andorze, która jest drużyną zamkniętą, grającą na czas, byle nie stracić gola, są ustawieni kompaktowo. To zawodnik, który może dużo dać w pewnych etapach meczów. Nie mówię, że zawsze będzie grał, bo mamy przecież 27 graczy, ale w zależności od wymogów meczu z Węgrami, zdolności regeneracji, to zwłaszcza w kontekście tych dwóch młodych zawodników chcę myśleć o przyszłości – dodawał.
Jednym z powodów dla których powołanie Kowalczyka przyciągnęło uwagę i krytykę są jego liczby – dwa strzelone gole, w tym jeden z rzutu karnego. Drugi, paradoksalnie, to efekt rajdu z jakim Sousa raczej go nie utożsamia. W Poznaniu po prostopadłym podaniu od Kacpra Kozłowskiego biegł sam na sam z bramkarzem praktycznie od czterdziestego metra i szansę wykorzystał. Co więcej, skrzydłowy Pogoni wciąż nie zaliczył asysty.
To jednak nieco mylące wrażenie, choć nadal Kowalczyka próżno szukać w czołówkach wielu klasyfikacji ofensywnych. Oczywiście jest w tej, która charakteryzuje jego umiejętności – pod względem podjętych prób dryblingów jest szóstym zawodnikiem Ekstraklasy. W rankingu pojedynków na ziemi zajmuje czternastą pozycję, piłkarzy najczęściej faulowanych – osiemnastą. Sousa jednak podkreśla, że chodzi o momenty.
Jakie konkretnie? – Gdy nie ma wiele miejsca na boisku i on się w tym odnajduje. Wnosi coś innego do naszego modelu. Możemy skonfrontować go z innymi sytuacjami w czasie meczu. Dlatego chcemy dać mu możliwość doświadczenia innej intensywności. Jeśli okaże się, że on i Kacper Kozłowski są w stanie sprostać wymaganiom, to otworzą się przed nimi kolejne możliwości – tłumaczy.
Niski, zwrotny i blisko prowadzący piłkę skrzydłowy w typie Kowalczyka ma pomóc zwłaszcza w tym, co najbardziej interesuje Portugalczyka – wsparcie napastników. To zdaniem nie tylko Sousy najmocniej obsadzona formacja w reprezentacji Polski i po analizach selekcjoner zaobserwował, że wykorzystanie ich umiejętności zależy od tego, jak efektywni będą skrzydłowi. – Jedna rzecz to wypychać drużynę do przodu gdy ma się przestrzeń, ale potem jest ostatnia decyzja: asystę, podania, drybling i tego nam więcej trzeba w tych strefach, by mieć więcej szans i w konsekwencji goli – tłumaczył Sousa.
Zagłębiając się w statystyki Kowalczyka warto dostrzec przede wszystkim z jakich stref zagrywa kluczowe podania: sprzed pola karnego, po zejściu z lewej strony do środka i – zwykle grając przeciwko nisko ustawionym bloku obronnym rywala – między linie pomocy i obrony. Zresztą mapa dryblingów również obrazuje uniwersalność. Widać, że podejmuje te działania w każdej z trzech stref za napastnikiem, nie jest więc jednowymiarowym skrzydłowym. To może nie przynosi efektów liczbowych – żadna ze wskazanych niżej sytuacji, gdy zagrywał prostopadłe podanie w pole karne nie skończyła się golem – ale pozwala zaangażować bocznego obrońcę w atak, zmusić defensorów rywali do decyzji: wyjścia z próbą odbioru, czy dania mu tej przestrzeni.
Warto też zauważyć na czym budowane są wyniki drugiej w tabeli Pogoni. Zespół Kosty Runjaicia jest przede wszystkim solidny w obronie, stracił najmniej goli (13) i to nie tylko grając blisko własnego pola karnego. Przykładowo, Kowalczyk notuje ponad dwa przechwyty na mecz na połowie rywali (2,2), czyli jeden z lepszych wyników spośród wszystkich lewoskrzydłowych w lidze. Jednak tylko cztery zespoły strzeliły mniej goli od Portowców (25). Ze szczecinian tylko dwóch zawodników trafiało więcej razy od Kowalczyka (Kucharczyk trzykrotnie, Gorgon – pięć razy), tylko najskuteczniejszy zawodnik Wisły Płock ma mniej zdobytych bramek. Gra Pogoni w ofensywie potrafi być szybka, kreatywna, ale też często po prostu nieefektywna w tym ostatnim momencie finalizacji.
Kowalczyk w podcaście „Łączy Nas Piłka” jeszcze jesienią 2019 roku podkreślał, że jest inny również ze względu na swoje początki. – Jeszcze uważam się za gościa, który załapał się na betonowe boiska i bramki namalowane na ścianach. Cieszę się, że mogłem się załapać na czasy, gdy na podwórku dzieliliśmy się na dwa zespoły, a trzepak czy garaż był bramką – mówił. Takie warunki od nie imponującego warunkami fizycznymi zawodnika wymagały sprytu, umiejętności panowania nad piłką, zmiany kierunku biegu. To zostało mu do dziś, jest widoczne w porównaniu do skrzydłowych, którzy wolą atakować bardzo bezpośrednio, z kontry, niż kreować grę na małej przestrzeni.
22-latek gra po prostu inaczej, niż Kamil Grosicki, Przemysław Płacheta, Kamil Jóźwiak czy Sebastian Szymański. W poszukiwaniu jeszcze większej różnorodności Sousa sięgnął niespodziewanie po Kowalczyka, a w okresie zgrupowania będzie przyglądał się każdemu z nich, czy teraz to oni dadzą jemu szansę na wzmocnienie drużyny w jednym z wielu momentów marcowych spotkań.
Michał Zachodny