Aktualności
[ANALIZA] Młodość, nowość i „poszerzanie możliwości”
Spójrzmy na liczbę debiutantów: Adam Nawałka dał szansę dwójce (Dawidowi Kownackiemu, Przemysławowi Frankowskiemu), po raz pierwszy w podstawowym składzie wyszedł Rafał Kurzawa. U Aliou Cissé było takich zawodników dwóch (debiutant Santy Ngom i Assane Dioussé premierowo w wyjściowej jedenastce), u Vahida Halilhodžicia jeden (Tomoya Ugajin), u José Pékerman – żaden.
Gdy więc selekcjoner biało-czerwonych mówił o „poszerzaniu możliwości” swojej drużyny, to nie tylko chodziło mu o doskonalenie nowego ustawienia, ale też poszukiwanie zawodników, których umiejętności dałyby mu nowe opcje. I z tej perspektywy spojrzenie na przegrany mecz z Nigerią także jest interesujące, bo – jak przyznał Nawałka – oni „zaprezentowali się z dobrej strony”.
Bycie z Lewandowskim
Dawid Kownacki na zgrupowanie seniorskiej reprezentacji przyjechał trzy lata temu jako nowy mistrz Polski. – To dla nauki, bo jest tu jeden z najlepszych napastników na świecie – mówił wówczas piłkarz Lecha Poznań o Robercie Lewandowskim. I dodawał, że wierzy w kapitana, który młodemu zawodnikowi może pomóc tak, jak kiedyś wspierał Karola Linettego. – Jest się od kogo uczyć, kogo podpatrywać – tłumaczył, choć wtedy szansę ograniczyła kontuzja.
Od tamtego czerwca 2015 zmieniło się sporo. Kownacki ma już za sobą transfer do lepszej ligi, przyspieszoną lekcję dojrzałości, kolejny skok rozwojowy i piłkarski. Wiosną tych minut było najpierw więcej, ale już w marcu zagrał dopiero debiutując w reprezentacji – obok Roberta Lewandowskiego.
Pierwsza połowa to jeden cel: nie popełnić błędu. I z piętnastu podań Kownackiego wszystkie były dokładne… Ale krótkie, góra na dziesięć metrów, do najbliższego kolegi, na połowie przeciwnika z dala od bramki i wszystkie do tyłu lub w poprzek. W kontakcie z przeciwnikiem pokazał się dwukrotnie, raz faulując, a raz będąc faulowanym – taki zwiastun tego, że szybkość nie zniknęła przy rozwinięciu masy mięśniowej.
Druga połowa to zmiana, ale też taka, która dotknęła całą drużynę i pociągnęła za sobą debiutanta z Sampdorii. Owszem, Kownacki nie zaliczył żadnego strzału, nie miał dokładnego kluczowego podania, tylko jeden drybling, ale… to z nim Lewandowski najczęściej wymieniał piłkę (dziesięciokrotnie), to z nim rotował pozycją. Szukali się, a czasem – jak w dwóch sytuacjach – zderzali, gdy to kapitan mógł z pozycji spalonej ustąpić młodszemu koledze, który wybiegał na wolne pole.
Liczba dziesięciu podań jest symboliczna – tyle w pierwszym wspólnym występie zaliczył Robert Lewandowski z Arkadiuszem Milikiem. Wtedy, w czerwcu 2014 roku, każdy z nich strzelił gola, Polska wygrała z Litwą i narodziła się współpraca, która dała efekty w eliminacjach Euro 2016 oraz już we Francji. Droga Kownackiego do pierwszego składu będzie zdecydowanie bardziej okrężna, lecz pierwszy, istotny krok postawił.
Zagrać w punkt
O Rafale Kurzawie jego koledzy z klubu mówią, że przy jego dośrodkowaniu najlepiej tylko musnąć piłkę – minimalny kontakt wystarczy, a każdy bardziej zdecydowany po prostu fizycznie boli, tak dobrze i mocno uderza piłkę. W piątek we Wrocławiu przekonali się o tym bardziej kibice, niż kadrowicze, którzy możliwości piłkarza Górnika Zabrze dostrzegli w rozgrywkach ligowych oraz na kilku wspólnych treningach.
Jednak Nawałka dostrzegł coś jeszcze: inteligencję w grze skrzydłowego z Zabrza. Nie ma on dynamiki typowej dla piłkarza na pozycję wahadłowego w systemie 1-3-4-3, które ostatnio selekcjoner stosuje, ale już umiejętność dostrzeżenia wolnej przestrzeni, wbiegnięcia lub zagrania w nią może się przydać. Już w ósmej minucie Kurzawa mógł zaliczyć pierwszą asystę w karierze reprezentacyjnej, ale Lewandowski po ładnym, płaskim podaniu trafił w słupek. Kolejne były dośrodkowania ze stałych fragmentów, które siały popłoch w polu karnym rywali.
Istotne było to, jak Kurzawa rósł. W pierwszej połowie tylko 56% jego akcji była udanych, w drugiej – aż 80%. Przed przerwą wykonał siedemnaście podań w ogóle, w drugiej już dziewiętnaście z 22 było dokładnych. Po zmianie stron czterokrotnie przechwytywał piłkę na połowie przeciwnika. Toczył wyrównane starcia z najlepszym spośród Nigeryjczyków, Victorem Mosesem z Chelsea (po trzy wygrane pojedynki), zresztą pięć z sześciu jego prób odbiorów było udanych. A więc Kurzawa to nie tylko te mocne, precyzyjne dośrodkowania.
Szybkość w spryt
Z Przemysławem Frankowskim był największy problem, ponieważ jego rola wymagała największej adaptacji. Kurzawa w Górniku gra w tej samej strefie, jego zadania przez pragmatyczną taktykę zespołu wyglądają podobnie, natomiast skrzydłowy Jagiellonii – wydawałoby się – pasuje raczej do ofensywnej trójki, niż pozycji wahadłowego. Tymczasem w swoim debiucie pokazał, że szybkość w każdej strefie ma znaczenie.
Może jeszcze nie wykorzystywana tak, jak w Jagiellonii – tych akcji z zagraniem obok przeciwnika i obiegnięciem z drugiej strony było mało – ale za to w aspekcie, który Nawałka wyróżnia. Tylko Jacek Góralski zebrał więcej drugich piłek na połowie przeciwnika od Frankowskiego, a na całym boisku miał on trzeci wynik spośród obydwu drużyn.
Ważna była jednak świadomość jego kolegów z drużyny: że mogą wykorzystać szybkość Frankowskiego. Zrobił to w dziewiątej minucie Lewandowski, próbował grający blisko niego Piotr Zieliński. Jedynym zawodem było to, że żadne z podań Frankowskiego nie dało sytuacji, jeśli rozgrywał to krótko, nawet po przyspieszeniu. Był często angażowany, ale do wykorzystania jego atutów w stylu takim, jaki udawał się z Kamilem Grosickim jeszcze zostało sporo rezerwy.
Prędzej to kwestia nowej roli w nowym systemie, niż umiejętności Frankowskiego. Zresztą jego występ powinien być dopiero wstępem, ale też podkreśleniem, czego szuka Nawałka – uniwersalności. Należy więc wrócić do tego, co zostało wspomniane na wstępie: hasłem kluczowym ostatnich dwóch zgrupowań jest „poszerzanie możliwości” – taktycznie, indywidualnie.
Na tablicy wyników biało-czerwoni po raz trzeci z rzędu zobaczyli po stronie strzelonych goli zero – to najgorsza seria odkąd Adam Nawałka został selekcjonerem. Jednak trudno nie odnieść wrażenia, że nie był to efekt braku jakości, a bardziej skuteczności danego dnia. Każdy z trzech debiutantów dołożył wystarczająco, by sądzić, że w przyszłości – nawet tej najbliższej, biorąc pod uwagę mecz z Koreą Południową we wtorek – to się nie powtórzy. Także na mundialu.
Michał Zachodny