Aktualności
[ANALIZA] Jak ocenić sezon ligowy Piotra Zielińskiego?
Dyskusję o Zielińskim można podzielić na dwie przeciwstawne opinie. Ta bardziej sceptycznie oceniająca go grupa zakłada, że jego liczby goli i asyst powinny być lepsze, by móc stwierdzić, że jest jednym z najważniejszych piłkarzy Napoli. Ta optymistycznie z kolei wskazuje na liczne pochwały z ust kolegów i trenerów, jednocześnie tłumacząc, że do pełnego zrozumienia roli pomocnika potrzebna jest wnikliwa analiza gry zespołu. Nikt nie odmawia mu umiejętności, ale ta walka na słowa – „może znacznie więcej” przeciw „już robi bardzo dużo” – niejako definiuje Zielińskiego-piłkarza w oczach większości.
Oczywiście wynika to z tego, jakie wyobrażenie o nim ukształtowało się na początku kariery reprezentacyjnej. Nie można przecież zaprzeczyć, że w Polsce więcej osób ogląda mecze kadry, niż Serie A. Zieliński debiutował w biało-czerwonych barwach jako ofensywny pomocnik, zapowiadany jako „dziesiątka” na przyszłość reprezentacji. Gole strzelane Danii i San Marino tylko te wrażenie i oczekiwania spotęgowały. Brak kolejnych trafień w ciągu niemal pięciu następnych lat odbierano jako niespełnienie pokładanych w nim nadziei, choć dobrych występów nie brakowało.
Przecież wystarczy obejrzeć kontakty z piłką pomocnika z meczu kadry, by dostrzec, jak unikalne ma umiejętności. Lekkość ruchów i zmiany kierunków przyjęcia lub prowadzenia piłki, obunożność, najszerszy w drużynie wachlarz podań… Ale to wielu nie wystarcza. Bo powinien operować bliżej bramki przeciwnika, bo nie asystuje Lewandowskiemu tak często, bo sam nie oddaje strzałów, które zmuszają przeciwnika do interwencji. Skupienie jednej części opinii publicznej na tym, co i gdzie Zieliński powinien robić często przesłania możliwość racjonalnej oceny – i docenienia! – tego, jak faktycznie gra.
Statystyki i ich rozumienie czy wykorzystanie to kolejny element tej niekończącej się dyskusji. Dla jednej grupy najważniejsze są tylko te, które jednoznacznie wyrażają jego udział w akcjach bramkowych – gole i asysty – gdy druga większą wagę skupia na coraz to bardziej wymyślnych liczbach i współczynnikach (o nich zaraz), by wyróżnić Zielińskiego. Pośrodku jest ziemia niczyja, jak to w (głównej mierze internetowych) dyskusjach wymagających jednoznacznych i natychmiastowych ocen.
Ten rozbudowany wstęp był niezbędny, by odnieść się do zakończonego sezonu Serie A w wykonaniu Napoli i Zielińskiego. Można powiedzieć, że o jego znaczeniu świadczy to, że miniony rok Polaka odzwierciedlony jest w postawie drużyny. Sześcioletnie wyczekiwanie na trofeum przyszło w okresie wewnętrznego rozbicia, zmian w zespole, sztabie szkoleniowym i kosztem wyników w lidze. Właśnie w Serie A Napoli nie strzelało wystarczająco dużo – mniej o 15 goli od mistrzów Włoch, 20 od wicelidera i aż 28 od najskuteczniejszej Atalanty – za to tracąc zdecydowanie więcej, niż wynikało z jakości wykreowanych przez rywali szans. To był sezon z „ale…” w środku każdego zdania, którym można by opisać drużynę i tego konkretnego zawodnika.
W tym wszystkim mogło umknąć to, że Zieliński zaczął zmieniać się jako pomocnik. Tak to jest z wpływem różnych trenerów. Inaczej jego rolę definiował Maurizio Sarri, w innych strefach operował u Carla Ancelottiego, różnie układa go obecnie Gennaro Gattuso. Nie do końca chodzi o pozycję – tę Zielińskiego w Polsce definiuje się na trzy sposoby (defensywny, środkowy, ofensywny), choć we Włoszech jest rozłożona na znacznie więcej ról – ale działania na boisku. Dla Gattuso to Polak i Fabian Ruiz są kluczowymi przekaźnikami w zespole: przez nich nie tyle przechodzi, ile przyspiesza każdy atak drużyny. Dlatego współczynnik jakości szans (xG) tej dwójki z akcji Napoli w których brali udział – wyłączając ich kluczowe podania i strzały – jest najwyższy nie tylko w drużynie, lecz odpowiednio czwarty i pierwszy w całej Serie A. W tej klasyfikacji przedziela ich wyłącznie duet Atalanty: Alejandro Gomez i Marten de Roon.
Jak najlepiej wytłumaczyć to na przykładzie akcji, zachowania Zielińskiego w taktyce Gattuso? Ostatni mecz sezonu z Lazio (3:1) był tego doskonałym przykładem. Przy pierwszym golu to ruch Polaka za linię obrony (grafika poniżej) otworzył możliwość prostopadłego podania i przeniesienia akcji wyżej. Choć po przyjęciu Zieliński zagrał proste podanie wszerz, a asystę przy strzale Ruiza zaliczył Dries Mertens, to wybiegnięcie w wolną przestrzeń przyspieszyło atak. Zresztą takich przyspieszeń 26-latek wykonuje znacznie więcej. Nie są one policzalne, wykazywane w statystykach działań piłkarskich, ale dezorganizujące obronę przeciwnika. Są też nowością w porównaniu do zachowań u poprzedników Gattuso, gdy ruchy Zielińskiego w ofensywie można było raczej nazwać zrywami, niż nawet kilkudziesięciometrowymi sprintami.
Jednym z częstych zarzutów wobec Zielińskiego jest to, że ze swoim potencjałem mógłby częściej brać odpowiedzialność za grę zespołu na własne barki. Tylko jak to zdefiniować? Kluczowymi podaniami, bezpośrednim udziałem w zdobyczach bramkowych, a może szukać innego rozwiązania? Na przykład wskazując, że w Serie A tylko trzech piłkarzy wykonało więcej zagrań pod pressingiem przeciwnika od niego, że w klasyfikacji dystansu pokonanego z piłką przy nodze jest na piątym miejscu? To statystyki FBRef, a z tych jeszcze pokazujących odpowiedzialność należy zauważyć, że z dziesięciu najlepszych zawodników ligi w posiadaniu on najrzadziej je tracił przez odbiór rywala lub złą kontrolę piłki. W Napoli wykonał 105 podań prowadzących do strzałów, w całej Serie A najczęściej kierował piłkę w strefę ataku.
Znów można wrócić do meczu z Lazio, który był jednym z lepszych indywidualnych występów Polaka w sezonie. Nie zaliczył kluczowego podania, ani asysty także przy drugim golu – Lorenzo Insigne trafił z rzutu karnego – ale to od jego zagrania przyspieszył atak, który wymusił błąd i faul na piłkarzu Napoli. Pod presją czterech rywali wyczekał idealny moment, by podać do zbiegającego z lewej strony skrzydłowego, otwierając mu ogromną przestrzeń. To zresztą jedna z cenniejszych umiejętności każdego środkowego pomocnika: nie tylko gra przy doskakującym przeciwniku, lecz absorbowanie pressingu, by skorzystali inni.
Mówiąc o Napoli należy również dostrzec, że wraz z przyjściem Gattuso zmieniła się także gra po stracie piłki. Momenty pressingowe ten zespół dalej ma zaraz po stracie i to im bliżej bramki rywala, tym chętniej, ale też skuteczniej bronią ustawieni w środkowej strefie. To sprawiło, że także Zieliński częściej jest zaangażowany w defensywę: swoich rywali pressował częściej niż w Sampdorii robił to Karol Linetty, zwłaszcza w strefie ataku (134 razy do 98). Według strony analitycznej SmarterScout, która algorytmami i współczynnikami określa styl oraz poszczególne umiejętności gry w defensywie, pomiędzy poprzednim a obecnym sezonem Zieliński zaliczył ogromny progres. Nie w częstotliwości działań, lecz jakości – jego ocena w odzyskiwaniu piłki (skala od 1 do 99) wzrosła z 18 do 62 punktów.
Czy to wystarczające statystyki, by sezon Zielińskiego uznać za udany? A czy w ogóle jest konieczność definiowania tak minionego roku? Ważniejsze jest to, że przy konkurencji w środku pola Napoli Polak ma coraz pewniejsze miejsce w składzie, wciąż mówi się o podpisaniu znacznie podwyższonego nowego kontraktu z klubem. Ważniejsze jest też to, że 26-latek nie zatrzymał się w miejscu, ale widoczny jest rozwój jego gry, choć w innym kierunku, niż pamiętają go kibice z pierwszych meczów w kadrze. Wtedy błyszczał z „dziesiątką” na plecach i w tej roli, dziś bliżej mu do lidera środka pola. Przy wciąż kształtującym się stylu gry za Gattuso to kolejny sezon pokaże, czy po obiecujących sygnałach ta przemiana dokona się w pełni.
Michał Zachodny