Aktualności
[ANALIZA] Prawa, główka, z pierwszej… Jak w 2020 gole strzelał Robert Lewandowski?
14 – tyle goli Lewandowski w 2020 roku Lewandowski strzelił głową. To oznacza przebicie jego wyniku sprzed dwóch lat, dodatkowo obecnie mają one większy udział we wszystkich trafieniach. Przecież niemal co trzecia zdobyta bramka była efektem zagrania tą częścią ciała. Co więcej, poprzedni sezon Bundesligi był dla niego pod tym względem najlepszy: trafił głową aż ośmiokrotnie, poprawiając wcześniejsze osiągnięcia.
Tak jak rozwoju Lewandowskiego w ostatnich latach doszukiwano się w tym, że skuteczniej wykonuje rzuty karne i wolne, tak teraz warto spojrzeć na grę głową. Przecież jeszcze w 2016 i 2017 strzelił nią tylko po pięć goli, od początku 2018 w sumie już ma ich 27. Spójrzmy nawet na samą Bundesligę: w poprzednich trzech sezonach (nie licząc obecnego) miał trafień głową 19, czyli dokładnie tyle, ile w tych rozgrywkach w siedmiu poprzednich.
Gdzie leży tajemnica skuteczności Lewandowskiego? Trzeba zwrócić uwagę na kilka aspektów: Bayern ma świetnie dośrodkowujących zawodników, a także po zakończeniu kariery przez Arjena Robbena i Francka Ribery’ego częściej tak swoje akcje prowadzi zespół. Współpraca Lewandowskiego z Joshuą Kimmichem jest doskonale znana kibicom (trzy jego dośrodkowania przyniosły gole Polakowi), ale o tej uniwersalności Bayernu świadczy fakt, że piłkę w pole karne posyłali skutecznie do napastnika m.in. Benjamin Pavard, Thomas Mueller, Kingsley Coman, Lucas Hernandez czy Javi Martinez…
Są na tej liście boczni obrońcy, napastnicy i skrzydłowi, a więc to również podkreśla ważny trend w futbolu z którego korzysta Lewandowski. W poprzednim sezonie Ligi Mistrzów niemal jedna trzecia wszystkich goli (29%) została strzelona po zagraniach z bocznych stref, a w przypadku zwycięskiego Bayernu aż jedenaście dośrodkowań kończyło się asystami.
Nie byłoby tych osiągnięć, gdyby nie technika gry głową napastnika, timing i moc wyskoku. O tym pierwszym najlepiej może świadczyć fakt, że aż 62% wszystkich strzałów głową w tym roku (42) było celnych. Co ciekawe, spoglądając na wartość „goli oczekiwanych” (xG) tych prób można zauważyć, że aż 28 (w tym siedem bramek) było w przedziale prawdopodobieństwa zdobycia bramki do 20%. Oznacza to, że Lewandowski nie trafiał wyłącznie z tak komfortowych okazji, jak np. przeciwko Barcelonie (gol na 6:2, trzy metry przed pustą bramką) czy z Freiburgiem (dobił strzał kolegi).
Kolejnym aspektem wartym wspomnienia jest timing i sam wyskok, który jest też naturalnym atrybutem przy tak atletycznie zbudowanym zawodniku jak Lewandowski. Wystarczy przypomnieć sobie trzy trafienia. Najpierw z Hoffenheim jeszcze w lutym w Pucharze Niemiec (4:3), gdy niemal przeskoczył rywala podnoszącego się z murawy. Kolejny: gol z Chelsea w rewanżowym spotkaniu Ligi Mistrzów, gdy dośrodkowanie z prawej strony wykończył kilkumetrowym nabiegiem i potężnym wyskokiem na dalszym słupku. Wreszcie półfinał tych rozgrywek z Olympique Lyon, gdy przy stałym fragmencie niemal z miejsca skoczył o przynajmniej pół metra wyżej, niż pilnujący go obrońca.
31 – tyle goli Robert Lewandowski strzelił w pierwszym kontakcie z piłką, bez przyjęcia i to nie wliczając w ten dorobek rzutów karnych. Oznacza to dwie z trzech zdobytych bramek w ten sposób, podkreślając umiejętności i technikę polskiego napastnika. InStat prowadzi te statystyki od połowy 2017 roku i w żadnym z poprzednich lat nie był on tak skuteczny.
To może świadczyć o dwóch istotnych aspektach w grze jego oraz drużyny. Po pierwsze, taka jest kreatywność ofensywy Bayernu, że koledzy stwarzają mu bardzo dobre sytuacje. Z tych strzałów zakończonych bramką aż osiem było oddanych w sytuacjach z przynajmniej 40-proc. prawdopodobieństwem na gola (xG), a tylko sześć z niższym niż 20%. Te najtrudniejsze sytuacje to przede wszystkim uderzenia głową (pięć) oraz jedno trafienie z dystansu.
Po drugie, Lewandowski jest coraz bardziej doświadczonym zawodnikiem, co jest kluczowe zwłaszcza w odnajdywaniu się w danej sytuacji i podejmowaniu intuicyjnych, ale właściwych decyzji. Przypomnijcie sobie gol strzelony Bayerowi Leverkusen w finale Pucharu Niemiec, gdy rozpędzony wpadł na wycofane podanie i tuż przed bramkarzem… technicznie podbił piłkę nad jego głową. Może w klasyfikacji najpiękniejszych jego trafień nie będzie ono rozstawione szczególnie wysoko, ale pokazało ono pełen kunszt Lewandowskiego. Podobnie należałoby wyróżnić drugiego gola w październikowym meczu z Bośnią i Hercegowiną, gdy wbiegając z głębi pola i będąc ustawionym bokiem skierował piłkę idealnie obok golkipera rywali.
A ze wszystkich 166 strzałów z pierwszej piłki oddanych w tym roku niemal co piąty kończył się golem (skuteczność powyżej 18%), gdy z tych, które trafiały w światło bramki już częściej niż co drugi (ponad 52%)!
Ten wątek warto szerzej przeanalizować. W polu karnym, a więc w przestrzeni z której Lewandowski najczęściej próbuje pokonać bramkarza rywali, po prostu nie ma czasu na zrobienie czegoś więcej. Niemal dwie trzecie jego uderzeń jest więc właśnie z pierwszej piłki, a już w samej strefie „szesnastki” proporcje rosną – 82 strzałów natychmiastowych i 33 z dwoma lub więcej kontaktami. Znów warto podkreślić celność tych prób: w pierwszym przypadku to 67%, w drugim już tylko 45%. Rywal miał po prostu możliwość zareagowania: obrońca zablokowania lub wytrącenia napastnika z równowagi, bramkarz skrócenia kąta uderzenia lub po prostu interwencji.
Lewandowski nie jest typem piłkarza, który sam minie trzech rywali. Nawet gole po więcej niż dwóch kontaktach z piłką to pokazują: ten ze środy z Wolfsburgiem to było bardziej prowadzenie piłki, niż drybling, a z Frankfurtem po prostu musiał poprawić ją przed precyzyjnym uderzeniem, choć był już w zasadzie sam na sam z bramkarzem. Jednak analiza goli po przyjęciu jest również ciekawa, pokazująca umiejętność techniczną wyprowadzenia piłki do strzału. Co przez to należy rozumieć? Choćby to, jak zgasił wykopaną przez Manuela Neuera futbolówkę w finale Pucharu Niemiec, co pozwoliło mu zaskoczyć bramkarza strzałem z kilkudziesięciu metrów i zmusić go do błędu.
Przyjęcie kierunkowe to w grze napastnika kluczowy aspekt, zwłaszcza już w zakończeniu akcji. Przykładowo, właśnie pierwszym kontaktem w meczach z Herthą Berlin, Arminią Bielefeld czy Kolonią tworzył sobie sytuację do strzału. Wartym wskazania jest też gol z Werderem Brema, gdy otrzymał podanie górą od Jerome’a Boatenga za linię obrony. – Szczególnie skupiłem się na dobrym przyjęciu piłki – mówił o tej sytuacji (powyżej ujęcie) w niedawnym materiale telewizji klubowej Bayernu. Czasem to przygotowanie futbolówki jest więc na wagę gola. A przyglądając się innym trafieniom widać, że nie chodzi wyłączenie o komfort uderzenia, lecz także przestrzeń do jego wykonania. Stąd kierunek zawsze od obrońcy, w wolne miejsce, nawet – jak z Herthą – jeśli oznacza to ruch w bok lub od celu, czyli bramki przeciwnika.
7 – tyle rzutów karnych wykorzystał w 2020 roku Robert Lewandowski, tym samym przebił granicę 90% skuteczności w tym elemencie: aż 55 z 60 jego prób w karierze zakończyło się golem. W minionych dwunastu miesiącach pokonywał bramkarzy Herthy, Unionu Berlin, Wolfsburga, Chelsea, Schalke i Salzburga. Kontynuuje tym samym serię czternastu kolejnych karnych zakończonych bramką (ostatni raz przestrzelił ze Stuttgartem pod koniec stycznia 2019. Nie jest to jednak rok z największą liczbą jedenastek, choćby w 2017 miał z nich aż trzynaście goli.
Czy coś się zmieniło w tym, jak wykonuje rzuty karne? W skrócie: nie. Nadal nabieg zaczyna się od odskoku, przed piłką zwalnia i skraca krok, a potem „zamraża” sytuację i uderza zależnie od reakcji bramkarza. Jeśli rywal wytrzyma ciśnienie, to i tak ma znikome szanse, bo Lewandowski wówczas posyła mocne uderzenie w boczną siatkę. Zrobił to dwukrotnie, a w sytuacjach, gdy golkiper robi pierwszy krok i rzuca się w konkretny róg, to napastnik posyła piłkę znacznie spokojniej w drugą stronę.
To jednak mówi najwięcej o klasie Lewandowskiego i jego ciągłym rozwoju jako napastnika. Droga do bycia najlepszym piłkarzem na świecie nie trwała rok czy dwa, wymagała nieustannej determinacji oraz poprawiania detali, które najlepiej widać w tym, co Polak robi najlepiej. Tytuł otrzymany od FIFA to jedno z wielu kolejnych wyróżnień i nawet jeśli jest tym najważniejszym, to nie znaczy tyle, ile fakt, że Lewandowski już jest i na lata będzie wzorem kompletnego napastnika.
Michał Zachodny
Artykuł został zaktualizowany po ostatnim meczu ligowym Bayernu w 2020 roku (2:1 z Bayerem)